X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. 9Barbara Duvernet w czasie studiów przyjazniła się z mamą Anny.Wyszła za mą\ zaFrancuza i przed dwudziestu laty zamieszkała w Pary\u.Mimo odległości przyjazń niewygasła.Barbara często przylatywała do Nowego Jorku i za ka\dym razem odwiedzała mamęAnny i jej rodzinę.Została nawet matką chrzestną najstarszego brata Anny, Stevena.Kiedy dowiedziała się, \e córka przyjaciółki przylatuje do Pary\a, nawet nie chciałasłyszeć, \e dziewczyna będzie mieszkać w kwaterze, którą mo\na było zarezerwować razem zkursem, i zaproponowała jej gościnę.Anna lubiła Barbarę - bardzo europejską, elegancką, zawsze pięknie pachnącą - i jejniepozornego, ale niezwykle zabawnego mę\a, Claude'a, więc chętnie się zgodziła.Po raz pierwszy sama leciała samolotem, po raz pierwszy równie\ sama znalazła się zagranicą, i to nie w Meksyku czy na Karaibach, gdzie często spędzała wakacje z rodzicami,lecz za Atlantykiem.Nic więc dziwnego, \e zanim zobaczyła czekających na nią Barbarę iClaude'a, czuła się zagubiona.- Jesteś zmęczona? - spytała Barbara, kiedy jej mą\ wsadzał do baga\nika walizkę iplecak ich gościa.- Skąd, jestem w świetnej formie - odparła Anna.Mimo ośmiogodzinnego nocnegolotu czuła się świe\a i wypoczęta.- Głodna? - dopytywała się Barbara.- Nie, jadłam śniadanie w samolocie.- Pytam, poniewa\ się zastanawiam, czy chcesz od razu jechać do domu, czywolałabyś po drodze zobaczyć trochę miasta.Anna przyznała się, \e nie mo\e się doczekać, kiedy zobaczy Pary\.- Zwietnie - powiedział Claude po angielsku.Mówił poprawnie, tyle \e z francuskimakcentem, który wydawał się Annie niezwykle czarujący.- Zrobimy sobie zatem małąwycieczkę.Podekscytowana dziewczyna z niecierpliwością czekała, a\ zjadą z autostrady łączącejlotnisko Charles'a de Gaulle'a z miastem, a kiedy wreszcie znalezli się w jego murach, wponurej dzielnicy o brzydkiej, nowoczesnej architekturze, poczuła się zawiedziona.- To jeszcze nie jest Pary\ - wyjaśniła Barbara, jakby się domyśliła, \e córkaprzyjaciółki jest rozczarowana.- Prawdziwy Pary\ to stary Pary\, a tam będziemy dopiero zachwilę. Niecały kwadrans pózniej wcale nie musiała informować Anny, \e znalezli się w jegogranicach.Dochodziła dziewiąta rano, panował nieprawdopodobny ruch i siedzący zakierownicą Claude musiał się porządnie namęczyć, \eby samochód posuwał się naprzód wzatłoczonych ulicach.Annie jednak wcale to nie przeszkadzało.Rozglądając się z zachwytem, z ka\dą sekundą coraz bardziej rozumiała, co takiegojest w tym mieście, \e przyciąga ludzi z całego świata, \e zakochują się w nim na zawsze imarzą, by do niego wracać.Ona zakochała się w Pary\u od pierwszego wejrzenia.Oszołomiona, przesiadała się na tylnym siedzeniu citroena, \eby wyjrzeć to przezprawe, to przez lewe okno.Dzień zapowiadał się upalnie, ale na razie powietrze było na tylerześkie, \e Claude wyłączył klimatyzację i opuścił szyby.- Pary\ trzeba nie tylko widzieć, ale jeszcze słyszeć i czuć - powiedział, odwracającsię do Anny.Domyśliła się, co ma na myśli.W godzinach szczytu w kilku milionowym mieście niesposób uniknąć zapachu spalin i szumu samochodów - tak\e w Pary\u.Ale gdzieś obok tychprzykrych oznak cywilizacji - a mo\e ponad nimi - unoszą się inne zapachy i dzwięki, i towłaśnie one, wraz ze wspaniałą architekturą, ludzmi, którzy \yją i poruszają się tu w całkieminnym tempie ni\, na przykład, w Nowym Jorku, nadają miastu niepowtarzalną atmosferę.- A jednak jesteś głodna - powiedziała Barbara.Zobaczyła, \e Anna, wykorzystującchwilę, kiedy samochód zatrzymał się na światłach, wystawia głowę przez okno i rozkoszujesię zapachem croissantów, dochodzącym z pobliskiej boulangerie.- Nie, naprawdę - odparła Anna.- Ale pachnie tak cudownie, \e nie byłam w stanie sięoprzeć.- Mo\emy się zatrzymać i wstąpić gdzieś na cafe au lait i croissanty - zaproponowałClaude.Z boulangerie właśnie wychodziła dziewczyna z bagietką pod pachą.Kiedy otwieraładrzwi, w powietrzu rozniósł się jeszcze bardziej intensywny zapach.Propozycja Claude'a byłakusząca, ale Annie trochę szkoda było czasu na zatrzymywanie się.- Rue de Rivoli - powiedziała Barbara, kiedy z wąskiej uliczki wjechali w szerszą ibardziej okazałą.- Poznajesz? - spytała, widząc, \e Anna z ciekawością przygląda sięzabytkowemu, dostojnemu budynkowi, obok którego przeje\d\ali.Nie mo\na go było pomylić z \adnym innym.- To Luwr! - zawołała dziewczyna, podniecona.- Brawo - pochwaliła ją Barbara. Choć Anna wiedziała, \e przyjaciółka mamy nie miała złych intencji, poczuła sięlekko ura\ona posądzeniem, \e mogłaby nie rozpoznać najbardziej znanej budowli stolicyFrancji.Kiedy przeje\d\ali obok słynnej szklanej piramidy, która wzbudziła w Pary\u tylekontrowersji, wykorzystała okazję, by udowodnić, \e nie jest ignorantką.- O, Dziedziniec Napoleona! - rzuciła, po czym dodała po francusku: - CourNapol�on.Barbara spojrzała na nią z podziwem.- Zwietnie się orientujesz.- Claude zerknął na Annę przez ramię.- To miłe, \e sąrównie\ inni Amerykanie, a nie tylko tacy, którzy przyje\d\ają do Pary\a, stają na Place de laBastille i pytają, gdzie jest Bastylia.Dziewczyna roześmiała się.- To \art, prawda?Barbara odwróciła się i pokręciła głową.- Niestety, nie.Mam przyjaciółkę, która oprowadza amerykańskie wycieczki, i wiemod niej, \e takie sytuacje zdarzają się bardzo często.- Trudno mi w to uwierzyć.- A jednak to prawda - powiedziała Barbara.- Rue du Faubourg St.Honor�.-wyszeptała z nabo\ną czcią, kiedy stanęli na skrzy\owaniu.Claude, który przed chwilą włączył migacz, sygnalizując, \e zamierza skręcić wprawo, pokręcił głową i wyłączył go.- Chciałeś pojechać w prawo - zauwa\yła jego \ona.- Ale się rozmyśliłem.- Dlaczego?- Bo nie znoszę tej ulicy.Jeślibym został merem Pary\a, kazałbym ją wyburzyć.Tak,to wspaniały pomysł! - zawołał.- Gdyby kandydat na mera zapowiedział, \e po wygraniuwyborów zma\e rue du Faubourg St.Honor� z mapy miasta, głosowaliby na niego wszyscymieszkańcy płci męskiej.- Tylko ci pozbawieni smaku - skwitowała Barbara.- Błagam cię, ch�rie, skręć wprawo.Powiedziała to głosem tak słodkim, \e mą\ nie miał wyjścia i musiał spełnić jejprośbę.- Co jest nie tak z tą ulicą? - zainteresowała się Anna.- Co?! Zaraz sama zobaczysz - odparł Claude.Sprawiał wra\enie bardzo przygnębionego, ale jego \ona odwróciła się, uśmiechnęła i puściła oko do córki przyjaciółki.- Proszę! - powiedział, pokazując sklep z wytwornymi markizami.Anna spojrzała na szyld.- Lanvin Femme - przeczytała.- No właśnie! - rzucił, bezradnie rozkładając dłonie.- Nie puszczaj kierownicy - upomniała go \ona, po czym odwróciła się i znów puściłaoko do Anny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.