[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wyrazem twarzy i gestami błagał o zrozumienie.– Czy ktokolwiek z was czytał Traktat żelaza? W naszej bibliotece są jego kopie i zachęcam do ich przejrzenia.Ten dokument uznaje autonomię i przyjaźń zarówno Helleronu, jak i Kolegium.Wyraźnie ustala też, w jaki sposób nasze wojska mają chronić stan naszego posiadania, nie żądając więcej, niż potrzebujemy.–O tak! – wtrącił gniewnie Stenwold mimo rozpaczliwych gestów Thadspara, który starał się go uspokoić.– Oni zaś na mocy nic nieznaczącego podpisu na pergaminie przez ten czas, jaki im damy, zgromadzą armie!–Och, ależ oni mają już żołnierzy i armie, mistrzu Makerze – odparł Broiler.– Ja zaś widzę tylko jeden powód, dla którego mogliby je obrócić przeciwko nam.Tym powodem jest głupiec, który rozpala w nas wojowniczą furię skierowaną przeciwko nim! Mamy ich powitać mieczem zamiast przyjaźnie wyciągniętą dłonią?! Mistrz Maker chciałby spełnienia swoich przepowiedni, dlatego podjudza nas przeciwko ludziom, którzy szukają tylko naszego uznania i pomocy.Stenwold nagle wstał, Broiler zaś zastygł z otwartymi ustami, jakby zabrakło mu słów.Mistrz Maker ruszył ku podwyższeniu i mówca cofnął się w obawie, że walnie go w twarz.–Mistrzowie zechcą mi wybaczyć – powiedział spokojnie, ale nie odezwał się ani jeden głos sprzeciwu.– Muszę was zostawić z waszymi rozważaniami, bo nagle poczułem się niedobrze.CzterySalma pisał list.Nie miał w tej czynności zbyt dużej praktyki, ale bynajmniej nie dlatego, że ludzie Kolegium jej unikali.Przeciwnie, wykształceni obywatele nieustannie nękali się nawzajem pismami, żartami, zaproszeniami i politycznymi pamfletami.Od pisania listów odstręczała go raczej wybitna wylewność.We Wspólnocie, gdzie się urodził, poświęcano wiele czasu kaligrafii, choć ważniejsza była myśl kryjąca się za literami.Ale istotne było i to, że list Salmy do domu nie był zwykłym pismem, które posłaniec musiał zanieść kilka ulic dalej lub dostarczyć na pobliskie lądowisko.Przesłanie go na miejsce było diablo kosztowne.Salma krytycznie spojrzał na to, co już napisał:Czcigodny Książę, Wielki Felipe Shah z księstwa Roh na jego dworze w Suon Ren.W imieniu naszej najłaskawszej Wspólnoty i Monarchy tejże poprzez miłość i przywiązanie, jakie winien Ci jestem dzięki Więzom Urodzenia i szacunkowi, jaki żywię wobec Twojej rodziny.Dzięki zrządzeniu Fortuny znalazłem w tym obcym miejscu człowieka o podobnych do moich upodobaniach i celach, który z taką samą jasnością jak my patrzy w blask świtu, podczas gdy inni porażeni tym blaskiem odwracają głowy, i dlatego uznałem go za swego mentora.Jest to człek dociekliwy, szczególnie w kwestiach miejsca, gdzie wschodzi słońce, i wielu odpowiada na zadawane przez niego pytania.Mnie samemu i kilku innym osobom, z którymi się sprzymierzyłem, powierzono misję zbadania tych kwestii.Miało to oznaczać, że stary chytrus wie, co się szykuje na wschodzie, i być może jest jedyną osobą w Kolegium, która może zbadać rzecz do końca.Chce też, by Salma został jego agentem, co bardzo mu odpowiada.Jeśli jednak mistrz Maker w dobroci swego serca zechce dać mu broń i wysłać go przeciwko Imperium, chętnie się tym zajmie.Szukaj mnie, Panie, w mrocznych miejscach.Przypomnij sobie mrok, jaki zapadł, gdy nasza kuzynka Daless zgubiła drogę.Tam właśnie możesz mnie znaleźć w blasku świtu.Salma wspomniał Felipe Daless, która była tym, kim on sam zawsze chciał zostać: obleczonym w stalową zbroję członkiem elitarnych oddziałów bławatu.Minęły cztery lata od upadku księstwa Prava.Ci, co przeżyli, powiedzieli mu, że na koniec Felipe dała wspaniały popis.Ponownie przeczytał swój list i z niezadowoleniem stwierdził, że do opisu jednej rzeczy użył metafor świtu i mroku.Dla poetyckiej logiki ktoś' powinien namówić osy, żeby choć raz uderzyły z zachodu.No cóż, nic, co warte byłoby zapisania, nie zasługiwało na prostacki język.Z wygnania posyła Ci, Panie, ten list na znak szacunku książę mniejszy Salme Dien.Podpisał się wspaniałym zakrętasem łuskowego rylca.Wiedział, że skrybowie żukowców uznają te przybory za dziwactwo, ale nie podzielał ich zamiłowania do wiecznych piór.Skoro rylec z chityny był dość dobry dla monarchy Wspólnoty, arogancją z jego strony byłoby żądanie czegoś lepszego.–Jestem gotów – oznajmił i maleńka postać stojąca przy drzwiach podeszła bliżej.Czekała już prawie godzinę – bez słowa skargi i nie okazując zniecierpliwienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    zce
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl
  •