[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Najpaskudniejszą, jaką kiedykolwiek widziałem -dodał Harry Adler.- Nie przypuszczałem, że możnazastawiać takie ślicznotki nad ziemią.Emmett się skrzywił.- Jak ją ominęliście?- Minutę temu wybiegł jakiś dzieciak.Chyba nie wiedział o pułapce.Wpadł prosto w nią.Przyszpiliło go.Kiedy wyczerpała swoje siły, mogliśmy przemknąć obok.- Emmett, mamy problem - wtrąciła szybko Lydia.- Sylvia! - krzyknął Quinn.- Ona ma Sylvię! Emmett błyskawicznie się odwrócił.Zobaczył Lydięi Quinna u szczytu schodów; patrzyli w otwór.314 - Puść ją! - wrzasnęła Lydia.Emmett podbiegł do niej.U dołu zielonych schodów ujrzał Helen Vickers.Trzymała pistoletmagnetorezonan-sowy przy głowie Sylvii.Skąd wzięła broń?- Jak, u diabła, ona się tu znalazła? - warknął Emmett.- Ukrywała się w cieniu schodów.Złapała Sylvię, kiedy walczyłeś z Matthewsem - wyjaśniła Lydia.- Jeśli ktoś za mną pójdzie, zabiję ją - ostrzegła ochrypłym głosem Helen.- Przysięgam, że to zrobię.- Nikt za tobą nie pójdzie - obiecała Lydia cicho, spokojnie.- Masz na to moje słowo.- Myślisz, że choć na chwilę ci uwierzę? - Twarz Helen wykrzywiała wściekłość.- Wszystko zniszczyłaś,głupia suko.To ja znalazłam ten oniryt.Ja zderezonowałam pierwsze pułapki.Jest mój!Emmett patrzył, jak Helen robi kolejny krok w tył.Jej stopa zahaczyła o coś, co wyglądało jak kupkaśmieci.- Proszę! - wykrzyknął zdesperowany Quinn.- Puść Sylvię!- Zamknij się.Powinnam się była ciebie pozbyć, kiedy tylko przeszedłeś przez te drzwi.Myślałam, że misię przydasz, gdyby zjawili się ludzie z Gildii.Ale okazałeś się tylko jednym wielkim problemem.Powinnam była kazać cię usmażyć i wyrzucić do katakumb.- Helen, pomyśl racjonalnie.Zgubisz się w tych tunelach - perswadowała Lydia.- Nie chcesz chybaumrzeć pod ziemią?- Nie zgubię się.Są stąd inne wyjścia.Spędziłam tu wiele miesięcy.Znam drogę.- urwała.Rozległ sięprzenikliwy krzyk.Mała kupka śmieci, na którą prawie nastąpiła, nagle się poruszyła.Futrzak zmieniłsię w zwinnego315 drapieżnika, którym zresztą był, i w mgnieniu oka wspiął się po spodniach Helen.Wrzasnęła, wściekle waląc wolną ręką.- Co to jest? Zdejmijcie to ze mnie! Zdejmijcie to! Futrzak dosięgnął jej gardła.Drobne zęby błysnęłytuż przy tętnicy.Helen znów krzyknęła.Puściła Sylvię i rzuciła broń na zieloną posadzkę, zaciekle próbując oderwaćFutrzaka od gardła.- Futrzak.- Lydia popędziła w dół po schodach.-Skacz!Kurzak zeskoczył z szyi Helen; wylądował na wszystkich sześciu łapkach i pognał do Lydii.Wyciągnęłaręce, złapała go i przytuliła.Sylvia chwyciła broń, rzuciła się w stronę schodów i wpadła w ramiona Quinna.Emmett zauważył, żeprzejście prowadzące do schodów nagle zaroiło się od ludzi.Usłyszał odgłos kroków Helen biegnącejkorytarzem.- Moglibyście łaskawie zejść mi z drogi? - warknął.-Dopadnę ją.Quinn odwrócił się i zajrzał w tunel.- Ucieka.- Nie ucieknie daleko - zapewniła Lydia.- O czym ty mówisz? - spytał Quinn.- Słyszałaś, co mówiła? Zna inną drogę.- To bez znaczenia.- Lydia chwyciła Emmetta za ramię.- Możesz mi wierzyć.Od kwarcowych ścian odbił się echem kolejny krzyk.Dobiegał z samego serca koszmaru.Rozbrzmiewałdługo; potem zapadła martwa cisza.Emmett uświadomił sobie, że dopiero teraz rozumie znaczenie słów mrożący krew w żyłach".Spojrzał na Lydię.319 - Zastawiłam małą pułapkę w onirycie, kiedy ty rozprawiałeś się z duchem - powiedziała cicho.-Umieściłam ją w korytarzu za nami.Tak na wszelki wypadek.Pomyślałam, że może nas ochronić, jeślibędziemy się musieli wycofać.Przyjrzał jej się uważnie; powoli na jego twarzy pojawił się uśmiech.- Zawsze miło pracować z profesjonalistką. Rozdział 28.Alice Martinez gwałtownie, ze złością rzuciła akta na biurko.- Powinien był pan zgłosić zaginięcie.- Mój siostrzeniec ma osiemnaście lat, a nic nie wskazywało, że popełniono przestępstwo.- Emmett oparłsię o ścianę.- Nie sądziłem, że policja potraktuje tę sprawę poważnie.Alice spojrzała na niego niechętnie.- Znając pańskie koneksje w Gildii? Niech pan nie żartuje.Przetrząsnęlibyśmy całą Poprzeczną Falę.- Zledztwo na taką skalę mogłoby przekonać Vickers i Matthewsa, że powinni pozbyć się Quinna.Zabi-liby go i wrzucili ciało do któregoś z niezbadanych korytarzy.Przecież utrzymywali chłopaka przy życiutylko po to, by wykorzystać go jako zakładnika, gdyby ktoś z Gildii w Rezonansie zaczął go szukać,zanim skończą wydobywać oniryt.Martinez nie wyglądała na zadowoloną, ale Emmett rozumiał taką jej reakcję.Jeśli chodzi o niego, niemiała powodów do narzekań.Bądz co bądz, to on i Lydia podali jej tę sprawę jak na tacy.Dzięki nimdetektyw odnalazła brakujące fragmenty układanki, rozwiązała321 kwestię dwóch morderstw, dokonała kilku aresztowań i ujawniła, że nielegalnie wydobywanolegendarny oniryt.To zapewne ustawi całą jej karierę, pomyślał Emmett.Ale niektórzy ludzie po prostunie dostrzegają jasnych stron życia.Aatwo przyszło mu zignorować irytację Martinez, ale chłodny dystans Lydii go martwił.Obserwował,jak lakonicznie odpowiada na pytania Alice.Siedziała sztywno na krześle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •