X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądzę, że toprawdopodobne, niestety.Ponieważ jest bogatąwdową, byłaby raczej moją kochanką.Pewnie samawybiera sobie mężczyzn, z którymi chce romanso�wać.Ale nie pamiętam.- Sądzę, że mogłybyśmy się zaprzyjaznić, obiewszak jesteśmy dziewkami.Może powinieneś ją od�wiedzić, Alec? Zdaje się prawdopodobne, że dowie�działbyś się mnóstwo o swojej przeszłości.- Nie bądz cyniczna.Zbyt wielki to ciężar na twebarki.Całkiem nagie barki.Gdyby wzrok mógł zabijaó, Alec runąłby martwyna podłogę powozu.- Och, do diabła - westchnął.- Kto szył ci suknie,zanim pojawiłem się w Baltimore? Jakaś ślepa sta�ruszka? Czy płaciłaś jej od każdej doszytej szarfy?Na Boga, gdyby tak było, ta suknia kosztowałaby for�tunę.A kto jest odpowiedzialny za tę koronkę? Na�wet nie jest prosto przyszyta.Genny udawała posąg.Wściekły na samego siebieza raniące słowa, Alec spróbował jeszcze raz, łagod�niejszym tonem:375 - Powinnaś była do mnie przyjść.Powinnaś byłaspytać mnie o radę, zwłaszcza jeśli robiłaś to wcześniej.Genny obrzuciła go znużonym spojrzeniem.- Mówiłam ci już, że tylko w tę jedną suknię sięmieszczę.Poza tym byłam na ciebie zła, jeśli sobieprzypominasz.Nie chciałam usłyszeć kolejnych kpin.- Uniosła dumnie podbródek.- Nie zdawałam sobiesprawy z tego, że aż tak zle wyglądam.Alec spojrzał na nią wymownie.- Przecież ta suknia, niezależnie od tego, czy była�by ciasna, czy luzna, jest w zupełnie niemodnym fa�sonie.Kolor ma straszliwy, a twoje piersi.- Zatrzy�mał się na chwilę i dodał: - Piersi masz pełniejsze, bojesteś brzemienna.- Nie podejrzewam, żebyś się spodziewał, że zma�leją.- Powinnaś była coś mi powiedzieć.Zła czy nie,mogłaś do mnie z tym przyjść.- Przypominam ci, baronie, że to nie była wyłącz�nie moja wina.Trzymałeś się ode mnie z daleka ażdo chwili wyjścia.- Wciąż jednak nie rozumiem.- Mówiłam ci już, że nie wiedziałam, że jest aż tak zle.- To niemożliwe, Genny.Nawet niewidoma kobie-ta by to zauważyła.Och, zaczynam już pleść bzdu�ry.Jutro wybierzemy się na zakupy.Nie spieraj się zemną.Pójdziemy i już.Genny postanowiła opuścić plac boju.Była zmę�czona, przygnębiona i bezsilna.- Dobrze.Głupio byłoby ośmieszać się tylko po to,by zrobić ci na złość.Naprawdę mam beznadziejnygust.Sama przyszyłam tę koronkę i nie zrobiłam te�go dobrze.W Baltimore było podobnie.Zrobiłamz siebie pośmiewisko na pewnym przyjęciu i następ�nego dnia zabrałeś mnie na zakupy.Niestety, żad-376 - A te krzywe ściegi! Nici nie były nawet w kolorzekoronki, ani sukni, ani żadnej z tych koszmarnychszarf.Rzęził ze śmiechu.Genny pozwoliła mu się śmiaćaż dojechali do domu.Rozpadało się na dobre, lecznie poczekała na pomoc męża, wybiegła z powozui wspięła się błyskawicznie po wąskich frontowychschodach.Za plecami wciąż słyszała jego chichot.Jednak gdy wszedł do jej sypialni pół godziny póz�niej, już się nie śmiał.Stanął przy jej łóżku.- Dlaczego śpisz tutaj? Przecież nie podoba ci sięten pokój.Nie mieliśmy mieszkać razem?- Miałam wielką ochotę rozbić ci głowę, co mo�głoby spowodować zaaresztowanie mnie jako mor�derczyni, postanowiłam więc spać dziś sama.- Sporządzę stosowny dokument, który zwolni cięz odpowiedzialności, w razie gdybyś kiedyś nie wyka�zała się taką przezornością.Idziesz ze mną, czy mamspać tu z tobą?- Alec - odezwała się kwaśnym głosem.- Nie lu�bię cię w tej chwili.Nic więcej nie powiedziała, bo Alec podniósł jąna ręce razem z kołdrą i prześcieradłem i zaniósłdo swojej sypialni.- Chyba każę zamurować drzwi między tymi poko�jami.Należysz do mnie Genny.Koniec dyskusji.Pocałował ją powoli i głęboko.Genny nie była w sta�nie nawet pomyśleć o tym, żeby mu się sprzeciwiać.- Dobrze - powiedziała i pocałowała go.- Ach - westchnął Alec, wpatrując się w nią lśnią�cymi oczami i położył ją na plecach.Patrzyła, jakzrzuca z siebie nocną koszulę i stoi przy łóżku nagi,piękny i silny.Chciała go do siebie przytulić i nigdynie wypuszczać z ramion.Uśmiechnął się do niejtriumfalnie i zdjął jej koszulę.Obrócił ją na brzuch.379 Alec czuł, że to stwierdzenie nie jest zgodnez prawdą, ale nie był pewny, skąd ta wątpliwość.Wiedział, że była na niego wściekła, ale sam byłbyrównie wściekły będąc na jej miejscu.Na ile ją znał -odkąd stracił pamięć - była słodka, łagodna, odda�na i opiekuńcza, zarówno wobec niego, jak i wobecHallie.Ale coś tu nie pasowało.Potrząsnął głowąi zapatrzył się w biały sufit.Nie wiedział, o co chodzi.Czuł, jak się odprężyła i zasnęła przy jego boku.Następnego ranka Pippin wszedł do sypialni, byrozpalić ogień w kominku i uśmiechnął się na widokpana i pani, okrytych narzutą i wtulonych w siebiew głębokim śnie.Gdy Alec otworzył oczy, w pokoju było już ciepło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.