[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabawiłemsię więc w nastoletniego Laurence'a 01iviera i postanowiłem udawać, \e go nie dosłyszałem.Dałem mu znać, by mówił głośniej, i niby od niechcenia wyciągnąłem bilety, by je zobaczył.'Wyrwał mi je, oświetlił latarką, zaśmiał się szyderczo i powiedział:- Wasze miejsca są na jaskółce.- I wskazał na coś, co początkowo wziąłem za dach, cojednak okazało się najwy\ej poło\onym sektorem widowni.Jill i ja rozpoczęliśmy wspinaczkę tak długą i stromą, \e przydałyby się raki, liny i butletlenowe.Za bardzo się wstydziłem za te fatalne miejsca, by pod drodze wprost spojrzeć naJill, tote\ tylko ukradkowo się na nią oglądałem, uśmiechając się nieśmiało i wzruszającramionami na znak, \e sam jestem zdziwiony takim rozwojem sytuacji, a jutro objadę oszusta,który wcisnął mi te bilety.Wdrapywaliśmy się dalej.Poniewa\ - zgodnie z prawami nauki -im wy\ej, tym powietrze staje się cieplejsze i bardziej zagęszczone, robiło się nam corazgoręcej, a przez nasze płuca przechodziły całe metry sześcienne dymu z marnej trawki.Niewiem, czy to z powodu wysokości gorąca czy pierwszego biernego sztachnięcia sięmarihuaną, ale nagle zrobiło mi się słabo.Nie przystawaj, nakazywałem sobie w duchu.Przejdzie ci, kiedy dotrzesz na miejsce.Nie wolno ci zemdleć przy swojej cycatejdziewczynie.W końcu znalezliśmy rząd i miejsca odpowiadające numeracji na naszych biletach.Przecisnęliśmy się na środek rzędu i odnalezliśmy miejsca.Cię\ko opadłem na krzesełko,próbując nie dać po sobie poznać, \e jestem kompletnie wykończony.W tym momenciemuszę dokonać pewnego nieapetycznego wyznania.Zawsze obficie się pociłem.Większośćmieszkańców naszej planety poci się pod pachami, lecz ja z jakiejś dziwnej genetycznejprzyczyny pociłem się głównie na głowie.Mogę przez parę dni z rzędu, nawet w największeupały, nosić tę samą koszulę i nie będzie ona wymagała prania, ale je\eli temperatura mojegociała wzrośnie choć o parę kresek ponad normę, moja głowa zaczyna przypominać czerwonąkulę do kręgliFAJTAAPA NA BEZDROśACH MIAOZCI 91oblepioną mokrym spaghetti.Kiedy tak siedziałem, zgrywając luzaka i starając się niewyglądać na zgrzanego i zmordowanego, pot lał się z mojej głowy, jakbym się przemienił wfontannę przed włoską restauracją.Przez następnych kilka minut zwracałem uwagę Jill naró\ne ciekawostki w naszym otoczeniu, by na mnie nie patrzyła, a ja w tym czasie rękawembluzy próbowałem otrzeć czoło.Kiedy wreszcie nieco odsapnąłem i zacząłem dostrzegaćświatełko w końcu tego zapoconego tunelu, powietrze przeszył głośny wrzask: -!Oboje a\ podskoczyliśmy i zaczęliśmy się rozglądać.Zobaczyliśmy trzech facetów tu\ podwudziestce, którzy szli rzędem za nami.Jeden z nich, najwyrazniej w stanie świadomościzmienionym przez alkohol i/lub trawkę, wyrzucił ręce do góry i znowu na cały głos ryknął:HII-HAAAA! Od tego dnia niewiele więcej rzeczy potrafi mnie przestraszyć bardziej ni\wrzask pijanego faceta, który drze się tak entuzjastycznie, gdy\ dzwięk ten często zapowiadapobicie przedstawiciela mniejszości narodowej, obcokrajowca, geja albo palanta takiego jakja.Dwaj kumple pijaka wybuchnęli śmiechem i pokręcili głowami, jakby mówili: Ale zniego wariat", sygnalizując w ten sposób wszystkim dookoła, \e nie zamierzają na siłęuspokajać swojego hałaśliwego kompana.Cała trójka przepchnęła się dalej i zajęła miejscatu\ za nami.Pijany chłopak cię\ko opadł na swoje krzesełko i głęboko nabrał powietrza jakłowca pereł, który wynurzył się z oceanu po trzyminutowej podwodnej wyprawie.- Jasna cholera, Spenser - powiedział głośno.- Gdzie my jesteśmy? W niebie?Jill roześmiała się i odwróciła do nich.Poczułem, \e nadciągają kłopoty.Kiedy jesteśpalantem na randce z atrakcyjną laską, której spodobali się dowcipni starsi chłopcy, rosnąszanse na to, \e do końca wieczoru będziesz musiał się z nimi zadawać.Nie masz wyboru,musisz płynąć razem z falą.Kto wie? - pomyślałem.- Mo\e nawet jej nie zauwa\ą albouznają, \e jest za młoda? Nie miałem pewności, czy i ja mam się do nich odwrócić, bo nigdynie wiadomo, co mo\e sprowokować takiego pijanego zabijakę.Z westernów wiedziałem, \eniekiedy nawet niewinne spojrzenie mo\e spowodować reakcję: Co się tak gapisz?", poczym następuje u\ycie broni albo92 ' Paul Feigogólna bijatyka, w wyniku której ktoś wlatuje za bar, rozbijają lustro i wszystkie butelki.Poniewa\ jednak obchodziło mni wszystko, co dotyczyło JiU, odwróciłem się i spojrzałem nanich.Mieli mniej więcej p0 dwadzieścia jeden lat, a dwaj byli całkie przystojni.Długowłosi, zbaczkami, wyglądali jak wokalista zespół Three Dog Night.Ich pijany kolega wzbudzał lęk,otaczała go aur szaleństwa.Miał wyłupiaste oczy i fatalną cerę.Zauwa\ył Jill, gd tylko się donich odwróciła.- Cześć, śliczna panienko - powiedział, u\ywając słów, któr słyszałem tylko z ust aktorów wtypie Deana Martina czy Franka Si natry w telewizyjnych programach rozrywkowych.Jegodwaj kumpl te\ spojrzeli na Jill i zobaczyłem, \e gapią się na jej piersi.Z całą pewnością wpadłem w tarapaty.- Hej, co słychać? _ spytał ją jeden z przystojniaków, wyluzo wany i czujny zarazem.- Cześć - odparła z uśmiechem.Zawsze tak się uśmiechała d ludzi, z którymi się witała,równie\ do mnie, teraz jednak zmart wiłem się, \e nieświadomie kokieteryjna natura tegouśmiech zostanie niewłaściwie odebrana przez tych facetów, którzy byli zde cydowaniedojrzalsi ode mnie.Miałem rację.Następne dziesięć minut przemieniło się w coś w rodzaju im prezy, podczas której dwajprzystojniacy zagadywali Jill, a ona śmiał się i z cielęcym zachwytem słuchała ich \artów;pijany chłopak co ja kiś czas rzucał wulgarne i absurdalne uwagi, a moja rola sprowadził siędo roli niedostrzeganego kelnera, który stoi z boku, czekając n przerwę w rozmowie, bypoinformować biesiadników o specjalność kuchni.Początkowo próbowałem sobie wmawiać,\e biorą mnie z jej chłopaka i ignorując, starają się poradzić sobie z zazdrością i fru stracją, wduchu przyznając, \e i tak jej nie odbiją takiemu gościo ~ jak ja.Iluzje te szybko jednak sięrozwiały.Zrozumiałem, \e na całego podrywają Jill, ja zaś byłem dla nich nieistniejącąobecnością, statystą w scenie pod tytułem Poderwijmy tę samotną laskę z ogromnymimelonami".Uznałem, \e czas wkroczyć do akcji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]