[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A o Caymanach, nawet przy maksimum dobrej woli, niej można tego powiedzieć?- Nawet przy maksimum dobrej woli.- A więc, kiedy już wszystko poszło Caymanom jak po maśle: ciało pomyślnie zidentyfikowane, sąd orzekł o śmierci wskutek nieszczęśliwego wypadku, pojawiasz się ty i wywracasz wszystko do góry nogami - Frankie zadumała się.- „Dlaczego nie Evans?” - powtarzał Bobby w zamyśleniu.Wiesz, nie mam pojęcia, co u licha w tym zdaniu mogłoby napędzić komuś stracha?- Ba, nie rozumiesz go.To tak, jak przy układaniu krzyżówki.Dajesz opisy haseł, które wydają ci się dziecinnie proste i jesteś strasznie zdziwiony, kiedy ludzie nie potrafią odgadnąć ich znaczenia.„Dlaczego nie Evans?” musi mieć dla nich okropnie ważne znaczenie, a nie zdają sobie sprawy z tego, że dla ciebie to puste słowa.- To świadczy o ich głupocie.- Pewnie, że tak.Ale mogą też myśleć, że Pritchard powiedział jeszcze coś, co wyleciało ci z głowy, ale może ci się przypomnieć w swoim czasie.Po prostu nie chcieli ryzykować.Było bezpieczniej cię unieszkodliwić.- Podjęli duże ryzyko.Dlaczego nie zaaranżowali kolejnego „wypadku”?- O, co to, to nie.To byłaby z ich strony głupota.Dwa wypadki w ciągu tygodnia? To by zasugerowało jakiś związek przyczynowo - skutkowy między nimi, śledztwo mogłoby wrócić do pierwszego.Nie, ich metoda, chociaż prostacka, jest sprytna.- Ale powiedziałaś przedtem, że niełatwo jest zdobyć morfinę.- To prawda.Rejestrowane recepty i tak dalej.Tak! To jest jakaś wskazówka.Ktokolwiek to zrobił, musiał mieć ułatwiony dostęp do źródeł morfiny.- Lekarz, pielęgniarka, aptekarz - poddał Bobby.- Albo.Pomyślałam o przemytnikach narkotyków.- To już przesada, nie mnóżmy rodzajów przestępstw.- Popatrz, zaletą tego rozwiązania jest brak widocznego motywu.Nikt nie korzysta na twojej śmierci.Co wtedy myśli policja?- Że to szaleniec.I tak właśnie pomyśleli.- A widzisz? Dziecinnie proste.Bobby roześmiał się nagle.- Co cię tak rozbawiło?- Pomyśl, jacy muszą być rozczarowani i wściekli.Tyle morfiny na marne.Dawka, którą można wysłać na tamten świat Pięć lub sześć osób.A ja żyję i mam się dobrze.- Oto jeden z przejawów ironii losu - filozoficznie stwierdzić Frankie.- Pytanie brzmi: co zrobimy teraz?- O, mnóstwo rzeczy - odparta szybko.- Na przykład, co?- No, trzeba dowiedzieć się o zdjęcia, czy były dwa czy jedno.Sprawdzić, czy i gdzie Bassington-ffrench poszukiwał domu.- Posłuchaj, Frankie, zastanów się.Dam głowę, że Bassington-ffrench należy do tych, których nie da się złapać na głupi błędzie.Okaże się poza wszelkimi podejrzeniami.Będzie czysty jak łza.Nie tylko nie doszukasz się jego związku z zabitym, ale na pewno okaże się, że miał murowany powód, żeby być tutaj.Może i wymyślił sobie to polowanie na dom ad hoc, ale załóż, się, że potem zaczął się tym zajmować naprawdę.Nie mógł się narażać na sytuację typu: „w pobliżu miejsca wypadku widziano tajemniczego przybysza”.Wydaje mi się, że nie posunął się do kłamstwa, Bassington-ffrench to jego prawdziwe nazwisko i że to jeden z takich, co to zawsze są poza wszelkimi podejrzeniami.- Tak.- Frankie znów się zamyśliła.- Twoja dedukcja jest bez zarzutu.Na pewno nie uda nam się znaleźć żadnych związków Bassington-ffrencha z Alexem Pritchardem.W takim razie zastanówmy się, czy wiemy, kim był nieboszczyk.- I tu zaczyna się problem.- Sprawa identyfikacji ciała musiała być kluczowa dla Caymanów, stąd ta cała mistyfikacja.To było ryzykowne.- Zapominasz, że pani Cayman zidentyfikowała ciało prawie natychmiast.Nawet jeżeli były jakieś zdjęcia w gazetach, to ludzie mogliby najwyżej powiedzieć: „Zobacz jak ten Pritchard, co spadł z klifu, jest bardzo podobny do pana X”.- Tu było z pewnością jeszcze coś.X musiał prowadzić taki tryb życia, że jego nieobecność nie zwraca uwagi.Nie mógł te, być rodzinny typ, którego żona zaraz poleci na policję i zgłosi jego zaginięcie - zauważyła bystro.- Jeden zero dla ciebie, Frankie.- Musiał właśnie wybierać się za granic? albo dopiero co przyjechać.Był ogorzały, jakby wrócił z polowania na grubego zwierza w Afryce.Zapewne nie miał bliskich krewnych, którzy wiedzieliby, gdzie się podziewa.- Jesteśmy mistrzami dedukcji.Mam nadzieję, że nasze rozumowanie nie prowadzi w maliny.- Wszystko możliwe.Ale sądzę, że to, do czego doszliśmy dotychczas, jest solidnie umotywowane.Oczywiście zakładając, że cały ten szaleńczo nieprawdopodobny pomysł jest prawdziwy.Frankie niedbałym gestem zbyła uwagę o szaleńczym nie - prawdopodobieństwie.- Najważniejsze, co teraz robić.Wydaje mi się, że możemy uderzyć z trzech stron.- Proszę, mów dalej, Sherlocku.- Po pierwsze - ty.Targnęli się na twoje życie.Pewnie spróbują znowu.Musimy zastawić na nich pułapkę.Używając ciebie jako przynęty, rzecz jasna.- Nie, dziękuję bardzo - rzekł Bobby z pełnym przekonaniem.- Tym razem miałem szczęście, ale następnym mogę się nie wywinąć, zwłaszcza gdyby zechcieli posłużyć się tępym narzędziem.Właśnie postanowiłem bardziej dbać o siebie w przyszłości.Pomysł z przynętą uważam za skreślony.- Tego się, niestety, obawiałam - westchnęła.- Gdzie ci mężczyźni! Tata twierdzi, że dzisiejsza młodzież lęka się niewygód, niebezpieczeństw i czarnej roboty.Wielka szkoda.- Wielka szkoda - powtórzył Bobby, ale powtórzył to z pewnością siebie.- Jaki mamy plan alternatywny?- Wziąć na tapetę zdanie: „Dlaczego nie Evans?”.Przyjmijmy, że nieboszczyk przyjechał tu spotkać się z jakimś Evansem.Gdyby udało nam się znaleźć Evansa.- Ilu twoim zdaniem Evansów - wtrącił się Bobby - mieszka w Marchbolt?- Jakieś siedem setek - wyraziła przypuszczenie Frankie.- Co najmniej! Może tą drogą uda nam się coś osiągnąć, bardzo wątpię.- Możemy sporządzić listę wszystkich Evansów i pójść tylko do tych, którzy.- I o co ich pytać?- No właśnie.Jest pewna trudność.- Musielibyśmy wiedzieć coś więcej.Wtedy możemy do tej koncepcji.A jaki mamy plan numer trzy?- Bassington-ffrench.Tu mamy jakiś punkt zaczepienia.Nazwisko jest niespotykane.Zapytam ojca.Zna te wszystkie hrabiowskie rody wraz z odgałęzieniami.- Dobra.Tu mamy jakieś możliwości.- A tak w ogóle, to zabieramy się do tego?- Jasne, że tak.Myślisz, że po to łyknąłem pół grama morfiny, aby teraz spocząć na laurach?- Duch bojowy w narodzie nie upada.- A poza tym muszę zmyć hańbę płukania żołądka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •