[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Widzisz, mówiłem ci, że mogę byćSupermanem.- To szalone.- Tak, ale takie jest miasto.Wszyscy uwielbiają udawać.Zwłaszcza bogaci.A zresztąłatwo jest być tym, kogo ludzie chcą: dać im coś, na co mogą się gapić, kiwać głową iuśmiechać się, mówić im, że są piękni.- Rzuciłeś mi swój najbardziej czarujący uśmiech,zanim dodałeś: - To trzy kroki do pieniędzy.Znowu się uśmiechnąłeś.Ale tym razem nie tak czarująco.Uśmiech był mniejszy ismutniejszy.- A kasa? Ciągle ją masz?Gestem objąłeś dom.- Wszystko jest w tym drewnie, w tym miejscu.Jaki inny może być pożytek z forsy?- Czyli kiedy stąd odejdziesz, nie będziesz miał nic? %7ładnych pieniędzy, żadnejrodziny, żadnej przyszłości.?Spoważniałeś.- Ja stąd nie odejdę.Nigdy.- Wstałeś.- Koniec leczenia.Tej nocy nie spałam.Położyłam się ze zbyt wieloma pytaniami.Tuż przed świtemusłyszałam twój głos, mruczący jakieś słowa.Na palcach przeszłam korytarz i przytuliłam siędo twoich drzwi, nasłuchując.Ale byłeś już cicho.Może coś ci się śniło.Znalazłam cię w kuchni, promienie porannego słońca wpadały przez okno i oświetlałytwoją skórę.Moczyłeś szmaty w misce ciemnobrązowej pasty, która pachniała eukaliptusem iziemią.Ręce miałeś pokryte strupami i obrzmiałe.Wyjąłeś jedną szmatę i poprosiłeś mnie opomoc.Kiedy owijałam ci ją wokół nadgarstka, wyjrzałeś przez okno.Niecierpliwie chciałeśsię za coś zabrać. - Będzie gorąco - stwierdziłeś.- Może nawet któregoś dnia spadnie trochę deszczu,jeśli będziemy mieli szczęście.jeżeli dalej będzie tak narastać.- Co będzie narastać?- Ciśnienie.Gdy powietrze robi się ciężkie, tak jak teraz, w pewnym momencietrzaśnie.Musi.Ja też czułam to ciśnienie.Przez ostatnie dni powietrze było jak żywe - kleiło mi siędo uszu, jakby usiłowało dostać się do środka, wciskało we mnie swoje gorąco.Czasamizastanawiałam się, czy gdybym stanęła na dworze z rozłożonymi ramionami i poczekała,przepchałoby mnie aż do domu.Cofnąłeś rękę i sprawdziłeś, jak mocno zawiązałam bandaż.- Dobrze - mruknąłeś.Otworzyłeś szufladę i zacząłeś w niej grzebać.- Jak to tutaj przyciągnąłeś? - spytałam.- Całe to drewno i sprzęt?Wyciągnąłeś niewielką metalową zapinkę.- Miałem ciężarówkę.- I już?- I czas.- Gestem nakazałeś mi, żebym przymocowała zapinkę do bandaża, któryzawiązałam, dodatkowo go zabezpieczając.- Co jeszcze? - Naciągnęłam krótką gumkę na zapince i wbiłam metalowe końcówki wbandaż.Dalej trzymałam twój nadgarstek, aż na mnie popatrzyłeś.- No dobra - westchnąłeś.- Jest coś jeszcze.Prawie opuszczone miejsce, niezbytdaleko stąd.Kopalnia.Tam trzymałem różne rzeczy, zanim stały mi się potrzebne.Potemzacząłem budować.Zacząłem przed laty, kiedy po raz pierwszy wpadłem na ten pomysł,zanim wiedziałem, że ciebie też chcę tu przywiezć.- Możemy tam pojechać? - zapytałam szybko.- Do tej kopalni?- Tam nic nie ma.- Musi być więcej niż tutaj.Pokręciłeś głową.- Cała ta okolica była zgwałcona i obrabowana, wszystko jest martwe.Wzdrygnęłam się na twoje słowa.- Gem, mówię poważnie.Jest tylko dziura w ziemi, która wszystko pożarła.Topaskudne.- Otworzyłeś drzwi na dwór.- Idziesz?Pokręciłam głową.Twoje słowa sprawiły, że serce zabiło mi szybciej.Gdybym tylkomogła zdobyć kluczyki do samochodu, może byłabym w stanie znalezć to miejsce, o którym mówiłeś.Jeżeli to kopalnia, muszą tam być ludzie, musi być coś.Po raz stutysięcznyprzeszukałam twoją kuchnię.Byłam coraz bardziej przekonana, że kluczyki nosisz ze sobą.Poszłam do wolnego pokoju.Przesunęłam palcem po grzbietach książek iwyciągnęłam kilka.Nie było w nich żadnych map, nic co by mi powiedziało, gdzie jestem.Popatrzyłam na książkę Historia Wielkiej Pustyni Piaszczystej, przejrzałam niektóre zdjęcia -krajobrazy i zdjęcia Aborygenów, którzy, jak mówiłeś, kiedyś tu żyli.Przyglądałam się ichtwarzom, żałując, że już odeszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •