[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jedziemy.- %7Å‚aden problem! Po to tu jesteÅ›my.Marc nie sÅ‚yszaÅ‚ już nic, mózg miaÅ‚ jak w wacie.PaliÅ‚o go w przeÅ‚yku, a sercewybijaÅ‚o mu w piersiach dziury powietrzne.- Ma pan komórkÄ™?Taksówkarz zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ szyderczo.- Coraz lepiej! Co pan sobie myÅ›li? Nie wynajÄ…Å‚ pan limuzyny, staruszku, a.Marc rzuciÅ‚ na siedzenie obok kierowcy garść euro.- Dawaj pan komórkÄ™!Szofer zerknÄ…Å‚ na banknoty.- Dobra.Po co te nerwy.PogrzebaÅ‚ w kieszeni marynarki i lewÄ… rÄ™kÄ… podaÅ‚ Marcowi telefon.Marc wybraÅ‚numer telefonu stacjonarnego Vincenta, stojÄ…cego obok jego łóżka.Po oÅ›miu dzwonkacholbrzym podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™. - Taa?- To ja, Marc.- Marc? SkÄ…d dzwonisz? W Paryżu jest teraz strasznie wczeÅ›nie i ja.- Jestem w Paryżu.Szelest poÅ›cieli, matowy gÅ‚os: niedzwiedz budziÅ‚ siÄ™.- Co z tobÄ…?- WÅ‚aÅ›nie wylÄ…dowaÅ‚em.WidziaÅ‚em afisze.- Afisze?- Z kampanii reklamowej Chadidży.GÅ‚os zrobiÅ‚ siÄ™ jaÅ›niejszy.- WidziaÅ‚eÅ›? Niesamowite, co? - aż puchÅ‚ z dumy.- Pierwszy strzaÅ‚ i od razu wdziesiÄ…tkÄ™, jak to siÄ™ mówi.UprzedzaÅ‚em ciÄ™.Ta maÅ‚a to nowa Laetitia Casta.%7Å‚ebyÅ› widziaÅ‚wysokość kontraktu!- ChciaÅ‚bym wiedzieć, jaki jest zasiÄ™g kampanii: krajowa czy miÄ™dzynarodowa?Chwila milczenia.- Po co ci to? - spytaÅ‚ wreszcie Vincent.- Odpowiedz.Olbrzym westchnÄ…Å‚ ze znużeniem.- Podróż ci nie wyszÅ‚a na dobre.Krajowa.RobiÄ… wielkÄ… promocjÄ… we Francji.PotemsiÄ™ zobaczy.To jest konsorcjum producentów perfum.IdÄ… na caÅ‚ość i.- przerwaÅ‚.- Nierozumiem: co ciÄ™ to wszystko obchodzi? Dopiero przyjechaÅ‚eÅ› do Paryża i.- A prasa, co jest przewidziane?Vincent westchnÄ…Å‚ znowu:- Klasyczne media: prasa kobieca, tygodniki.NaprawdÄ™, twoje pytania to.- Reklama pojawi siÄ™ w miÄ™dzynarodowych wersjach tych pism?- Nie.Kontrakt stawia to zupeÅ‚nie jasno.WyÅ‚Ä…cznie Francja i kraje frankofoÅ„skie.- Pewien jesteÅ›?- To ja negocjowaÅ‚em kontrakty - wybuchnÄ…Å‚ Å›miechem.- Masz przed sobÄ… agenta,stary.I co powiesz? Jestem teraz nowym czÅ‚owiekiem.Odmienionym.A jak tam twojapodróż?Marc wyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™, nie odpowiadajÄ…c.Dojechali wÅ‚aÅ›nie do Porte Bagnolet.Nadbulwarem okrężnym trzy kolejne billboardy ukazywaÅ‚y sylwetkÄ™ Chadidży.Z tym koÅ‚nierzykiem à la Mao wyglÄ…daÅ‚a na wspaniaÅ‚ego anioÅ‚a Å›mierci. 68.- Nie rozumiem pana.WydawcÄ… Marca byÅ‚a kobieta.Renata Santi.BrzmiaÅ‚o to jak pseudonim i rzeczywiÅ›cie - byÅ‚o pseudonimem.RenatawymyÅ›liÅ‚a to nazwisko, kiedy debiutowaÅ‚a.ZaÅ‚ożyÅ‚a wtedy wydawnictwo Santi, potemwyszÅ‚a za mąż i utworzyÅ‚a nowÄ… firmÄ… na nazwisko męża - Casal.Pózniej, kiedy rozwiodÅ‚asiÄ™ i sprzedaÅ‚a swoje udziaÅ‚y w obu przedsiÄ™biorstwach, mogÅ‚a wrócić do panieÅ„skiegonazwiska, ale wtedy nikt by nie wiedziaÅ‚, kim jest.ZachowaÅ‚a wiÄ™c swój pseudonim iutworzyÅ‚a nowy dom wydawniczy - Lorenzo - od imienia swego syna.Można byÅ‚o siÄ™ w tym pogubić i Marc nie byÅ‚ pewien, czy wszystko dobrze zrozumiaÅ‚.PracowaÅ‚ z RenatÄ… nad kilku książkami-wywiadami, które trzeba byÅ‚o szybko podredagować izaktualizować.- Nie rozumiem pana - powtórzyÅ‚a.- Pana konspekt jest pasjonujÄ…cy, dlaczego panrezygnuje?Marc nie odpowiedziaÅ‚.Siedzieli w gabinecie Renaty na pierwszym piÄ™trze domu oÅ‚ukowych oknach w VI dzielnicy.- JeÅ›li obawia siÄ™ pan, że to bÄ™dzie zbyt pracochÅ‚onne - mówiÅ‚a dalej - możemy panupomóc.Mamy specjalistów.Ale wiem przecież, że pan pracuje szybko i dobrze.Marc uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ na ten komplement.CzekaÅ‚ z zawiadomieniem Renaty o swojejdecyzji do wtorku, dziesiÄ…tego czerwca, po wolnym od pracy poniedziaÅ‚ku.Tymczasem jegonajgorsze przewidywania potwierdziÅ‚y siÄ™: twarz Chadidży można byÅ‚o zobaczyć nawszystkich murach Paryża.Nie mógÅ‚ nic zrobić przeciwko tej kampanii.Najwyżej schowaćsiÄ™ gdzieÅ› w kÄ…cie w nadziei, że Reverdi nie trafi na to w jakimÅ› francuskim piÅ›mie.- Dla naszej firmy to okazja, na jakÄ… dÅ‚ugo czekaÅ‚am.Zrobić naprawdÄ™ wielki numerw dziedzinie beletrystyki.MoglibyÅ›my nawet zdążyć na wrzesieÅ„ i zaskoczyć wszystkichbestsellerem w nowym sezonie wydawniczym.Marc przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ swojej rozmówczyni.Prawdziwy fenomen: wiek podsześćdziesiÄ…tkÄ™, wÅ‚osy bardzo czarne, pewnie farbowane, dÅ‚ugie i wijÄ…ce siÄ™, niemalzakrywajÄ…ce upudrowanÄ… na biaÅ‚o twarz.Szeroka w ramionach, przypominaÅ‚a hardrockowegopiosenkarza, tym bardziej że ubieraÅ‚a siÄ™ zawsze na czarno.PrzyglÄ…dajÄ…c siÄ™ tym ciemnym strojom, odkrywaÅ‚o siÄ™ osobliwÄ… kokieteriÄ™: miÄ™kka kamizelka, marynarska bluza, T-shirt zPetit Bateau, spodnie trzy czwarte siÄ™gajÄ…ce do Å‚ydek, mocnych jak u kolarza, obciÄ…gniÄ™tychsatynowanymi rajstopami.- JeÅ›li to sprawa pieniÄ™dzy.- PieniÄ…dze nic do tego nie majÄ….WyprężyÅ‚a siÄ™ na fotelu w pozie wÅ‚adczyni.MiÄ™siste, ciemnobrÄ…zowe wargi nadawaÅ‚yjej wyglÄ…d obrażonej.- A wiÄ™c co?- Projekt mnie już nie interesuje, to wszystko.- Szkoda.NaprawdÄ™ szkoda.Machinalnie kartkowaÅ‚a konspekt, który Marc wysÅ‚aÅ‚ jej z lotniska w Bangkoku.Poco wiÄ™c dzisiaj przyszedÅ‚?- To jest pewny sukces.W dodatku paÅ„ska osobowość.- Moja osobowość?- Dobrze pan wie.- Nie.Nie wiem.- Ma pan.gorÄ…cÄ… przeszÅ‚ość.ByÅ‚y paparazzo.Tropiciel skandali.A teraz specjalistaod afer kryminalnych.Wszystko to przydaÅ‚oby dodatkowej wiarygodnoÅ›ci paÅ„skiej książce.- To nie jest dokument.UÅ›miechnęła siÄ™ - jej górna warga odsÅ‚oniÅ‚a biaÅ‚e zÄ™by.- OczywiÅ›cie.Ale widać wyraznie, co pana natchnęło.W Marcu krew zastygÅ‚a.- Co pani ma na myÅ›li?- Ten morderca pÅ‚etwonurek aresztowany w Malezji.WzorowaÅ‚ siÄ™ pan na Reverdim,prawda?Na sam dzwiÄ™k nazwiska zabolaÅ‚ go brzuch.Jak mógÅ‚ sobie wyobrażać, że nikomu tosiÄ™ nie skojarzy?- JeÅ›li jego pan siÄ™ boi - mówiÅ‚a dalej - to Jacques Reverdi niedÅ‚ugo bÄ™dzie tylkowspomnieniem.- Przysunęła mu jakÄ…Å› gazetÄ™.- Dzisiejsze wydanie  Le Monde.Reverdi niema żadnej szansy, nie uniknie kary głównej.Jego adwokat popeÅ‚niÅ‚ samobójstwo.Marc omal nie spadÅ‚ z krzesÅ‚a.TytuÅ‚ zajmowaÅ‚ lewÄ… szpaltÄ™ na pierwszej kolumniedziennika.PrzeczytaÅ‚ tylko kilka wierszy wprowadzenia do artykuÅ‚u.Jimmy Wong-FatpowiesiÅ‚ siÄ™ podczas weekendu w szopie swego ojca na Cameron Highlands.Marc nie wiedziaÅ‚, co ma myÅ›leć o tej wiadomoÅ›ci.W gÅ‚owie pojawiaÅ‚y mu siÄ™ tylko strzÄ™py wspomnieÅ„.Motyle.Szklarnie.Twarz Wong-Fata ojca, usiana owadami, jego krzyk: ChcÄ™, żeby umarÅ‚!.OwionÄ…Å‚ go intensywny zapach piżma.Renata pochylaÅ‚a siÄ™ nad nim [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •