[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta w podartej sukni,krzycząc wniebogłosy, przebiegła kilkanaście kroków w ich stronę, po czym teżsię zdematerializowała.Ulice pobrzmiewały echem urywających się nagle wrza-sków i krzyków, niekiedy chrapliwego śmiechu o obłąkańczym brzmieniu. Nie podoba mi się to  stwierdziła zmartwionym tonem Elayne.W oddali, nad miastem, wznosił się trzon białej jak kość strzelistej konstruk-cji górującej nad innymi wieżami.Znajdowały się w Tar Valon, w tej dzielnicy,w której ostatnio Nynaeve dostrzegła przelotnie Leane.Leane nie bardzo chciałamówić o tym, co tam robiła; twierdziła tylko z uśmiechem, że przyczynia się donadania rozgłosu legendzie o pewnej straszliwej i tajemniczej Aes Sedai. To bez znaczenia  stwierdziła stanowczo Nynaeve. W Tar Valon niema nikogo, kto by w ogóle wiedział o istnieniu Zwiata Snów.Nie wpakujemy sięna nikogo. %7łołądek jej podskoczył do gardła, nagle bowiem zobaczyła jakiegośmężczyznę, z twarzą zalaną krwią; szedł chwiejnie w ich stronę.Zamiast rąk miałtryskające krwią kikuty. Nie to miałam na myśli  odburknęła Elayne. Kontynuujmy. Nynaeve zamknęła oczy.Potrzeba.Zmiana.Znajdowały się w Wieży, w jednym z obwieszonych gobelinami korytarzy.W odległości niecałych trzech kroków pojawiła się nagle pulchna dziewczynaodziana w strój nowicjuszki, z wielkimi oczyma, które na ich widok stały sięjeszcze większe. Błagam  zapiszczała. Błagam?  I znikła.Nagle Elayne głośno zaparło dech. Egwene!Nynaeve błyskawicznie okręciła się na pięcie, ale na korytarzu nie było żywejduszy. Widziałam ją  upierała się Elayne. Z całą pewnością. Przypuszczam, że ona może podczas zwykłego snu dotknąć Tel aran rhiodtak jak każdy inny człowiek  odparła Nynaeve. Róbmy dalej to, po co się tu325 znalazłyśmy. Powoli robiło jej się coraz bardziej nieswojo.Znowu połączyłyręce.Potrzeba.Zmiana.Nie był to zwykły magazyn.Zciany zawieszono półkami, które tworzyły rów-nież dwa niskie rzędy na posadzce; zastawiono je równo poukładanymi skrzyn-kami rozmaitych wielkości i kształtów, z nie dorobionego drewna albo rzezbiony-mi i polakierowanymi.Zawierały różne przedmioty owinięte w tkaniny, posążki,figurki albo jakieś dziwaczne bryły, na pozór wykonane z metalu albo ze szkła,kryształu, kamienia tudzież glazurowanej porcelany.Nynaeve nie potrzebowałanic więcej, by wiedzieć, że to przedmioty wspomagające czerpanie Jedynej Mo-cy, najprawdopodobniej ter angreale, być może nawet angreale i sa angreale.Nicinnego w Wieży nie mogło się składać na tak urozmaiconą kolekcję, tak porządniepoukładaną. Moim zdaniem nie ma sensu zapuszczać się dalej  powiedziała ze smut-kiem Elayne. Nie wiem, jakim sposobem mogłybyśmy coś stąd wynieść.Nynaeve szarpnęła za warkocz.Jeżeli tutaj rzeczywiście znajdowało się coś,co mogło im pomóc  a musiało, o ile Mądre nie kłamały  to powinien teżistnieć jakiś sposób na dobranie się do tego skarbca w świecie jawy.Angreali i po-dobnych przedmiotów nie strzeżono specjalnie mocno; podczas jej pobytu w Wie-ży dostępu do nich bronił zazwyczaj zwykły zamek i jedna nowicjuszka.W tychdrzwiach, zbudowanych z grubych bierwion, osadzono ciężką sztabę z czarnegożelaza.Sztaba bez wątpienia była teraz zasunięta, ale wyobraziła sobie, że jestinaczej i popchnęła drzwi.Otworzyły się na wartownię.Pod jedną ścianą stały łóżka, ustawione jednenad drugimi, pod drugą stos halabard.Ciężki zniszczony stół otaczał pierścieńkrzeseł, a za nim znajdowały się jeszcze jedne drzwi, okute żelazem, z osadzonąw środku niewielką kratką.Odwróciła się w stronę Elayne i w tym momencie zauważyła, że drzwi sąznów zamknięte. Skoro tutaj nie mamy dostępu, może powiedzie nam się w jakimś innymmiejscu.Chcę powiedzieć, że może coś innego zastąpi to, czego nie zdobędziemytu.A przynajmniej uzyskałyśmy jakąś wskazówkę.Moim zdaniem nikt dotąd nieodkrył sposobu, w jaki należy się posługiwać tymi ter angrealami.To jedyny po-wód, dla którego są tak strzeżone.Nawet przenoszenie w ich bliskości mogłobysię okazać niebezpieczne.Elayne spojrzała na nią z ukosa. A czy nie trafimy tutaj ponownie, jeśli spróbujemy raz jeszcze? Chyba że.Chyba że Mądre powiedziały ci, jak się wyklucza dane miejsce z poszukiwań.Nie powiedziały  wcale się nie paliły, żeby jej w ogóle cokolwiek powie-dzieć  ale wszystko było możliwe w miejscu, w którym wystarczyło sobie wy-obrazić, że zamek jest otwarty i on zaraz się otwierał.326  Dokładnie coś takiego zrobimy.Skupimy się na myśli, że to, czego szu-kamy, znajduje się nie w Tar Valon, lecz gdzie indziej. Popatrując krzywo napółki, dodała:  I założę się, że będzie to ter angreal, o którym nikt nie wie,jak się nim posługiwać. Niemniej jednak, nie umiała sobie wyobrazić, w jakisposób miałby przekonać Komnatę do udzielenia poparcia Randowi. Musimy zdobyć ter angreal, którego należy szukać poza Tar Valon  po-wiedziała Elayne takim tonem, jakby przekonywała samą siebie. Bardzo do-brze.Idziemy dalej.Wyciągnęła ręce i Nynaeve ujęła je po chwili.Nie bardzo rozumiała, jak dotego doszło, że to ona tak się upierała na kontynuowaniu poszukiwań [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •