[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SÄ…dzÄ™, że toprawdopodobne, niestety.Ponieważ jest bogatÄ…wdowÄ…, byÅ‚aby raczej mojÄ… kochankÄ….Pewnie samawybiera sobie mężczyzn, z którymi chce romanso­wać.Ale nie pamiÄ™tam.- SÄ…dzÄ™, że mogÅ‚ybyÅ›my siÄ™ zaprzyjaznić, obiewszak jesteÅ›my dziewkami.Może powinieneÅ› jÄ… od­wiedzić, Alec? Zdaje siÄ™ prawdopodobne, że dowie­dziaÅ‚byÅ› siÄ™ mnóstwo o swojej przeszÅ‚oÅ›ci.- Nie bÄ…dz cyniczna.Zbyt wielki to ciężar na twebarki.CaÅ‚kiem nagie barki.Gdyby wzrok mógÅ‚ zabijaó, Alec runÄ…Å‚by martwyna podÅ‚ogÄ™ powozu.- Och, do diabÅ‚a - westchnÄ…Å‚.- Kto szyÅ‚ ci suknie,zanim pojawiÅ‚em siÄ™ w Baltimore? JakaÅ› Å›lepa sta­ruszka? Czy pÅ‚aciÅ‚aÅ› jej od każdej doszytej szarfy?Na Boga, gdyby tak byÅ‚o, ta suknia kosztowaÅ‚aby for­tunÄ™.A kto jest odpowiedzialny za tÄ™ koronkÄ™? Na­wet nie jest prosto przyszyta.Genny udawaÅ‚a posÄ…g.WÅ›ciekÅ‚y na samego siebieza raniÄ…ce sÅ‚owa, Alec spróbowaÅ‚ jeszcze raz, Å‚agod­niejszym tonem:375 - PowinnaÅ› byÅ‚a do mnie przyjść.PowinnaÅ› byÅ‚aspytać mnie o radÄ™, zwÅ‚aszcza jeÅ›li robiÅ‚aÅ› to wczeÅ›niej.Genny obrzuciÅ‚a go znużonym spojrzeniem.- MówiÅ‚am ci już, że tylko w tÄ™ jednÄ… sukniÄ™ siÄ™mieszczÄ™.Poza tym byÅ‚am na ciebie zÅ‚a, jeÅ›li sobieprzypominasz.Nie chciaÅ‚am usÅ‚yszeć kolejnych kpin.- UniosÅ‚a dumnie podbródek.- Nie zdawaÅ‚am sobiesprawy z tego, że aż tak zle wyglÄ…dam.Alec spojrzaÅ‚ na niÄ… wymownie.- Przecież ta suknia, niezależnie od tego, czy byÅ‚a­by ciasna, czy luzna, jest w zupeÅ‚nie niemodnym fa­sonie.Kolor ma straszliwy, a twoje piersi.- Zatrzy­maÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™ i dodaÅ‚: - Piersi masz peÅ‚niejsze, bojesteÅ› brzemienna.- Nie podejrzewam, żebyÅ› siÄ™ spodziewaÅ‚, że zma­lejÄ….- PowinnaÅ› byÅ‚a coÅ› mi powiedzieć.ZÅ‚a czy nie,mogÅ‚aÅ› do mnie z tym przyjść.- Przypominam ci, baronie, że to nie byÅ‚a wyÅ‚Ä…cz­nie moja wina.TrzymaÅ‚eÅ› siÄ™ ode mnie z daleka ażdo chwili wyjÅ›cia.- Wciąż jednak nie rozumiem.- MówiÅ‚am ci już, że nie wiedziaÅ‚am, że jest aż tak zle.- To niemożliwe, Genny.Nawet niewidoma kobie-ta by to zauważyÅ‚a.Och, zaczynam już pleść bzdu­ry.Jutro wybierzemy siÄ™ na zakupy.Nie spieraj siÄ™ zemnÄ….Pójdziemy i już.Genny postanowiÅ‚a opuÅ›cić plac boju.ByÅ‚a zmÄ™­czona, przygnÄ™biona i bezsilna.- Dobrze.GÅ‚upio byÅ‚oby oÅ›mieszać siÄ™ tylko po to,by zrobić ci na zÅ‚ość.NaprawdÄ™ mam beznadziejnygust.Sama przyszyÅ‚am tÄ™ koronkÄ™ i nie zrobiÅ‚am te­go dobrze.W Baltimore byÅ‚o podobnie.ZrobiÅ‚amz siebie poÅ›miewisko na pewnym przyjÄ™ciu i nastÄ™p­nego dnia zabraÅ‚eÅ› mnie na zakupy.Niestety, żad-376 - A te krzywe Å›ciegi! Nici nie byÅ‚y nawet w kolorzekoronki, ani sukni, ani żadnej z tych koszmarnychszarf.RzÄ™ziÅ‚ ze Å›miechu.Genny pozwoliÅ‚a mu siÄ™ Å›miaćaż dojechali do domu.RozpadaÅ‚o siÄ™ na dobre, lecznie poczekaÅ‚a na pomoc męża, wybiegÅ‚a z powozui wspięła siÄ™ bÅ‚yskawicznie po wÄ…skich frontowychschodach.Za plecami wciąż sÅ‚yszaÅ‚a jego chichot.Jednak gdy wszedÅ‚ do jej sypialni pół godziny póz­niej, już siÄ™ nie Å›miaÅ‚.StanÄ…Å‚ przy jej łóżku.- Dlaczego Å›pisz tutaj? Przecież nie podoba ci siÄ™ten pokój.Nie mieliÅ›my mieszkać razem?- MiaÅ‚am wielkÄ… ochotÄ™ rozbić ci gÅ‚owÄ™, co mo­gÅ‚oby spowodować zaaresztowanie mnie jako mor­derczyni, postanowiÅ‚am wiÄ™c spać dziÅ› sama.- SporzÄ…dzÄ™ stosowny dokument, który zwolni ciÄ™z odpowiedzialnoÅ›ci, w razie gdybyÅ› kiedyÅ› nie wyka­zaÅ‚a siÄ™ takÄ… przezornoÅ›ciÄ….Idziesz ze mnÄ…, czy mamspać tu z tobÄ…?- Alec - odezwaÅ‚a siÄ™ kwaÅ›nym gÅ‚osem.- Nie lu­biÄ™ ciÄ™ w tej chwili.Nic wiÄ™cej nie powiedziaÅ‚a, bo Alec podniósÅ‚ jÄ…na rÄ™ce razem z koÅ‚drÄ… i przeÅ›cieradÅ‚em i zaniósÅ‚do swojej sypialni.- Chyba każę zamurować drzwi miÄ™dzy tymi poko­jami.Należysz do mnie Genny.Koniec dyskusji.PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… powoli i gÅ‚Ä™boko.Genny nie byÅ‚a w sta­nie nawet pomyÅ›leć o tym, żeby mu siÄ™ sprzeciwiać.- Dobrze - powiedziaÅ‚a i pocaÅ‚owaÅ‚a go.- Ach - westchnÄ…Å‚ Alec, wpatrujÄ…c siÄ™ w niÄ… lÅ›niÄ…­cymi oczami i poÅ‚ożyÅ‚ jÄ… na plecach.PatrzyÅ‚a, jakzrzuca z siebie nocnÄ… koszulÄ™ i stoi przy łóżku nagi,piÄ™kny i silny.ChciaÅ‚a go do siebie przytulić i nigdynie wypuszczać z ramion.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niejtriumfalnie i zdjÄ…Å‚ jej koszulÄ™.ObróciÅ‚ jÄ… na brzuch.379 Alec czuÅ‚, że to stwierdzenie nie jest zgodnez prawdÄ…, ale nie byÅ‚ pewny, skÄ…d ta wÄ…tpliwość.WiedziaÅ‚, że byÅ‚a na niego wÅ›ciekÅ‚a, ale sam byÅ‚byrównie wÅ›ciekÅ‚y bÄ™dÄ…c na jej miejscu.Na ile jÄ… znaÅ‚ -odkÄ…d straciÅ‚ pamięć - byÅ‚a sÅ‚odka, Å‚agodna, odda­na i opiekuÅ„cza, zarówno wobec niego, jak i wobecHallie.Ale coÅ› tu nie pasowaÅ‚o.PotrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…i zapatrzyÅ‚ siÄ™ w biaÅ‚y sufit.Nie wiedziaÅ‚, o co chodzi.CzuÅ‚, jak siÄ™ odprężyÅ‚a i zasnęła przy jego boku.NastÄ™pnego ranka Pippin wszedÅ‚ do sypialni, byrozpalić ogieÅ„ w kominku i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ na widokpana i pani, okrytych narzutÄ… i wtulonych w siebiew gÅ‚Ä™bokim Å›nie.Gdy Alec otworzyÅ‚ oczy, w pokoju byÅ‚o już ciepÅ‚o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •