[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza ich plecami, w głębi ulicy dostrzegła Casona Murdocka, któryz daleka przyglądał się temu wszystkiemu.I nagle poczuła coś zupełnieniespodziewanego.zdała sobie sprawę, że chciałaby być tam przy nim.To była najprawdziwsza tęsknota.Przypomniała sobie wszystkietak dziwne i tak ją samą zaskakujące reakcje swego ciała  poczynającod momentu, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy.Nagle miałanieprzepartą ochotę, żeby zostawić tych wszystkich gadających jedenprzez drugiego ludzi i pobiec do Casona.Podziękować za to, co dla niejzrobił.I pozwolić, żeby wziął ją w swe mocne ramiona.Poczuła, że zasycha jej w ustach.Coś jest z nią nie w porządku.Takich myśli nie może mieć córka powszechnie szanowanego szeryfa.Jak w ogóle mogła czuć pociąg do kogoś, kto był synem przestępcy imordercy?47emalutkausoladnacs 4Następny ranek Rosellen rozpoczęła tym samym, czym pózno wnocy zakończyła poprzedni wieczór  długimi i męczącymirozmyślaniami.W starych butach i grubych zimowych skarpetkach,które włożyła, żeby jakoś chronić obtarte i obolałe stopy, chodziła lam iz powrotem po swym pokoiku, wpatrując się niewidzącym wzrokiem wrosnące tuż za oknem drzewa.Choć nie zjadła śniadania  podobnie jakwczoraj kolacji  nie odczuwała głodu.Nie czas na jedzenie, kiedy masię tyle rzeczy do przemyślenia.Nad wczorajszym incydentem z tym zbyt łatwo sięgającym porewolwer poszukiwaczem złota przeszła już właściwie do porządku.Mogła o tym myśleć zupełnie spokojnie i niemal bez wrażenia.Znaczniegorzej wyglądała sprawa konfliktu z braćmi, którzy nadal nie tylko niepopierali jej zamiaru zostania szeryfem, ale w dodatku chyba byli golowiwręcz namawiać Waltera, by jednak zgłosił swoją kandydaturę.Wtedyoczywiście, nie miałaby już żadnych szans.Nie opuszczał jej też niepokój na myśl o tym, że Gayla mogłabymimo wszystko rozgłosić w mieście te swoje chore wymysły na tematojca.I wreszcie pozostawała sprawa najtrudniejsza.Paląca prawda,której nie dało się już dłużej ukrywać, nawet przed sobą.Cason Murdock.Widziała go ledwie dwa razy, a mimo to wywarł na niej silniejszewrażenie, niż jakikolwiek inny mężczyzna w całym jej dotychczasowymżyciu.Każdego z tamtych mogła łatwo zakwalifikować do jednej z dwóchkategorii  albo przypominali jej któregoś z braci, albo byli jakośpodobni do ojca.Ale Cason Murdock nie mieścił się w żadnej z nich, dlaniego trzeba byłoby stworzyć coś specjalnego.Choćby dlatego, żeobudził w niej zupełnie nowe uczucia, których dotąd nie znała.I choćnawet przed samą sobą przyznawała to bardzo niechętnie, w gruncie48emalutkausoladnacs rzeczy była szczęśliwa, że poprzedniej nocy stanął przy niej, by jejpomóc.Coś dziwnego działo się z nią, gdy tylko na niego popatrzyła.Przypomniała sobie to wczorajsze tak nagłe i niemal nieodpartepragnienie, żeby zostawić wszystkich  rodzinę, znajomych i nie-znajomych  i biec do niego, by znalezć ukojenie w jego ramionach.Jak to w ogóle było możliwe? Przecież jednocześnie trwało w niejniezachwiane przekonanie, że nienawidzi tego człowieka, tak jak iwszystkiego, co się z nim wiązało.Dlaczego więc, gdy tylko przymykałaoczy, natychmiast widziała go takim, jakiego go zapamiętała  choćby zwczorajszego wieczoru, kiedy tak ironicznie przyglądał się temu całemukołowrotowi swoich i obcych, składających jej gratulacje,wypowiadających słowa pochwały albo przestrogi.A ona widziała tylkojego, nie ich.Dlaczego nie potrafiła wyrzucić go ze swoich myśli? Dlaczego takwyraznie pamiętała jego smukłe palce, długie mocne nogi, szczupłebiodra i wysoką sylwetkę? I tę siłę, która z niego promieniowała, tępewność siebie.Czemu aż tak ją zabolało to, że za pierwszym razempotraktował ją zdawkowo i lekceważąco?Przecież nic dla niej nie znaczył.Nigdy dotąd nie przejmowała siętym, jak na nią patrzą tacy czy inni mężczyzni.Nie zwracała na touwagi.Miała swych braci i miała ojca, i to jej wystarczało.Nikogoinnego po prostu nie potrzebowała.Aż do momentu, kiedy zobaczyłaCasona.Mimo wszystko trzeba było teraz przestać o nim myśleć.Za niecałągodzinę miała się spotkać z panem Vestly i paroma innymi radnymi.Tobyła dla niej okazja, żeby formalnie zgłosić zamiar kandydowania nastanowisko szeryfa Makowego Wzgórza.Drzwi pokoju uchyliły się i pojawiła się w nich matka, jak zawsze wkuchennym fartuszku.Popatrzyła na córkę z pewnym niepokojem.49emalutkausoladnacs  Już od rana słyszę, jak chodzisz po pokoju tam i z powrotem powiedziała. W końcu wydepcesz dziurę w dywanie. Nie ma obawy  odpowiedziała Rosellen, starając się, byzabrzmiało to możliwie beztrosko. To bardzo dobry dywan. No właśnie, bardzo dobry i bardzo drogi.Twój ojciec zapłacił zaniego mnóstwo pieniędzy, więc nie powinnaś tego lekceważyć.Rosellen drgnęła mimo woli, ukłuta nieprzyjemną myślą, ale teżnatychmiast skarciła się za nią.To, że dywan był taki drogi, wcaleprzecież nie oznaczało, że ojciec musiał rabować banki. Musimy się teraz bardzo liczyć z pieniędzmi, moja droga  mówiładalej matka. To, co zdołałam odłożyć jeszcze przed śmierciąHenry'ego, właściwie już się rozeszło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •