[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słownik morskiQuoyle wszedł do pokoju i zastał w nim ciotkę ubraną w wełniany płaszcz.Z profiluprzypominała blaszaną sylwetkę ze szklanym okiem.Na podłodze pod oknem leżało białezawiniątko.Owinięte w prześcieradło z łóżka i zawiązane plecionym sznurkiem. Gdzie są dzieciaki? spytał Quoyle. Co to jest? Zostały u Dennisa i Beety.Uznałam, że tam będzie im lepiej.Po doświadczeniachdzisiejszego ranka. Wskazała na zawiniątko. Warren.Zdechła dzisiaj pod łóżkiem.Tylkołapy wystawały.Zupełnie sama.Przyszłam i znalazłam ją. Nie płakała.Mówiła spokojnymgłosem.Quoyle poklepał jej czarne ramię; poczuł sztywne watowanie.Na rękawie sierść psa.Ciotka sprawiała wrażenie, jakby chciała się schować głęboko w swoim płaszczu.Dziewczynkom podoba się u Beety.Grają w kolory z ich dzieciakami.Buggitowie majądzieci w tym samym wieku.Błagały, żeby Sunshine i Bunny zostały u nich.Pomyślałam, żenie będziesz miał nic przeciwko temu.Zastanawiałam się.Powiedziałam im, że Warrenmusiała odejść.Ale chyba nie wiedziały, co mam na myśli.Sunshine jest za mała, ale Bunnychciała wiedzieć dokładnie, kiedy Warren wróci.Ty im to chyba lepiej wytłumaczysz. Jejgłos brzmiał, jakby recytowała alfabet, coś pomiędzy jękiem i milczeniem. Biedna, stara Warren.Tak mi przykro, ciociu.Rzeczywiście było mu przykro.Opadł na krzesło i otworzył butelkę piwa.Pomyślał odręczących Bunny koszmarach, które sprawiały, że wszystkich budziła; zlana potem, zreniceczarne jak atrament Billy ego.Miał nadzieję, że nie obudzi w nocy Dennisa i Beety. A co Dennis powiedział na temat naprawy domu? spytał znużony. No cóż odrzekła ciotka, wieszając płaszcz i ściągając buty. Mówi, że gdyby miałkogoś do pomocy, to w ciągu dwóch tygodni moglibyśmy się wprowadzić, żeby mieć dachnad głową.Tak, tak, wyobraz sobie.W tej sytuacji przycisnęłam recepcjonistę, żeby dał namten słynny apartament małżeński wskazała na jedną ze ścian dopóki tutaj pozostaniemy.Możemy też zatrzymać ten pokój za starą cenę.Spójrz. Otworzyła drzwi do sąsiedniegopomieszczenia, w którym znajdowało się jedno łóżko i kuchenna wnęka. Możesz spać tutaj.Ja zostanę tam z dziewczynkami.Będziemy mieli chociaż trochę więcej miejsca i spokoju.Rano będzie można zaparzyć kawę i zrobić coś do jedzenia, zamiast narażać naszewnętrzności w jadalni na dole.Kupię jutro coś dojedzenia.Wyjęła butelkę whisky i nalałasobie trochę. A wracając do młodego Dennisa i jego pracy w naszym domu.Mówi, żepójdzie szybciej, jeśli pomożesz mu w weekendy.Będzie ciężko, ale damy radę.Nie możebyć gorzej niż tutaj.Dalsze prace potrwają do końca jesieni.Jego zdaniem przydałaby namsię prądnica, piec gazowy i kilka butli z propanem.Może skontaktować się z facetem odbuldożera, żeby wyrównał drogę z domu do starej fabryki rękawiczek.Twierdzi, że może tozrobić nawet jutro, jeśli nas na to stać.Powiedziałam, że tak, bo nie mamy wyjścia.Aleprzede wszystkim trzeba zacząć od zbudowania choćby prowizorycznej przystani, żebyDennis mógł przypływać i odpływać, żeby miał jak transportować materiały budowlane.Znafaceta, zapomniałam, jak się nazywa, który budował przystanie na całym wybrzeżu.Jest jużna emeryturze, ale z taką robotą uporałby się w kilka dni, gdyby miał ludzi do pomocy przycięższych pracach.Dennis mówi, że byłoby o wiele szybciej łodzią, zamiast jezdzić dookoła.Quoyle przytaknął jej, lecz jego twarz pozostała obojętna.Ciotka westchnęła.Pomyślała, że gdyby potrafiła zedrzeć swoje stare dało aż do młodychkości, to sama by wszystko zrobiła.Potrafiłaby uporać się z nową pracą, nauczyć się pływaćłodzią, odbudować dom i zapomnieć o stracie drugiej osoby, która ją oszukiwała.Wyciągnęłaplik kartek pokrytych szkicami i długimi kolumnami liczb i rozłożyła je na stole.Grube pałce,obcięte prosto paznokcie. Szkoda, że nie mogę znalezć mojego kalkulatora powiedziała. Dennis wciąż cośoblicza, dodaje po trzy razy, gubi się w tym.Zdaje się, że ja też już nie potrafię dodawać.Amówią, że człowiek nigdy się nie zestarzeje, jeśli będzie liczył coś dziesięć razy dziennie.Wtakim razie bankierzy powinni być geniuszami, a wcale tak nie jest.To największe matoły naświecie.Quoyle obrócił swoje krzesło, udając zainteresowanie. Mężczyzna okazuje obojętnośćwobec zagadnienia drogi prowadzącej na cypel, do jego rodowej siedziby. Największy problem to ocieplenie domu.Jak już się wprowadzimy, nie będzie możnacałkowicie zerwać tynku z listwami.Za dużo pyłu.Ale on wymyślił coś innego.Powiedział,że można by wbić nowe kołki w ściany, potem dać izolację i założyć na nią okładzinę.Mielibyśmy podwójne ściany.Szczególnie, że nie chcę na zewnątrz tego paskudztwa zwinylu. Och, powiedział.Ta winylowa oblicówka daje dużo ciepła, nie trzeba jej malować,można kupić na raty.A ja mu na to: Nie chciałabym tym obić nawet własnej trumny.Dwoma łykami wypiła swoją whisky, pobrzękując jedną kostką lodu.Quoyle zazdziwieniem zobaczył, że jeszcze sobie nalewa.Straciła swego starego psa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]