[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hm.Powiedziałam Edowi, że się zastanowię.I to samo mogęobiecać tobie: zastanowię się nad tym.Pięć i pół roku.Pięć i pół roku.Wracając do Sleepy Hollow, Stefn czuje, jakby ten ciężar na sercutrochę zelżał.Nawet jeśli tylko jedna osoba przeżyła pięć i pół roku,dlaczego miałoby się nie udać Callie? Kurczę blade, a czemu nie miałabyżyć nawet dłużej?- Callie przechodzi na ścisłą dietę wegańską - ogłosiła tegopopołudnia, kiedy dowiedzieli się, że jak tylko lekarze opanują ból, Calliewraca do domu.Być może nawet jutro lub pojutrze.- Dla was przygotujęcoś osobno, ale Callie nie może jeść produktów zwierzęcych.Jeśli majakąś szansę, musi zrobić wszystko, co tylko możliwe, a czytałamniesamowite historie o tym, jak weganizm przyczynił się do pokonaniaraka.Wszyscy wzruszyli ramionami na znak zgody - jeśli tylko możepomóc, chętnie spróbują.Po drodze do domu Stefn zatrzymuje się na dużym targu.Chce od razuzacząć gotować.W tym tygodniu przygotuje coś dla Mary i Amy.I dlaCallie.Bo zawsze, kiedy nie wie, co ma robić, po prostu gotuje.Jest cała rozgorączkowana.W głowie przepis goni przepis.Herbatnikii ciasto dla Mary, ryba i kurczak dla Amy, jarzyny, orzechy i zboża dlaCallie. Dwie godziny pózniej w radosnym zapamiętaniu krząta się po kuchni.Maksymalnie głośno ustawiła swój iPod, z którego płynie głos SarahMcLachlan, gdy Steffi sieka, miesza i kosztuje.Nie słyszypodjeżdżającego pick-upa, dopiero po kilku minutach dochodzi do niej,że ktoś puka do drzwi.Na progu stoi Stanley z bukietem kwiatów kupionym na stacjibenzynowej i sześciopakiem budweisera.- Hej - wita go zaskoczona.- To znowu ty.- No, znowu ja.- Przestępuje z nogi na nogę, czując się trochęnieswojo.- Dowiedziałem się, że twoja siostra jest chora i chciałempowiedzieć, że bardzo ci współczuję.To dla ciebie.- I podaje jej kwiaty.- O! Piękne - kłamie Steffi, do głębi wzruszona jego gestem.-Dziękuję.- I pomyślałem sobie, że może masz ochotę wypić ze mną małe piwo?- A wiesz, że mam? I to wielką ochotę.Wejdz.Stanley ogarniawzrokiem bałagan w kuchni.- Czy w ogóle zdarza ci się, że nie gotujesz?Steffi siada przy stole, rozgląda się wokół i wybucha śmiechem.- Chyba nie.Bo to właśnie lubię najbardziej.A jak jestem smutna,przygnębiona albo samotna, jedynie gotowanie może mi poprawićnastrój.-1 to wszystko dla ciebie? - pyta zdumiony.- SKD! - Daje mu kuksańca.- Co ty sobie myślisz, że taki ze mnieżarłok?- Nie to miałem na myśli.- Herbatniki i ciasto jest do sklepu Mary, a reszta dla Amy i dla mojejrodziny.- Naprawdę jesteś weganką?- Coś w tym rodzaju - odpowiada Steffi, biorąc od Stanleya puszkę zpiwem, którą dla niej otworzył.- Kiedyś byłam.Pracowałam wwegetariańskiej restauracji, więc używałam jajek i nabiału, mimo że sama ich nie jadłam, ałe tu na wsijest trudniej.W Nowym Jorku możesz być, kimkolwiek sobiewymarzysz, ale poza dużym miastem nie jest już tak prosto.Inaczej też towszystko wygląda, kiedy wiesz, skąd jest mięso.Jeśli mam je jeść, chcęwiedzieć, że pochodzi od zwierzęcia, które hodowano na małej rodzinnejfarmie, gdzie jadło trawę, wiodło szczęśliwe życie, a potem zostało zabitew humanitarny sposób.Tu w okolicy jest sporo takich farm, więc jestemspokojna.- Tak? - Stanley wzrusza ramionami.- Jeśli tylko dobrze smakuje, niezwracam uwagi na takie rzeczy.- A powinieneś.- Steffi poważnieje.- Większość zwierząt hoduje sięw opłakanych warunkach - poupychane w małych pomieszczeniach,gdzie mnożą się choroby i gdzie są bardzo nieszczęśliwe.- Chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałem.- Nie chcę ci prawić morałów, ale powinieneś o tym pomyśleć.Pozatym jeśli mięso pochodzi z najbliższej okolicy, jest zwykle smaczniejsze.Zresztą nie tylko mięso.O, na przykład - Steffi rozgląda się po kuchni,wstaje i przynosi garnek - to pesto domowej roboty.Spróbuj.- Zanurzałyżkę w garnku, podnosi ją i podaje Stanleyowi, oczekując, że wezmie odniej łyżkę, ale on obejmuje jej dłoń swoją i zjada pesto z łyżki, którą obojetrzymają.I nagle niespodziewanie zrobiło się bardzo intymnie.W zapadłej ciszyStanley przeżuwa pesto i patrzy Steffi w oczy.Steffi czuje motyle wbrzuchu.Boże.Nie spodziewała się tego aż tak szybko.- Kurczę - mówi w końcu Stanley - jest niesamowite.Steffi szybkobierze się w garść i uśmiecha z zadowoleniem.- Widzisz? Bo bazylia rośnie w ogródku, a czosnek po sąsiedzku.Wszystko jest świeże, więc czujesz różnicę.Czujesz, prawda? - Nie wiem, czy to z powodu świeżości, ale jest super.- Chcesz jeszcze trochę? - Steffi się uśmiecha.- Mam jedzenia dlacałej armii.Robiłam rybę.Lubisz rybę?- Uwielbiam.I tak.Chcę.Steffi nie jest w ogóle głodna, bo gotowanie zawsze zabija apetyt,więc siedzi tylko i patrzy, jak Stanley je - bardzo agresywnie, wręczłapczywie wpychając jedzenie do ust- i cieszy się, że ma takiego rozentuzjazmowanego klienta.- Masz ochotę na sałatkę? - pyta, kiedy skończył.- O rany - jęczy Stanley.- Nie zmieszczę już ani kęsa.To miłe z twojejstrony.Przyszedłem, żeby zobaczyć, czy wszystko u ciebie w porządku, aty mnie karmisz.Trochę to dziwaczne.- Wcale nie.To bardzo przyjemne.Lubię karmić ludzi.- Steffi otrząsa się z zimna, zdając sobie sprawę, że kiedy przestałabiegać po kuchni i gotować, temperatura w domu spadła i zrobiło sięchłodno.- Chcesz, to rozpalę ogień? - pyta Stanley.- Daj spokój.Nie przejmuj się.- Nie przejmuję się.Zwietnie rozpalam ogień.%7ładen problem.- No dobra - zgadza się Steffi, wzruszając ramionami.- Ja tymczasem tu trochę ogarnę i zaraz do ciebie przyjdę.Steffi wie, że to stanie się dziś wieczorem.Nie spodziewała się, że takszybko, aż tak szybko, ale od samego początku, kiedy go tylko zobaczyła,wiedziała, że jeśli wszystko będzie OK - żadnych żon, dziewczyn czyinnych wielbicielek - wylądują ostatecznie w łóżku.Przeciąga sprzątanie niepewna, czy naprawdę tego chce.Jej myślizaprząta teraz tylko Callie, ale co siostra jej dziś powiedziała? Chce, żebySteffi żyła normalnie, robiła swoje i żeby, kiedy do niej przychodzi, miałao czym opowiadać. Jeśli Steffi ma żyć trochę w zastępstwie Callie, to umówmy się, że niema nic ekscytującego w zrobieniu zakupów, a potem spędzeniu resztydnia przy garach.Wyciera blaty i sprawdza swoje odbicie w ciemnej szybie okna.Podtym kątem wygląda diabelnie dobrze.Cholera, myśli, nie ta bielizna.Koronkowe majteczki z Victoria's Secret leżą teraz z tyłu szuflady, aSteffi używa beżowych, bezszwowych majtek i biustonoszy - nie są sexyw ogóle, ale za to jakie wygodne.- Zaraz wracam - woła do Stanleya i biegnie na górę po wersję naszczególne okazje.Potem szybko do łazienki, goli się pod pachami i wącha dla pewności.W porządku.Stara bielizna ląduje w koszu z praniem, nowa zajmuje jejmiejsce.Brzuch nie jest już taki płaski, jak był w Nowym Jorku -chodzenie pieszo pozwalało utrzymać właściwą wagę - ale musiwystarczyć.I już jest z powrotem w salonie.Stara się zachowywać normalnie,jakby nigdy nic, jakby żadne z nich nie miało pojęcia, co się dziśwydarzy.Stanley siedzi wygodnie na sofie, w jednej ręce trzyma piwo,druga leży na oparciu.Wydaje się bardzo rozluzniony.I wyglądazaskakująco sexy.Gdzie powinna usiąść? No, w zasadzie wie, gdzie powinna usiąść, aleto się wydaje zbyt oczywiste, więc siada w fotelu przy kominku.Rozmawiają, spokojnie.On pyta ją o Callie, a ona mu opowiada, oczyzachodzą jej łzami, gdy dochodzi do prognozy.- Chodz tutaj - mówi Stanley, wyciągając ramiona, i obejmuje ją,chcąc pocieszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •