[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jej szczupłe palce zacisnęły się mocniej na wędce i Joseph wes-tchnął.Położyła dłoń na jego wełnianym rękawie.- Josephie, dobrze wiesz, że wcale nie chcę być tutaj, że jestem tu wię-ziona przez hrabiego.Nie pomożesz mi? - Mylnie potraktowała jego milczeniejako oznakę niezdecydowania.- W porcie są statki, angielskie statki.Widzia-łam je, kiedy wpływaliśmy do miasta.Mogę zdobyć pieniądze.Wiem, że tomożliwe.Możemy to tak urządzić, że hrabia uwierzy, że uderzyłam cię i ucie-kłam.Zobaczysz, nie będzie mógł cię za to winić.Proszę, pomóż mi.musiszmi pomóc!Joseph podniósł pomarszczoną dłoń.SR- Madonna, dlaczego ty właściwie nie chcesz poślubić hrabiego? - Niebyła przecież głupia i wiedziała, że hrabia jest wysoko urodzony, utytułowany izamożny.Na dodatek wszystkie damy, które spotkał, uważały hrabiego za nie-zwykle atrakcyjnego, to znaczy wszystkie oprócz tej jednej.- Nie życzę sobie, żeby moje imię kojarzone było z jego nazwiskiem.Nigdy za niego nie wyjdę.- Ale dlaczego, madonna?- Twój pan, Josephie, porwał mnie w przeddzień mojego ślubu.Udawałprzyjazń nie tylko przed moim bratem, ale nawet przed moim narzeczonym.A więc był inny, którego nosiła w sercu.Na pewno nie minęło jeszczedość czasu, żeby mogła o tamtym zapomnieć.- Rozumiem, że niejeden uznałby czyny kapitana za okrutne.Ale mniesię widzi, madonna, że cały ten jego trud to dowód uczucia.- Nie pomożesz mi?- Nie, madonna.Cassie pokiwała tępo głową i nie poruszała więcej tego tematu.Z wiel-kim zdumieniem zauważyła, że zdążyła się do Josepha mocno przywiązać.Byłniezmiernie cierpliwy i nigdy jej nie osądzał, nawet jeśli zdarzyły jej się wybu-chy złego humoru.Nic nie mówił, tylko patrzył na nią jasno i łagodnie spodkrzaczastych siwych brwi.Wyżyła się na nim poprzedniego dnia, gdyż nie po-zwolił jej odwiedzić portu.Wiedziała, że wykonuje tylko rozkazy hrabiego, alenie mogła się opanować.%7łałowała, że w ogóle się do miasta wybrali, choć zdrugiej strony bardzo się jej podobały wystawy sklepowe, urzekły ją kwiaciar-ki, które wyczarowywały bukiety cudnej urody i smakowała jej mocna włoskakawa, którą pili pod parasolem na Via Balbi.Joseph pokazał jej też PalazzoReale, wspaniałą budowlę, otoczoną innymi świetnymi pałacami postawionymiSRprzy tej ulicy.Opowiadał jej o pełnych przepychu komnatach Palazzo, olśnie-wających barwach arrasów i pastelowej subtelności fresków.Poczuła nagle pociągnięcie na końcu wędki i gwałtownie się od niegoodwróciła.- Bierze! - zawołała i wyciągnęła rybę.Wrzucając trzepoczącego pstrąga do koszyka, kątem oka zerknęła na pro-fil Josepha.Była wobec niego niesprawiedliwa.- Josephie, wybacz mi proszę.Zachowywałam się potwornie.- Może raz czy dwa - odpowiedział spokojnie, chwytając za wiosło, bypomóc jej dopłynąć do brzegu.- Ale dość już o tym, madonna.Przez kilka minut w milczeniu pracowali przy żaglu.Cassie wreszcieprzerwała ciszę.- Wiem, Josephie, że jesteś Korsykaninem.Hrabia opowiadał mi, że Kor-syka i Genua walczyły ze sobą, aż genueńczycy przekazali wyspę Francuzom.Jak to jest, że pracujesz dla wrogów swojej ojczyzny?Jego pomarszczona twarz przybrała zamyślony wyraz.- Jestem lojalny wobec jego lordowskiej mości, madonna, nie zaś tychprzeklętych genueńskich kupców, którzy od lat próbowali złamać dumę mo-jego narodu.- Dlaczego wzbudza on taką lojalność?- Ach, to długa historia i nie nadaje się, jak sądzę, dla niewinnych uszu.- Jeśli ty mi nie powiesz, Josephie, to będę musiała zapytać hrabiego.Jej lekkie rozdrażnienie wydało mu się zabawne.- To twoje prawo, madonna.A jego lordowska mość - wzruszył ramio-nami - ma prawo zdecydować, czy ci o tym opowie.SRZmarszczyła czoło, ale nic nie odpowiedziała.Zacumowali przy przystanii udali się do willi.Zostawiła Josepha przy bramie z Sordellem, który wyraznieuwielbiał starszego marynarza, i poszła do ogrodów.Rozdział 15Cassie siedziała na krześle przed toaletką w samych tylko halkach i szla-froku.Rosina stała za nią z pudernicą w ręku i zamierzała pokryć jej złocistewłosy białym pudrem.Powstrzymał ją jednak głos hrabiego:- Nie, Rosino - powiedział, podchodząc z leniwym wdziękiem.- Niechcę, żebyś pudrowała włosy panienki.Klasyczne uczesanie tak, ale bez pudru,który by zakrył naturalny kolor włosów.Cassie, choć sama bez entuzjazmu myślała o czekającym ją zabiegu, od-wróciła się gwałtownie i powiedziała ostro po angielsku:- Czy ty chcesz kontrolować całe moje życie, milordzie? Musisz mi na-wet wydawać rozkazy, kiedy się ubieram?Czarna brew powędrowała w górę, a twarz hrabiego wyrażała kompletnezaskoczenie.- Tak się składa, że wiem o twojej niechęci do pudrowania fryzur.Myśla-łem, że kazałaś Rosinie to zrobić, gdyż sądziłaś, że sprawisz mi tym przyjem-ność.Cassie nie pofatygowała się z odpowiedzią na tę prowokację, odwróciłasię bowiem do niego i była pod wielkim wrażeniem tego widoku.Wyglądałoszałamiająco w bogatym stroju wieczorowym z czarnego aksamitu.Kilkawarstw puszystej śnieżnobiałej koronki pyszniło się na nadgarstkach i na szyi,a naturalnie czarne upudrowane włosy dorównywały bielą koronce.Leżały naSRkarku związane czarną aksamitną tasiemką.Przy całym swoim rozgoryczeniunie mogła nie zauważyć, że wyglądał królewsko.- Tak się cieszę, że przychylnie oceniasz moją aparycję - stwierdził melo-dyjnym głosem.- Rzeczywiście nie wyglądasz najgorzej - rzuciła i odwróciła się z powro-tem do lustra.Usiadł obok niej, elegancko zakładając nogę na nogę i przyglądał się, jakRosina zaplata jej włosy w stylowy warkocz wokół głowy, spod którego spły-wają na plecy ciężkie pukle.Fryzura stanowiła doskonałe dopełnienie lawen-dowej sukni o dużym kwadratowym dekolcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]