[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gabriel posłał mu lekki uśmiech.- A co oznacza odpowiedni trening?- Chyba najwyższy czas, bym wam pokazał.- Odstawił pustą szklankę.- Chodzcie ze mną.Wstał i odwrócił się w kierunku pokrytej orzechową boazerią ściany.Kiedy wyciągnął rękę,by jej dotknąć, Kaitlyn rzuciła Gabrielowi zdumione spojrzenie.Ale on na nią nie patrzył,całą uwagę skupił na panu Zetesie.Panel przesunął się.Kaitlyn ujrzała ciemny prostokąt, a potem czerwone światło, któreuruchomiło się automatycznie.Na tym tle odbijała się sylwetka pana Zetesa.Mój rysunek! - pomyślała Kaitlyn.Chociaż nie do końca.Pan Zetes nie miał na sobie płaszcza, a czerwone światło nie było ażtak jaskrawe.Jej rysunek był raczej symbolem niż faktyczną interpretacją zdarzeń, ale od razuto rozpoznała.- Chodzcie za mną - powiedział pan Zetes, odwracając się w ich stronę.Oczekiwał chyba, żebędą zdumieni, ale Kaitlyn nie mogła się na to zdobyć.A kiedy Gabriel minął ciemny pro-stokąt drzwi i ruszył po schodach, zdała sobie sprawę, że niemogła protestować.Było za pózno.Pan Zetes przyglądał się jej, a za jej plecami stały psy.Nie miała wyjścia.Ruszyła za Gabrielem.Schody były dłuższe niż te w Instytucie i prowadziły do'; korytarza, przy którym było wieleinnych drzwi i korytarzy.To cały podziemny kompleks, pomyślała Kaitlyn.Pan Zetes za-prowadził ich na sam koniec.- To jest.bardzo szczególne pomieszczenie.- Zatrzymał; się przed podwójnymi drzwiami.-Niewiele osób miało okazję je zobaczyć.Chcę, żebyście je zobaczyli.Otworzył drzwi, odwrócił się w ich stronę i wskazał, by weszli do środka.Cały czasobserwował ich twarze.W zielonym fluorescencyjnym świetle z korytarza jego skóra miałaniezdrowy kredowy wygląd, a oczy wydawały się lśnić.Kaitlyn miała wrażenie, że dostaje gęsiej skórki.Nagle poczuła, że cokolwiek tam było,musiało być przerażające.Gabriel wszedł do środka.Pan Zetes cały czas ją obserwował, a oczy lśniły mu na trupiejtwarzy.Nie miała wyjścia.Pokój był zaskakująco biały.Kaitlyn tak właśnie wyobrażała sobie laboratoria w Instytucie.Białe ściany, biała glazura, wszystko lśniące, nieskazitelnie czyste i sterylne.Wokół byłomnóstwo nieznajomych sprzętów, w tym olbrzymia klatka pokryta metalową siatką.Ale towszystko nie miało znaczenia.Gdy wreszcie mogła skupić na czymś wzrok, dostrzegła przed-miot, który stał na środku pokoju.i natychmiast zapomniała o wszystkim innym.To było.co? Kamienna roślina? Rzezba? Model statkuj kosmicznego? Nie miała pojęcia, alenie mogła oderwać od tego wzroku.Przedmiot przykuwał uwagę, jak wyjątkowo pięknyobraz, z tym że to nie było piękne.Było okropne.I coś Kaitlyn przypominało.Był wysoki, miał mleczny kolor i był na wpół przezroczysty.To powinno dać jej do myślenia.Ale cały czas miała wrażenie, że była to okropna parodia rośliny, chociaż wiedziała, że taknie jest.Przedmiot był czymś pokryty.Pasożytami, pomyślała w rozpaczy Kait.I w tym momenciezdała sobie sprawę, że były to naroślą, mniejsze kryształy wyrastające z większego.Sterczałyna wszystkie strony, jak ramiona gwiazdy albo olbrzymie świąteczne dekoracje.Jednakcałość nie sprawiała radosnego wrażenia, wyglądała raczej obscenicznie.- Boże słodki, co to jest? - wyszeptała Kaitlyn.Pan Zetes się uśmiechnął.- Wyczuwasz jego moc - powiedział z aprobatą.- Zwietnie.Masz całkowitą rację, może byćprzerażający.Ale może być też niezwykle przydatny.Podszedł do.przedmiotu.i stanął obok, a psy chodziły za nim krok w krok.Kiedy spojrzałna kryształ, Kaitlyn dostrzegła w jego oczach podziw i zachłanność.- To bardzo stary kryształ - szepnął.- Gdybym wam powiedział, skąd pochodzi i tak byściemi nie uwierzyli.Ale mogę wam obiecać, że was zadziwi.Może generować energię, jakiej niejesteście w ślinie sobie wyobrazić.- To jest właśnie ten trening, o którym pan wspominał? -zapytał Gabriel.- To narzędzie do treningu.- Pan Zetes wpatrywał się w kryształ.- Coś, co może wzmocnićwaszą moc.Trzeba to robić stopniowo, by uniknąć szkód, ale mamy dużo czasu.- To coś może wzmocnić naszą moc? - Gabriel zapytał z pogardą i niedowierzaniem.- Kryształy potrafią gromadzić energię psychiczną - powiedziała cicho Kaitlyn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]