[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyś była mę\czyzną, zabiłby cię.Charley patrzyła na nią wytrzeszczonymi ze zdumienia oczami. Dlaczego? Co to znaczy? Wą\ strze\e flakonika.O nic nie pytaj, Charley.Po prostu w to uwierz  odparła Anna, poczym pospiesznie zwróciła się do Toby ego: Znajdz Ibrahima.On wie o tym wę\u.Będzie wiedział, co zrobić.Mo\e zadzwonimy doOmara i powiemy mu, \eby ostrzegł Andy ego. Nie! Nie zostawiajcie mnie!  Charley przywarła do Toby ego. A co z mę\czyznąw mojej kabinie?! Nie zostawimy cię, Charley  westchnął Toby i popchnął ją ku Annie. Zostańcie tu obie.Zobaczę, czy uda mi się znalezć Ibrahima.Gdy zniknął, Anna zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Jeśli nie uda się nam skontaktować z Omarem, będziemy musieli sami znalezć grupę.Andyjest draniem, ale nie zasługuje na to, by umrzeć.Będziemy więc musieli znalezć jakiś sposób, \eby go ostrzec.Wynająć autokar albo taksówkę.Ile masz pieniędzy, Charley? Będą nampotrzebne. Wyciągnęła spod łó\ka buty, następnie zaś wyjęła z walizki pamiętnik i wło\yła godo torby podró\nej. Będą ci potrzebne jakieś rzeczy? Zabierzemy je po drodze.Dokąd poszedłToby? Wysłałaś go, \eby szukał Ibrahima  przypomniała jej Charley, a potem chwyciła się zabrzuch. Chyba będę wymiotować.Anna wskazała jej ubikację, a potem, próbując ignorować dochodzące stamtąd odgłosy,automatycznie sięgnęła po kapelusz od słońca, okulary oraz przewodnik i wrzuciła je do torbywraz z butelką wody mineralnej.Zanim wrócił Toby, Charley wynurzyła się z toalety jeszczebledsza ni\ kiedykolwiek, Anna zaś była gotowa do drogi. Rozmawiałem z kapitanem.Nic nie wie; ani gdzie się teraz znajdują uczestnicy wycieczki,ani te\, gdzie mo\e być Ibrahim, chocia\ sądzi, \e pojechał odwiedzić znajomych w jednejz wiosek.Polecił jednak znalezć dla nas taksówkę, która za dziesięć minut będzie czekać przytrapie. Nie zostawiajcie mnie!  Charley przywarła do obojga. Nie wrócę do swojej kabiny.Niemo\ecie mi tego zrobić.On mnie zabije! Nie zostawiamy cię, Charley  powiedział łagodnie Toby, starając się oderwać ręcedziewczyny od swego rękawa. Mo\esz pojechać z nami albo zostawimy cię w hotelu.Byłabyśtam bezpieczna.Charley pokręciła głową. Nie podoba mi się to wszystko.Chcę wracać do domu. Hotel mo\e załatwić ci wszystko, jeśli naprawdę tego chcesz  odparł Toby i spoglądającnad jej głową ku Annie, dodał:  Myślę, \e to właściwa decyzja.Charley nie mo\e zostać nastatku i nie mo\e jechać z nami.Mamy do przebycia około dwustu pięćdziesięciu kilometrów.Topotrwa kilka godzin.Anna weszła do kabiny Charley, podczas gdy ona sama stała uczepiona Toby egow korytarzu.Kabina była pusta.Anna przystanęła na chwilę, rozglądając się wokół i nasłuchując.Czuła, \e pod wpływem ostatnich wydarzeń jej zmysły są jakby wyostrzone; spostrzegła te\, \eufa własnej intuicji bardziej ni\ kiedykolwiek przedtem.Intuicja mówiła jej zaś, \e nic tu nie ma;w ka\dym razie nic, czego nale\ałoby się bać.Wzięła podró\ną torbę Charley, zgasiła światłoi zamknęła za sobą drzwi, modląc się \arliwie, aby kapłan bogini Sachmet pozostał tam, gdziejest, i nie podą\ył za nimi.Na nabrze\u czekał czarny samochód.Młody mę\czyzna siedzący za kierownicą miał nasobie zachodnie ubranie i gdy wsiedli, z szacunkiem powitał Toby ego.Szybko uruchomiłsamochód i ruszyli na południe.Wkrótce auto zatrzymało się przed hotelem Old Cataract.  Zaczekaj tutaj  rzekł Toby do Anny, po czym wziął Charley pod rękę i pomógł jej wysiąśćz samochodu. To potrwa pięć minut.Kiedy zniknęli w hotelowym westybulu, Anna zmarszczyła brwi, a potem wzruszyłaramionami.Była zbyt zmęczona, by się zastanawiać.Jeśli Toby postara się, by zaopiekowano sięCharley teraz, to bardzo dobrze.Zastanawiała się jednak, jak zamierza załatwić to pózniej.Minęło piętnaście minut, zanim Toby wrócił, i Anna się zdrzemnęła.Obudziła się, gdyotworzył drzwiczki samochodu i wydał kierowcy kilka krótkich poleceń.Gdy ruszyli, powiedziałz zadowoleniem: Dojdzie do siebie.Zajmą się nią.Odbyłem kilka rozmów telefonicznych.Ktoś zajrzy doniej rano i sprawdzi, czy dobrze się czuje.Mo\e tu zostać do czasu, gdy udamy się w podró\powrotną do Luksoru, albo załatwią jej bilet na wcześniejszy samolot do domu.Zorganizowałemrównie\ wszystko dla nas.Na południe od Asuanu rozciąga się strefa militarna.Pomyślałemwięc, \e sprawdzę, czy w takim wypadku musimy mieć przepustki, by przejechać przez pustynię rzekł, opierając się na siedzeniu obok niej. I co, musimy? Wszystko załatwione.Nie ma problemu.Spojrzała na niego kątem oka. Jesteś pewien? Całkowicie.A teraz postaraj się zasnąć.Obudzę cię, gdy dojedziemy na miejsce. Toby, co się stanie, jeśli kapłan bogini Sachmet dostanie ją w ręce? Jeśli wróci, gdyCharley będzie sama?  zapytała, z dr\eniem otulając się ciaśniej swetrem zarzuconym naramiona. Personel hotelu będzie jej pilnować.Jeśli cokolwiek się zdarzy, wezwą lekarza. A co lekarz mógłby tu zrobić? Toby wzruszył ramionami. Niebawem wrócimy do Asuanu, Anno.Prawdopodobnie póznym wieczorem.Mo\emy te\zatelefonować z Abu Simbel.To przecie\ nie jest na końcu świata.Kiedy znajdziemy Andy egoi uwolnimy go od flakonika, problem przestanie istnieć  powiedział, a po chwili milczeniadodał:  Chyba \e oczekujesz, i\ ja go dotknę.Anna uśmiechnęła się ponuro. Nie, nie oczekuję, \e go dotkniesz. Straciła oddech, gdy samochód podskoczył nawyboju, niemal rzucając ją na Toby ego. Z przykrością myślę, \e mógłbyś zostać połkniętyprzez wę\a.Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Ja tak\e, wierz mi.Zapanowała długa cisza, gdy taksówka z klekotem kluczyła ulicami w drodze kupołudniowym krańcom miasta.Główne ulice oświetlone były jasno, boczne zaś tonęływ ciemności.Okiennice domów pozamykano dla ochrony przed zimnym wiatrem nocy.  Toby?  Anna znów szeroko otworzyła oczy. Słucham  zapytał, biorąc ją za rękę. A jeśli przyjedziemy za pózno? Nie spóznimy się  zapewnił, mocno ściskając jej dłoń. Je\eli nic się nie zdarzy,dotrzemy tam w porę.Jestem tego pewien. 12Hymn chwały zanoszę do ciebie, o bo\e, dzięki któremu chwila biegnie naprzód, którymieszkasz wśród wszelkich tajemnic, o ty, Opiekunie Słowa, Które Mówi.KSIGA UMARAYCHDom stał opustoszały.Wszyscy wiedzieli o cią\ącej na nim klątwie: ka\dy, kto tu mieszkał,umierał.Ale czas mija.Osady i wsie znikają same.Cegły zrobione z mułu rzecznego le\ąrozsypane w pustynnym wietrze.Nieliczne ocalałe domy, opuszczone przez ludzi, pochłaniapiasek.Kapłani  bezcielesne widma bez \yciodajnej krwi męskiej energii  słabną.Spoglądają kusłońcu i księ\ycowi, szukając mocy przetrwania w nich oraz w podmuchach pustynnego wiatru,i krą\ą, sycąc się jedynie wzajemną nienawiścią.I znów mę\czyzni i chłopcy przechodzą tą drogą; zawsze baczni; zawsze świadomi, \e dlanielicznych szczęściarzy mul i osad tysiącleci mo\e oznaczać bogactwo i sławę.Pewienmę\czyzna przystaje, wbija kilof w jedno miejsce, potem w drugie.Widzi błysk szkła i rozkopujepiasek, by odsłonić le\ącą w nim niewielką ampułkę.Jest ładna, interesująca.Kto wie, mo\enawet bardzo stara.Mę\czyzna podnosi ją, ociera galabiją i chowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •