[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmusiła się do tego, by przemówić.- Pan przyjechał wczoraj na pokładzie Majestica ?- Tak.- Pan jest tym, który informował New York Morning News o przebiegu katastrofy Victorii ?- Tak jest - odparłem, a w myśli dodałem: - Jestem w domu.Pyta o Victorię , jest wciężkiej żałobie, więc to niezawodnie krewna jednego z nieszczęsnych pilotów.- Proszę mi nie wziąć za złe pytania, jakie teraz zadam, ale to jest właściwy cel mej wizyty.- Proszę się nie krępować - rzekłem, ciesząc się w duchu, że nareszcie dowiem się, jaki byłów właściwy cel wizyty.Nieznajoma zastrzegła się raz jeszcze.- Rozumiem doskonale, że w dziennikarstwie trzeba to i owo dodać, trochę przesadzić i takdalej.Przez grzeczność potakiwałem zgodliwie pionowym ruchem głowy.- Niech mi więc pan szczerze odpowie, czy to wszystko, co w New York Morning Newsdrukowano, jest prawdą, czy też.Tu nastąpiła pauza, chwila wymownego milczenia.Ha, gdyby ona nie była w żałobie, gdybymi tajemny głos, czy węch dziennikarski nie mówił, że mam przed sobą krewnego Ashleya,Martiniego, czy tamtego trzeciego, byłbym się palnął w piersi i oświadczył, że New York MorningNews nie skalały nigdy swych łamów wydrukowaniem kłamstwa.Lecz zanim moja twarz zdołałaprzyoblec maskę obrażonej godności, zanim wargi zdążyły rzucić pierwszy lepszy frazes, stanęłymi przed oczyma owe warstwy mózgu, strugi krwi i zmiażdżone oko, wszystkie te okropności,jakimi Dick Campbell obficie uraczył swoich czytelników.Zrobiło mi się niewymownie przykro.Po raz pierwszy w życiu zrozumiałem, że niejednasensacja, która dostarcza tłumowi pożądanych dreszczy, wstrząsów i emocji (vide: recepta DickaCampbella), rozdrapuje jednocześnie świeże rany tych, których dotknęło właśnie nieszczęście, żeich serdeczny ból jest żerem dla tamtej trzody.Ale czy to wzrusza Dicka Campbella i tysiące jemu podobnych? Czy jego obchodzi, że tasmutna panna z twarzą Madonny wiła się może z rozpaczy, czytając tasiemcowe wywody ozmiażdżonej, zniekształconej głowie jej brata, lub męża? Byle inni doznawali wstrząsów i dreszczy,byle nakład New York Morning News się potroił, to reszta drobiazg.- Więc?Drgnąłem lekko na dzwięk jej głosu.- Tak.zapewne - zacząłem niezgrabnie.- Tu i ówdzie zakradły się pewne omyłki.Naprzykład owo.śmigło.Zauważyłem, że wąskie dłonie, obciśnięte w czarne rękawiczki, wpiły się kurczowo wmiękką skórę oparcia fotelu, na którym spoczywały dotychczas bez ruchu.- Niech pan mówi.Proszę mnie nie oszczędzać - wykrztusiła nieswoim głosem.- Zladykrwi były na śmigle?.Widział je pan sam, czy słyszał pan tylko od innych, że.- Widziałem i pani także może je zobaczyć.O ile mi wiadomo, śmigło.- Nie! Nie! - przerwała z kolei ona.- Brakłoby mi sił.Drżącymi palcami otworzyła torebkę i wyjęła stamtąd chusteczkę, podniosła ku oczom.Teraz dopiero przypomniała sobie, iż ma welon.Podniosła go i, jakby tłumacząc swe małeroztargnienie, powiedziała z uśmiechem tak smutnym, że serce mi stopniało jak wosk.- Nie przywykłam jeszcze do tego.Nie opuściła już welonu, dzięki czemu mogłem przyjrzeć się jej dokładnie.Wyglądała na lat21 do 23, ale mogła być w rzeczywistości jeszcze młodszą, biorąc pod uwagę, że żałobny strójpostarza każdą kobietę.Mały, zalotny loczek zdradził, że barwa jej włosów jest popielata.Głębokieoczy, prosty grecki nosek, cudnie wykrojone, maleńkie usteczka harmonizowały doskonale zszlachetnym owalem twarzyczki, a cienie pod oczyma, zapewne ślady płaczu i bezsennej nocy, niepsuły bynajmniej rysunku.Przeciwnie, nadawały mu ciepłe tony, bez których byłby możepiękniejszy, lecz mniej wyrazisty, mniej wbijający się w pamięć.Dziewczyna w żałobie zauważyła widocznie, że podziwiam jej urodę, bo poruszyła sięniecierpliwie w fotelu i przemówiła.Przemówiła, a pragnąc za wszelką cenę przerwać milczenie,zaczęła od tego, na czym skończyliśmy poprzednio.- Więc ślady krwi pan widział.- Tak - potwierdziłem powtórnie, choć słowa jej nie brzmiały, jak pytanie.Potem dodałemszybko - ale tylko krwi.Inne szczegóły są nieprawdziwe.(No, gdyby to Dick słyszał!).- A teraz przejdzmy do przedostatniej depeszy Victorii : czy pamięta pan jej treśćdokładnie?- Nie ręczę, lecz mam pod ręką swój notes.- Niech pan przeczyta łaskawie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]