[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, najwyższy czas, panie Saint! - pomyślała z satysfakcją.Po jakiejś półgodzinie zdecydowała, że na razie wezmie sobie wolne.Tymczasem w sypialni na górze Saint powoli przecierał oczy.Zwykle zrywał się od razu narówne nogi, ale tym razem miał przy swym boku rozkoszne kobiece ciałko.Uśmiechał się więctylko głupkowato, czując na twarzy ciepło pierwszych promieni słońca i mocniej otaczającramieniem śpiącą żonę.Julka mamrotała coś przez sen, wtulając się w zagłębienie jego szyi.Saint powtarzał sobie zsatysfakcją, że ta kobieta należy już tylko do niego.Na razie nie chciał jej budzić, zadowolony,że sprawy przyjęły pomyślny obrót.Wciąż nie był w stanie pojąć, jak mogła po tym wszystkimjeszcze go kochać, ale przecież sama zapewniała, że tak właśnie jest.Mało tego, podobnokochała go już jako dwunastoletnia dziewczynka.Rzeczywiście, zabiła mu ćwieka w głowę!112Ale ci się, draniu, poszczęściło! - powiedział do siebie.Szczerze pragnął, by doznała zaspokojenia, ale jej spontaniczna reakcja tyleż go zaskakiwała,co podniecała.Pamiętał doskonale pewną kobietę, starszą od niego, imieniem Lottie, któratak dobrze wyedukowała go w zakresie kobiecych potrzeb.Mogła mieć wtedy tyle lat, co onteraz, a dyskretnie zagięła na niego parol, kiedy dowiedziała się o śmierci Kathleen w Irlandii.To ona przywróciła mu chęć do życia, a przy tym pokazała, jakmożna zadowolić kobietę.Z Kathleen to się nie udało, gdyż nie zdawał sobie jeszcze sprawy,że i ona mogłaby czerpać satysfakcję z ich pożycia.Zresztą w opinii większościwspółłczesnych mu mężczyzn wręcz niemoralne byłoby, gdyby "oboowiązek małżeński" takżeich żonom miał sprawiać przyjemność.Cóż za głupcy!Saint uśmiechnął się, przywołując na pamięć dosadne stwierrdzenie Lottie: "Masz smykałkędo tej roboty, chłoptasiu.Lubię takich facetów!"Ostrożnie wsunął rękę między siebie a Julkę i powtórnie spróbował zmierzyć rozstawionymipalcami szerokość jej mieddnicy.Cieszył się, że będzie miał z nią dzieci, ale - co zastrzegłsobie z góry - nie więcej niż dwoje lub troje.Nie odważyłby się narażać na szwank jej zdrowia,zmuszając ją do corocznych porodów, dopóki nie osiągnęłaby trzydziestki.Chciał przedewszystkim mieć ją dla siebie, a do tego wystarczyłyby na przyykład dwie córki i syn.Jużwyobrażał sobie taką śliczną, rudoowłosą dziewczynkę, pełną radości życia jak jej matka.gdy nagle poczuł dotyk miękkiej ręki, prześlizgującej się po jego brzuchu.- O, Julka! - zdziwił się._ Dzień dobry, kochany mężu! - wyrecytowała, nie przeerywając wędrówki swojej wścibskiejdłoni.W końcu natrafiiła na to, co chciała znalezć, i zacisnęła wokół tego palce.O, a cóż to?- A czego się spodziewałaś? - odpowiedział pytaniem, żarrtobliwie skubiąc jej ucho.- Przecieżprzez ostatnie pięć minut myślałem tylko o tobie.- Aha, to znaczy, że mam władzę nad tobą? - zauważyła prowokacyjnie.- No, przynajmniej nad jedną częścią mojego ciała.- Michaelu.- Tak, kochanie?- Nauczysz mnie.takich różnych rzeczy?- Nauczę cię wszystkiego, co zechcesz wiedzieć - zapewnił z głębokim przekonaniem iprzewrócił Julkę na plecy.- Uważaj,bo Lidia.- przestrzegła go.Saint zmarszczył brwi.- Rzeczywiście, zupełnie o niej zapomniałem.- Jakie to krępujące! Myślisz, że nas widziała?Saint roześmiał się i zamknął jej usta namiętnym pocaałunkiem.- Ależ, Julciu, przecież jesteśmy małżeństwem! Zresztą nie wydaje mi się, żeby Lidia, choćbynawet była w sąsiednim pokoju, ośmieliła się otworzyć drzwi tej sypialni.- Wszystko jedno! - Julka wcisnęła twarz w zagłębienie jego szyi.- I tak nie będę już mogłaspojrzeć jej w oczy!Saint delektował się słodkim zapachem jej włosów, zmieeszanym z charakterystyczną wonią113towarzyszącą igraszkom miiłosnym.W tym momencie doszedł do wniosku, że jego syypialnianigdy dotąd nie była tak atrakcyjnym miejscem.- Wiesz co, Julciu? - zaczął, zamykając dłoń na jej piersi.- Ojej! Czy nie przesadzasz z tymentuzjazmem?Julka ze śmiechem wypuściła z dłoni jego narząd.- Czy mogę go pocałować, żeby mu byłodobrze?- Ale miałem szczęście, żeby się ożenić z taką namiętną kobietą! - przekomarzał się z nią.- To ładnie brzmi - stwierdziła.- Też mi się tak wydaje, ale może najpierw udzielę ci kilku wskazówek, dobrze?- Jakie to mają być wskazówki?- Po prostu leż spokojnie i uważaj, co będę robił.Kiedy jednak uniósł do góry jej biodra i wpatrywał się w nią pożądliwie, Julka w końcuspróbowała wyzwolić się z jego rąk.- Przecież już jasno! - powiedziała.- A ty przez cały czas na mnie patrzysz!- Mało tego, że patrzę, to jeszcze zanoszę dziękczynne moddły do nieba! - Nawet jemu własnygłos wydał się schrypnięty z podniecenia.- Nic już nie mów, żebym i ja miał swojąprzyjemność.Julka nie miała innego wyjścia, jak tylko rozluznić się i poozwolić mu robić ze swoim ciałem,co zechce.On zaś, gdy to poczuł, miał ochotę krzyczeć z rozkoszy.- Teraz ja popatrzę na ciebie - odwzajemniła mu się Julka, kiedy był już w niej i wykonywałrytmiczne ruchy.Obserwoowała bacznie każdą zmianę wyrazu jego twarzy, aż w końcu Saintnie wytrzymał.- O, nie! - zdecydował i odnalazł palcami jej naj czulsze miejsce.Teraz mógł sam obserwowaćjej twarz w momentach szczytowych uniesień, odkładając własne zaspokojenie na pózniej.- %7łycie jest piękne! - stwierdził, ściskając Julkę tak mocno, że aż krzyknęła.Małżonkowie zdecydowali się zejść na dół dopiero około południa.Lidii nie było widać nigdziew pobliżu.- Mądra baba! - pochwalił Saint, gdy zauważył nakryty stół i przygotowane przez nią potrawy.Chętnie spędziłby cały dzień w łóżku z Julką, ale i tak miał szczęście, że wcześniej nie zjawiłsię żaden pacjent.Dopieero teraz z hallu zajrzał Avery - mężczyzna postrzelony przez Julkę.Ona zaś uciekła do sypialni, kiedy usłyszała stukanie do drzwi frontowych.Stamtąd dobiegłoją, jak ranny skarżył się Michaelowi:- Doktorze, to boli jak diabli!- Wejdz, Avery, przyjrzymy się temu - powiedział Saint.Po jego wyjściu, kiedy już wrócił do Julki, zauważył jej bladość i wyrazne poczucie winy z jejstrony.Wziął ją więc w ramiona i mocno przytulił.- Nie martw się, kochanie, z nim już wszystko w porządku.Dałem mu tylko laudanum dla uśmierzenia bólu.Rana jest czysta, nie wdało się żadnezakażenie.114- Ale tak mi przykro.- Dla spokoju twego sumienia powiem ci, że nie wziąłem od niego za leczenie ani centa,nawet za laudanum, chociaż wiesz, ile mnie kosztuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]