[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczynając od Brytyjczyków.Zwłaszcza od nich.W końcu to oni rządzili kiedyś Pakistanem i wciąż mieli tam dobre kontakty.W Islamabadzie Secret Intelligence Service wciąż była silna i działała ręka w rękę z jeszcze większą maszynerią CIA.Obie służby miały dostać wiadomość od Tropiciela.Jego następnym posunięciem było zebranie całej biblioteki przemówień Kaznodziei, zamieszczonej na stronie dżihadystów.Czekało go wiele godzin słuchania kazań, które tamten wrzucał do internetu od blisko dwóch lat.Przesłanie Kaznodziei było proste i może dlatego okazało się tak skuteczne w radykalnym nawracaniu na jego własny, absolutnie skrajny dżihadyzm.Żeby być dobrym muzułmaninem, mówił do kamery, trzeba szczerze i głęboko kochać Allaha, niech będzie błogosławione imię Jego, i Jego proroka Mahometa, niech spoczywa w spokoju.Ale same słowa nie wystarczą.Prawdziwie wierzący czuje potrzebę przekucia swojej miłości w czyn.Czynem tym może być jedynie ukaranie tych, którzy wytoczyli wojnę Allahowi i Jego ludowi - ogólnoświatowej muzułmańskiej umma.Wśród nich prym wiodą Wielki Szatan, czyli Stany Zjednoczone, i Mały Szatan - Wielka Brytania.Za to, co już zrobili i co czynią codziennie, spotka ich nieuchronna kara, której wymierzenie jest świętym obowiązkiem.Kaznodzieja wzywał swoich widzów i słuchaczy, żeby nie ufali innym, nawet tym, którzy twierdzą, jakoby myśleli podobnie.Bo nawet w meczecie znajdą się zdrajcy gotowi wydać prawdziwie wierzącego za złoto niewiernych.Dlatego prawdziwie wierzący powinien nawrócić się na prawdziwy islam w skrytości swojego ducha i nikomu nie ufać.Powinien się modlić w samotności i słuchać wyłącznie jego, Kaznodziei, bo to on pokazuje Prawdziwą Drogę.Ta zaś wymaga, by każdy nawrócony zadał niewiernym jeden cios.Przestrzegał przed obmyślaniem skomplikowanych spisków związanych z użyciem dziwnych związków chemicznych albo korzystaniem z pomocy wielu wspólników, bo ktoś z pewnością zwróci uwagę na zakup bądź składowanie elementów do budowy bomby albo jeden ze wspólników zdradzi.Więzienia niewiernych pełne są braci podsłuchanych, podpatrzonych, wyszpiegowanych lub zdradzonych przez tych, którym - ich zdaniem - mogli zaufać.Przesłanie Kaznodziei było równie proste, jak śmiercionośne.Każdy prawdziwie wierzący powinien znaleźć jednego znanego kafira w społeczności, do której trafił, i wysłać go do piekła, a sam, z błogosławieństwem Allaha, umrzeć spełniony, wiedząc, że idzie do wiecznego raju.Było to rozwinięcie filozofii „Zrób to” Awlakiego, tyle że lepiej wyrażone i bardziej przekonujące.Jego maksymalna prostota pozwalała łatwiej podejmować decyzje i działać w warunkach izolacji.A stale wzrastająca liczba zupełnie przypadkowych zabójstw w obu wybranych na cel ataku krajach jasno świadczyła o tym, że nawet jeśli ten przekaz docierał tylko do ułamka procenta młodych muzułmanów, to i tak powstała armia licząca tysiące ludzi.Tropiciel sprawdzał odpowiedzi napływające ze wszystkich agencji amerykańskich oraz ich brytyjskich odpowiedników, jednak w krajach islamskich nikt nigdy nie słyszał o Kaznodziei, czemu zapewne nie należało się dziwić, skoro przydomek ten, z braku lepszego pomysłu, nadano mu na Zachodzie.Ale to oczywiste, że ten człowiek skądś pochodził, gdzieś mieszkał, skądś nadawał te przemówienia, no i miał imię i nazwisko.Tropiciel nabrał przekonania, że odpowiedzi znajdują się w internecie.A jednak eksperci komputerowi z Fort Meade, choć niemal geniusze, ponieśli sromotną porażkę.Ten, kto umieszczał kazania w sieci, robił to tak, że nie dało się wyśledzić ich pochodzenia, ponieważ na pozór wywodziły się z wielu różnych źródeł, a następnie krążyły po całym świecie, podszywając się pod setki adresów, z których każdy mógł być prawdziwym źródłem przekazu… ale wszystkie były fałszywe.• • •Tropiciel nie zgadzał się, by ktokolwiek, choćby był najdokładniej sprawdzony przez służby bezpieczeństwa, przychodził do jego leśnej kryjówki.Jemu także udzieliła się obsesja na punkcie tajemnicy, motywująca wszystkich w jednostce.Poza tym, jeśli tylko mógł tego uniknąć, nie lubił bywać w innych biurach na terenie aglomeracji waszyngtońskiej.Wolał, żeby widziała go wyłącznie osoba, z którą chciał rozmawiać.Więc choć miał świadomość, że wyrabia mu to reputację dziwaka, najchętniej umawiał się w przydrożnych zajazdach.Pełna anonimowość - nieznane twarze, zarówno pracowników baru, jak i klienteli.Właśnie w takim zajeździe przy szosie do Baltimore spotkał się z komputerowym specem z Fort Meade.Obaj siedzieli, mieszając paskudną kawę.Znali się z wcześniejszych śledztw.Człowiek, z którym umówił się Tropiciel, uchodził za najlepszego komputerowca w całej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, a taka łatka to nie byle co.- A więc dlaczego nie możecie go namierzyć? - zapytał Tropiciel.Człowiek z NSA łypnął spode łba na swoją kawę i pokręcił głową, kiedy czekająca w pobliżu kelnerka podniosła dzbanek z dolewką.Kobieta odeszła nieśpiesznie.Gdyby ktoś zajrzał do boksu, zobaczyłby dwóch mężczyzn w średnim wieku: jeden był wysportowany i muskularny, drugi blady od przesiadywania w biurze bez okien i otyły.- Bo jest kurewsko cwany - odparł w końcu facet z NSA.Nie znosił, gdy ktoś mu się wymykał.- Wyjaśnij - zażądał Tropiciel.- Jeśli możesz, językiem zrozumiałym dla laika.- Prawdopodobnie nagrywa swoje kazania kamerą cyfrową albo na laptopie.Nie ma w tym nic dziwnego.Przekaz nadaje z witryny Hegira.Tak się nazywa ucieczkę Mahometa z Mekki do Medyny.Tropiciel zachował kamienną twarz.Nie potrzebował wykładów na temat islamu.- Możecie wyśledzić Hegirę? - spytał.- Nie ma potrzeby.To tylko nośnik.Kupił ją od jakiejś trefnej firmy z Delhi, która wypadła już z interesu.Kiedy chce rozprzestrzenić nowe kazanie na cały świat, wrzuca je na Hegirę, ale ukrywa swoją prawdziwą lokalizację, wysyłając współrzędne z różnych zakątków świata i dodatkowo odbijając wiadomość z setki kolejnych komputerów, których właściciele z pewnością nie mają pojęcia o roli, jaką odgrywają w tym procederze.W końcu wychodzi na to, że kazanie mogło być wrzucone do sieci gdziekolwiek.- A jak się zabezpiecza przed wyśledzeniem tego łańcuszka dywersji?- Tworząc serwer proxy, żeby sfałszować protokół internetowy; IP to coś w rodzaju naszego adresu domowego, wraz z kodem pocztowym.Wypuszcza do sieci malware, tworząc botnety, które wykorzystują zainfekowane komputery jako serwery proxy, żeby jego kazanie odbijało się po całym świecie.- Przetłumacz.Człowiek z NSA westchnął.Przez całe życie w rozmowach z kolegami posługiwał się cyberżargonem, a oni doskonale wiedzieli, o czym mówi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •