[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I gdy wczoraj podstawił mi panpod nos legitymację.Marthaler machnął ręką.- Już dobrze.Znamte historie.I myślę, że mówi panprawdę.- To nie koniec.Tenstarzec to był mój dziadek.Zmarłpo dwóchlatach, wskutek tamtegopobicia.Czego oczywiście niemożna było udowodnić.Komisarz wbił wzrok w ziemię.Zawahałsię, nim podałtamtemu rękę.Ale się przemógł.- Dziękuję.I przepraszam.Maurer uśmiechnął się.Potemwyciągnął dłoń.Marthaler spojrzał na zegarek.Za kwadrans dziewiąta.Właściwie chciał się jeszcze pogimnastykować.Ale jużbyło pózno.Nowe życie będzie musiało poczekać.Wyjąłz zamrażalnika dwie bułki, włączył piekarnik iwsunąłje do środka.Poszedł do łazienki.Umyty usiadł na krześle iwybrał numer zostawionyprzez Maurera.Tereza odebrała po dwóch dzwonkach.- To ja- powiedział.-Wiem - głos jej się załamał.- Zobaczymy się?Milczenie.- Porozmawiajmy, proszę.-Tak.- Chcesz przyjśćna kolację, dziś wieczorem?Mam cośugotować?- Nie.Nie u ciebie.- Nieważne gdzie.Zaproponuj coś.110- Chcę wyjść, na powietrze.-Lohr?Mam po ciebie przyjechać?- Nie, sama przyjadę.Jestem jużduża.Umówilisię na siódmą.Marthalerniewiedział, cojeszczepowiedzieć, więc się pożegnał. Już odkładał słuchawkę, gdy się odezwała.- Robert?-Tak?- Jesteś niepewnym człowiekiem.Roześmiał się, alezrozumiał, co miała na myśli.I prawdopodobnie miała rację.Rozłączyła się.A on wciąż jeszcze siedział zesłuchawkąw ręku.Wtedy poczuł, że coś nie gra.Zmierdziało spalenizną.- Kurwa mać.Poderwał się z fotela i pobiegł do kuchni.Gdy otworzyłpiekarnik, z wnętrza buchnął gęsty dym.Chwycił bułki przez ścierkę i wyrzucił je do kosza.Po drodze zobaczył tytuł w gazecie: "Martwa panna młodaw śniegu- bestialskiezabójstwo w Oberrad".Wnajbliższym kiosku kupiłtrzy dzienniki.Przejrzał je, jadącmetrem.Wszystkiezamieszczały obszerne relacje, wszystkietwierdziły, żepolicja ma twardy orzechdozgryzienia.Przeciekły już jakieśszczegółyo pozycji, w której znalezionoGabriele Hasler, i otym, cosprawca jej zrobił, zanim jązamordował."City-Express"ogłaszał na stronie tytułowej:"Jedyne zdjęcia z domu zbrodni".Komisarz otworzył gazetęi spojrzał w swojąwłasną twarz.Miał szerokootwarte oczy, rysy zniekształcone z napięcia i zestrachu.Lohrberg, w skrócie Lohr -wzniesienie we Frankfurcie, jedyna zachowana winnica wobrębie miasta.111 Jego skóra w ostrym świetle flasza wydawała się blada.Z pewnością nie było to zdjęcie policjanta wykonującegoswoją pracę ze spokojem izdecydowaniem.Szlag go trafił.Na Hóhenstrasse przepchał się do wyjścia.Wbiegł po ruchomych schodach, przeszedł przez wąską Berger Strassei w ostatniejsekundziewskoczył do odjeżdżającego właśnie autobusu.Wysiadł na następnym przystanku.Od BiałegoDomu dzieliło go niecałe dwieście metrów.Jużz daleka zobaczył ekipę telewizyjną, która zajęłamiejscew bramie wjazdowej.Na chodniku parkował niebieski volkswagen bus z napisem "Hessischer Rundfunk".Zatrzymał się po przeciwległej stronie ulicy, kawałek dalejprzeszedłprzez jezdnię i ruszył wstronę Białego Domu.Tuż przednim skręcił na podwórko sąsiedniej posesji,przysunął pojemnik naśmieci do płotu iprzelazł przezniego.Spojrzał w okna okolicznych domów.Nikogo niebyło widać.Wszedłna klatkę schodową tylnymi drzwiami.Dziennikarze go nie zauważyli.Jeszcze w korytarzuzawołał Elvirę.Zobaczyłją zabiurkiem w małym pokoju przechodnim, drzwi miała otwarte.Najwyrazniej zadomowiłasię już w nowym miejscu.Przywitała się, wskazując głową na pomieszczenieza jej plecami.- Nie chcesz obejrzeć swojego nowego biura?-Nie mam czasu.- Rzucił jej na biurko gazetę.-Chciałbym, żebyś zadzwoniła do "City-Express" i dowiedziałasię, kto zrobił tozdjęcie.Niech dadząci nazwisko i adres.I nie pozwól się zbyć.Możesz ich postraszyć policją.- Policją?-%7łartowałem, Elviro, żartowałem.Czy wszyscysą jużprzy zabójczym stole?Znówspojrzała pytająco.- To znaczy: czy koledzy są już w sali odpraw?112- Tak, czekają na ciebie.I właśnie dzwonił Herrmann.Masz się natychmiast do niego zgłosić.Ale Marthaler machnął tylko ręką.Gdywszedł do sali odpraw, zza wielkich kartonów, którymi zastawiony był zabójczystół, wychynęły głowy KaiaDóringa iSvena Liebmanna.Byli zajęciprzeglądaniemmateriału dowodowego przywiezionego przez technikówz domuofiary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •