X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biwakowali w okolicy od czterech dni, większość tegoczasu Charles spędził na pieszych wędrówkach.Niezle poznał teren, wiedział, gdzie są ścieżki wydeptaneprzez jelenie i ludzi.Szedł powoli i ostrożnie.Nie wiedział, kogo może spotkać.Krzyk, który słyszał, mogłowydać zwierzę albo człowiek.Trzasnęły łamane gałązki.Przykucnął i omiótł wzrokiem najbliższe otoczenie.Dzwięki dobiegały z bliska.Może to moja wybujała wyobraznia, pomyślał.Jego wątpliwości rozwiał widok kobiety przebiegającej ukradkiem od drzewa do drzewa.Trzymała coś wdłoni.Mocniej chwycił rękojeść strzelby.Co robiła w nieczynnym parku stanowym pózną nocą? Czemukrzyczała? Poczuł pulsowanie w skroniach.Instynkt podpowiadał mu powrót do obozu i natychmiastowąucieczkę.Jednak rozum ostrzegał: przyciągniesz uwaę, jeśli uruchomisz silnik.Kobieta zachowywała się jak żołnierz podczas misji zwiadowczej.Była ubrana w zwykłą kurtkę, nie wmundur strażników leśnych.Intuicja podpowiadała mu, że stanowi zagrożenie.Skryła się za wielkąkępąjeżyn.Gandy ruszył w jej stronę, pokonując strach.Przystanął w miejscu, gdzie teren gwałtownie sięobniżał, zszedł, przytrzymując się gałęzi.Podszedł do miejsca, w którym po raz ostatni widział kobietę.Rozejrzał się wokół.Nie było jej.Po chwili dostrzegł ją kilka metrów dalej, skrytą w cieniu i przyczajoną doskoku niczym lwica czekająca na gazelę.Cicho odbezpieczył broń.Poruszał się, jakby szedł po poluminowym, omijając liście i gałęzie.Sam poczuł się jak żołnierz.Nie odpowiadała mu taka rola.150risten Brynn McKenzie skryła się za pniem dębu.Zciskała kur-flczowo swoją włócznię zrobioną z nożaprzymocowanego do kija bilardowego.Starała się oddychać jak najciszej, przez otwarte usta.Wspięła się zpowrotem na wzgórze.Miała mokre od potu dłonie, choć straszliwie marzła bez kurtki i spodni.Wypchała je liśćmi i zostawiła jakoprzynętę obok kępy jeżyn.Udało się.Wspólnik Harta zbliżał się powoli i ostrożnie.Cieszyła się, że jest sam.Poradzę sobie z jednym, myślała.Zaryzykowała wystawienie się na strzał.Pokazała mu się na chwilę, by zniknąć za kępą jeżyn.Zdjęłaubranie i zostawiła je na ziemi.Wyglądało jak ludzka sylwetka.Zsunęła się po zboczu, by wejść z powrotemw innym miejscu i ukryć się za drzewem.Miała nadzieję, że sztuczka podziała.Tak też się stało.Zacząłpodchodzić do kukły.Brynn siedziała wsłuchana w odgłos jego kroków.Miała wyostrzone wszystkie zmysły.Ostrze włócznitrzymała blisko twarzy, w najgłębszym cieniu.Gdyby błysnęło w świetle księżyca, zdradziłoby jej kryjówkę.To był nowy, jeszcze nieużywany nóż.Miał służyć do krojenia wołowiny i kurczaka, a stanie się narzędziemdo zabicia człowieka, pomyślała Brynn i zdała sobie sprawę, że nie bardzo się tym przejmuje.Mocniejszypodmuch wiatru zaszeleścił liśćmi, nie potrafiła już rozróżnić wśród szumu kroków mężczyzny.Minęła długawypełniona strachem chwila, nim znów je usłyszała.Nadal zbliżał się wprost do przynęty.Po drodze będziemusiał minąć drzewo, za którym się ukryła.Był coraz bliżej.Poszukała wzrokiem Harta.Jeszcze nienadchodził.Jego wspólnik przeszedł obok Brynn, widziała jego plecy.Zmienił wojskową kurtkę na zwykłą,którą prawdopodobnie ukradł z któregoś z domów.Włożył też czapkę, ukrywając pod nią jasne, krótkoostrzyżone włosy.Uznała, że nadszedł odpowiedni moment.Poczuła spokój i zarazem euforię.Taki stan zazwyczaj pojawiałsię niespodziewanie.Na przykład podczas trudnego skoku na grzbiecie wierzchowca albo szaleńczegopościgu za podejrzanym.Podobnie czuła się też tamtego lata w Biloxi, kiedy z Keithem rozdzielali dwóchwalczących na śmierć i życie nastolatków.Czas walczyć.Postanowiła rzucić w niego bolą, po czym wbić mu ostrze w plecy 1 zabrać strzelbę.Potem poczeka, Hartprzybiegnie, słysząc krzyk151kumpla.Trafiła przeciwnika w skroń.Z krzykiem upuścił strzelbę.Brynn rzuciła się w jego kierunku, niezważając na własny ból.Nie była policjantką żoną ani matką.Zamieniła się w dziką wilczycę walczącą oprzetrwanie.Biegła z włócznią wycelowaną wprost w niego, powstrzymując dziki skowyt.Rozpłynęły się w powietrzu.Niech to diabli, pomyślał Hart.Szedł ku polanie, cały czas mając na oku Lewisa.W pewnej chwili coś zprawej strony zwróciło uwagę chłopaka.Podbiegł tam, ale najwyrazniej nic nie zobaczył, ponieważ wrócił doprzerwanej wędrówki.Po kobietach nie było śladu.Czyżby nas zauważyły? - zastanawiał się Hart.Dokąd poszły? Nie miały wielu możliwości.Na polanie z całąpewnością ich nie było.Może chowały się wśród otaczających ją drzew.Albo zeszły po stromym zboczu iposzły w głąb parku, na wschód.Dotarłyby z powrotem na szlak Jolieta po długiej, uciążliwej wędrówceprzez gęsty las.Wreszcie uznał, że Brynn prawdopodobnie wybrała ucieczkę przez koryto wyschniętego potoku.Ominęłapolanę, wybierając trudniejszą ale bezpieczniejszą drogę.Miała instynkt samozachowawczy dzikiegozwierzęcia.Przewidziała jego ruch.$ Lewis rozejrzał się bezradnie i uniósł ręce, dając Hartowi do zrozumienia, iż stracili z oczu cel.Hart dał znak,że zaraz do niego dołączy.Gdzie ona jest?Brynn przystanęła i rozejrzała się wokół siebie.W jednej dłoni trzymała strzelbę, w drugiej włócznię.Zabłądziła.Całą uwagę skupił3 na przeciwniku, nie przyglądając się pokonywanej trasie, odkąd sif rozstały.Miała nadzieję, że Michelle nie poszła jeszcze w umówione miejsce nad jeziorem.Było dalej, niż myślała, ajej zależało na czasie.Wreszcie dostrzegła znajomą konfigurację drzew.Zbiegła w dół� zatrzymała sięgwałtownie za wielkim głazem.152Michelle sięgnęła do kieszeni po nóż.Jej oczy błyszczały dzikością.Po chwili odetchnęła z ulgą.- Chryste, Brynn.Przestraszyłaś mnie.- Ciii.Oni gdzieś tu są.- Co się stało? - spytała szeptem dziewczyna.- Skąd masz strzelbę?- Chodz.Szybko.Zraniłam kogoś.- Jednego z nich? - Twarz Michelle rozjaśniła się nadzieją.- Nie. Brynn się skrzywiła.- Kogoś innego.Tędy.Poprowadziła ją w miejsce, gdzie siedział brodaty mężczyzna.Trzymał głowę między kolanami i próbował zatamować upływ krwi z naderwanego ucha.Brynn wyjaśniła, że uderzyła go kulą bilardową.Nie zginął tylko dlatego, że usłyszał odgłos krokówpolicjantki nacierającej na niego z włócznią.Obejrzał się w porę, by mogła dostrzec jego twarz.Zdała sobiesprawę z pomyłki.Była napompowana adrenaliną, myślała, że są w parku same z prześladowcami.Przegapiła różnicę w budowie między mężczyzną, którego zaatakowała, a zabójcami oraz fakt, iż miał innyrodzaj broni palnej.Po serdecznych przeprosinach wyjęła odznakę, poprosiła o dowód tożsamości izarekwirowała strzelbę.Nazywał się Charles Gandy.Przyjechał z rodziną i przyjaciółmi przyczepą kempingową.Rozłożyli obóz wpobliżu.- Może pan chodzić? - Brynn pragnęła jak najszybciej dotrzeć do przyczepy.- Pewnie.Nie jest ze mną tak zle.Trzymał przy uchu skarpetkę, w której wcześniej była kula.Krwawienie ustępowało.Brynn nie martwiła sięteraz ewentualnymi konsekwencjami sądowymi swojej pomyłki.Oddałaby mu wszystkie P'eniądze świata zanieopisaną ulgę, jaką poczuła, słysząc, że niedaleko znajduje się środek lokomocji.W dłoniach ściskałaupragnioną broń palną.Stała na straży, podczas gdy Michelle pomagała Gandy'emuwstać.-Pani też jest ranna? - spytał, widząc kij, którym się podpierała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.