[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obie grupy wychodziły ze skóry udając, że się nawzajem nie do-strzegają, i obie wypadały równie nieprzekonywająco.Pug pognał w stronę grających już chłopców.Tomas jak zwykle był w samymoku cyklonu.Płowe włosy rozwiane jak sztandar w boju.Jego krzyki i śmiechwzbijały się ponad ogólną wrzawę.Wśród kuksańców i kopniaków jego okrzykibrzmiały dziko i radośnie, jak gdyby ból czynił zawody tym bardziej godne za-chodu.Przedarł się przez kłębowisko ciał i starając się unikać tych, którzy chcielipodstawić mu nogę, kopnął piłkę wysoko w górę.Nikt nie miał specjalnego poję-cia, jak gra powstała ani jakie były jej reguły, lecz chłopcy grali z zaangażowaniemgodnym prawdziwego pola bitwy, tak samo, jak ich ojcowie przed laty.Pug wbiegł na boisko i podstawił nogę Rulfowi, który miał właśnie rąbnąćTomasa od tyłu.Rulf runął na ziemię w plątaninie ciał.Tomas wyrwał się wolny.Popędził w stronę bramki.Rzucił piłkę przed siebie i kopnął do środka dużej,przewróconej beczki, zdobywając punkt dla swojej drużyny.Rozległ się wrzaskradości.Rulf zerwał się na równe nogi.Odepchnął innych i stanął naprzeciwkoPuga.Patrzył na niego wściekłym wzrokiem.Splunął. Spróbuj tylko jeszcze raz, a połamię ci kości, ty śmierdzielu piaskowy! Zmierdziel piaskowy, jak go potocznie nazywano, był ptakiem znanym powszech-nie z wyjątkowo paskudnych zwyczajów.Jednym z nich, nie najgorszym, byłopodrzucanie jajek do gniazd innych ptaków tak, że pisklaki były przez nie wycho-wywane.Pug nie miał zamiaru znosić jakiejkolwiek obrazy z ust Rulfa.Ostatniekilka miesięcy nagromadziły w nim ogromne pokłady frustracji, spoczywającejtuż, tuż pod powierzchnią.Przez cały dzisiejszy dzień był na krawędzi wybuchu.Jednym skokiem rzucił się w stronę głowy Rulfa.Lewym ramieniem objąłszyję mocniej zbudowanego przeciwnika.Prawą pięścią wymierzył cios w twarzRulfa.Czuł, jak rozkwasza jego nos.Po chwili obaj chłopcy tarzali się po ziemi.Cięższy Rulf wkrótce zdobył przewagę.Usiadł okrakiem na piersi Puga i zacząłgo walić pięściami w twarz.Tomas stał obok bezradny.Chociaż całym sercem chciał przyjść z pomocąswemu przyjacielowi, jednak honorowy kodeks chłopców był równie ostry, coniewzruszony jak każdy szlachecki.Gdyby teraz interweniował po stronie Puga,Pug na zawsze okryłby się hańbą.Tomas skakał dookoła walczących jak szalo-ny.Zachęcał krzykiem Puga do walki i krzywił się strasznie, ilekroć przyjacieloberwał, tak jakby to on sam otrzymał cios.Pug wiercił się i skręcał, próbując wyślizgnąć się spod większego chłopaka.Dzięki temu wiele jego ciosów nie trafiało w twarz, ale w ziemię obok.Jednakwystarczająco duża liczba trafiła w cel i wkrótce Pug poczuł się jakoś oderwanyod całej zabawy.Jakie to dziwne, myślał, że wszystkie odgłosy dochodzą jakby52z oddali, a uderzenia Rulfa nie bolą już tak mocno.Przed oczami pojawiły siężółte i czerwone plamy.I wtedy poczuł, że ciężar unosi się z jego piersi.Po chwili odzyskał ostrość widzenia.Stał nad nim książę Arutha.Jedną rękątrzymał mocno za kołnierz Rulfa.Chociaż nie miał tak potężnej postury jak bratczy ojciec, Książę był jednak wystarczająco silny, żeby utrzymać chłopaka w gó-rze.Stopy stajennego ledwo, ledwo dotykały ziemi.Książę uśmiechnął się, ale niebyło mu wcale do śmiechu. Myślę, że on ma już dość powiedział spokojnie, a oczy ciskały gromy. Nie sądzisz? Lodowaty ton głosu wyraznie mówił, że Książę wcale nie pytao opinię w tej sprawie.Z twarzy Rulfa nadal ściekała krew po pierwszym cio-sie Puga.Wydobył z siebie jakiś dzwięk, który Książę uznał za wyrażenie zgody.Arutha puścił jego kołnierz i stajenny poleciał do tyłu i wyciągnął się jak dłu-gi na ziemi.Patrzący wybuchli śmiechem.Książę pochylił się i pomógł Pugowidzwignąć się na nogi.Trzymał mocno słaniającego się na nogach chłopca. Podziwiam twoją odwagę, młodzieńcze, ale chyba nie możemy dopuścićdo tego, aby najwspanialszemu młodemu magowi Księstwa wybito cały rozumz głowy, prawda?W jego głosie wyczuwało się tylko lekką nutkę kpiny.Pug był tak ogłupia-ły i oszołomiony, że stał tylko i gapił się na młodszego syna Księcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]