[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To kozak Numer Dziesięć i znajduje się tu w okolicyWierch-nieudinska.- Bardzo dobrze! Oczywiście przede wszystkim bardziejzależy mi na spotkaniu ze starym, ale to, że wiem, gdzieszukać jego syna, ma dla mnie również duże znaczenie.- Jednak cała ta historia nie jest całkiem prosta.- Dlaczego?- Numer Dziesiąty musi wprawdzie przebywać wpobliżu, ale jego miejsce pobytu nie jest mi dokładnie znane,uciekł dziś w nocy.- Do diabła!- Tylko nie tak nerwowo! - roześmiał się naczelnik.- Napewno nam nie ujdzie- Jest pan tego pewny? To dopiero byłaby pięknahistoria, gdyby ten dawny Orłowski, a pózniejszyWasylkowicz pojawił się pewnego dnia w Petersburgu!Wolałbym wtedy. - Co takiego?- Nic!- Rozumiem.Ale niech się pan nie martwi! Uciekiniernie zajdzie daleko, tylko niech mi pan pozwoli działać!- Chyba zarządził pan już pościg? - - Jeszcze nie.- Głupiec! Dlaczego?- Proszę, tylko bez obelg! Do tej pory nie miałemmożliwości.Jego ucieczkę wykryto dopiero teraz.- Niech go pan złapie, a ja dobrowolnie wypłacę nagrodęw wysokości dziesięciu tysięcy rubli!- To już coś.Za takie pieniądze zrobię wszystko imusiałby się chyba pokumać z diabłem, żebyśmy go wkrótcenie pojmali.Natychmiast wydam odpowiednie dyspozycje.- Tego właśnie oczekuję.I tak stracił pan już zbyt dużoczasu.- To wszystko przez ten przeklęty Numer Dziesiąty.- Ach?Naczelnik zrelacjonował pokrótce nocną przygodę, leczzanim opowieść dobiegła końca, zgasło światło.Nikt niezwrócił na to uwagi, że świeca całkiem się wypaliła.- A niech to diabli! - zaklął hrabia.- No i siedzimy wciemnościach! - 'Nic nie szkodzi.Po ciemku też znajdziemy drogę.Proszę, tędy!Nic nie mogło bardziej ucieszyć Sama Hawkensa jakzgaśniecie światła.Aż płonął z żądzy zdobycia tego ważnegopapieru.Już prze-myśliwaJ, jak najlepiej tego dokonać, ale niewpadł na żaden pomysł.Ze swojej kryjówki widział dokładnie, gdzie naczelnikschował dokument.Teraz kiedy zgasło światło, nagle przyszłamu do głowy świetna myśl.Bezszelestnie wydostał się zzapółki i przemknął w pobliże schodów- Stój! - wstrzymał Polikow obu mężczyzn - Przedewszystkim nikt nie może się dowiedzieć, o czym turozmawialiśmy!- Może pan na nas polegać.Ale teraz chodzmy stąd.Iwan pójdzie przodem i poprowadzi pana.a ja za wami.Trzej mężczyzni posuwali się z wolna ku wyjściu.Znajdowali się po jednej stronie schodów.Sam Hawkens podrugiej.Teraz wyciągnął rękę, ale tylko tak daleko, jak dalekosięgał wykusz Wychodzący po schodach ocierali się kurtkamio jego palce myśląc, że dotykają muru.W ten sposób Sam wyczuł najpierw rotmistrza, potemhrabiego i wreszcie naczelnika, za którym cicho podążył do góry.Ponieważ wszyscy trzej potykali się szukając po omackudrogi, nie mogli go usłyszeć.Nie zaniepokoili się nawet, kiedyprzez nieuwagę zawadził lufą swojej strzelby o mur, każdybowiem zakładał, że dzwięk ten spowodował któryś z nich.Mimo wszystko mały traper poczuł się nieswojo, kiedysięgał do kieszeni isprawnika, ponieważ w zawodziekieszonkowca nie posiadał najmniejszego doświadczenia.Niedostatek zręczności rekompesowało na szczęście silnewzburzenie mężczyzn i głęboka ciemność.Teraz odważnie wsunął palce do odstającej kieszeni iwszystko udało się wyśmienicie.Już na czwartym stopniutrzymał w dłoni jej zawartość.Bezszelestnie przemknął zpowrotem, stanął na dole i nasłuchiwał.Trzej  ludzie honoru" dotarli w międzyczasie do drzwi.- Zatrzymaj się, Iwan! - szepnął naczelnik.- Całkiemzapomniałem o tłumie przed drzwiami.Wyjdz narazić sam,uchyl drzwi i sprawdz, czy te baranie łby ciągle jeszcze tamsterczą!Rotmistrz posłusznie wykonał polecenie, po czymwymamrotał jakąś niezrozumiałą odpowiedz. - Tak też myślałem - powiedział naczelnik.- Nie odejdąstąd dopóki nie dostaną batów.Te psy uważają, że diabeł ijego babka uciekli do tego domu.Co robić?- Grajcie dalej tę komedię1 - roześmiał się hrabia.-Spalcie w jakimś kominie albo piecu trochę siarki, tak żeby jąbyło czuć! Potem powiecie, że szatan i jego babka ulotnili sięprzez komin.Czy ten dureń zaklinacz też tam jest?- Stoi tuż obok drzwi.- No to niech go pan wpuści do środka! Jak poczujesiarkę uwierzy w to, a potem uwierzą w to i inni.A więc dodzieła! Nie ma czasu do stracenia.Opuścili piwnicę i zamknęli drzwi od zewnątrz.Natychmiast Sam Hawkens znalazł się na najwyższym stopniui nasłuchiwał.Kroki całej trójki przebrzmiały, sień była pusta.Sam szybko odsunął rygiel, wyszedł z piwnicy i zatrzasnął zasobą drzwi.Ale dokąd uciekać? Przed domem tłoczyli się ciekawscy,a więc do tylnego wyjścia! Sam znalazł się na podwórzuokolonym po większej części płotem z desek, wokół placuznajdowały się stajnie.Nie widać było żywej duszy.Najwyrazniej wszyscy zaszyli się w jakichś kryjówkach zestrachu przed diabłem.Sam zamierzał właśnie przelezć przez płot lub oderwać kilka zmurszałych desek, kiedy naglezauważył furtkę i to tak blisko domu, że mógł się do niejzakraść idąc wzdłuż muru.Wszystko układało się wspaniale.Prędko przemknął i znalazł się najwidoczniej wprzydomowym ogródku.Rozejrzał się dookoła i po lewej stronie odkrył wyjście zogrodu.Rzecz jasna Sam nie wiedział, dokąd go onozawiedzie, ale chodziło mu głównie o to, aby jak najbardziejoddalić się od domu.Dlatego posuwając się wzdłuż płotudotarł do furtki, której zamknięcie stanowił jedynie drewnianyrygiel.Odsunął go i wyjrzał ostrożnie na zewnątrz.Przed nimznajdowało się coś na kształt ciasnej uliczki utworzonej przezdrewniane płoty.Również tutaj nie było widać ani jednegoczłowieka.- Na dobrego Manitou! - odetchnął z ulgą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •