[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zanim zainteresowałem sięaerodynamiką, myślałem o geologii.Dalej zresztą się nią pasjonuję.Ta część kraju jestfascynująca, wszystko co wydarzyło się od epoki lodowcowej, można tu odkryć.-Wskazał w kierunku ruin.- Tam dalej są schodki, którymi można zejść na niższypoziom.Ornamenty robią wrażenie.Ruszyła za nim, starając się stawiać stopy tam gdzie on, w obawie przedosuwającymi się kamieniami.Zeszli do piwnicy, głęboko pod ziemią.Czuło sięniebezpieczeństwo.To nie było miejsce, które zwiedzało się o zmierzchu albosamemu.Zadrżała i postawiła kołnierz kurtki.- Zimno ci?- Trochę.- Zaraz idziemy.Popatrz tylko tutaj.- Obrócił ją w stronę ściany, otaczającjednocześnie połą kurtki.Zanurzyła się w czystym, piżmowym zapachu.Serce podskoczyło jej w piersi.Przyciągnął ją bliżej do siebie,poczuła, jak przenika ją bijące od Rowana gorąco.Stalitak nieruchomo jakiś czas, słychać było tylko jego urywany oddech.Karin czuła, jak tętni w niej krew.Pragnę go! pomyślała.Wypełnił jąomdlewający ciężar.Zdawała się wrastać w ziemię, nie mogła się poruszyć.Marzyłatylko o tym, by położyć ręce na jego biodrach i złożyć głowę na jego ramieniu.Trzy tygodnie temu myślała, że będzie szczęśliwa, jeśli Rowan zaakceptuje jąjako współpracownika, jako kogoś równego sobie.Pózniej, już po spotkaniu z jegorodzicami, zapragnęła poznać go jako osobę.Miała nadzieję, że on i ona, podobnie jakThorny, Derrick i pozostali członkowie załogi, będą mogli zostać przyjaciółmi.Tylkoprzyjaciółmi, nic więcej.Teraz wiedziała już, że chciała czegoś więcej.9Karin zawahała się, ale po chwili położyła dłoń na jego ramieniu.- Rowan.- Uśmiechnęła się niepewnie.- Czy nie możemy wszystkiego jeszczeraz spróbować? Czy nie możemy być przyjaciółmi? - Chciała zacząć od nowa.Odpowiedział chrapliwym śmiechem i zaraz przestał.- Nie, Karin - odezwał się niskim głosem - nie możemy być  przyjaciółmi".Ujął jej twarz rozstawionymi palcami.Zanim zdążyła zareagować, schylił się kujej ustom.Przejechał po nich wargami, przyciągając ją ku sobie za biodra.Przywarł doniej podbrzuszem.Poczuła twardość pomiędzy nimi i owładnęło nią gorączkowepragnienie.Wiedziała, że powinna się bronić, ale jej ciało nie chciało słuchać.Drżała,opuszczały ją siły.Rozchyliła wargi.W tym samym momencie odepchnął ją od siebie.Otworzyła szeroko oczy.Górował nad nią, jego oczy też zogromniały.- Nie chciałem, żeby tak się stało - powiedział ochrypłym głosem.Zcisnąłdłonie, aż pobielały mu knykcie.-Wracajmy.Obrócił się na pięcie i ruszył do góry, biorąc po dwa stopnie na raz.Anula & ponausoladansc Karin poczuła się, jakby ktoś wylał jej na głowę kubeł zimnej wody.Co znówsię stało? Pięła się za nim z bijącym sercem.Na samej górze poślizgnęła się i uderzyłagolenią o ostrą krawędz kamienia.Wyprostowała się szybko i pobiegła dalej mimotępego bólu w nodze.Usiadła na przednim siedzeniu i udała, że ma kłopoty z zapięciempasa, podczas gdy Rowan mozolił się z kluczykiem.Twarz jej płonęła.Nie chcąc, bywidział ją w takim stanie, odwróciła się.Dlaczego pocałował ją tak gwałtownie i tak raptownie przestał? Czy dlatego,że pracowali razem? Czego naprawdę chciał? pomyślała ze złością.Wpatrzyła się nie-ruchomo w drogę i siedziała, milcząc jak zaklęta.On też nie wypowiedział słowa, póki nie ujechali paru mil.- Jeśli przejmujesz się tym, co się stało - powiedział obojętnym głosem, nieodrywając wzroku od szosy, niepotrzebnie.Więcej się to nie powtórzy.- Czy mam z tego powodu się cieszyć? - rzuciła mu wyzwanie.Odwrócił się ku niej gwałtownie.- Co u diabła masz na myśli?- %7łeby się rozłączyć, trzeba się najpierw połączyć - odpowiedziała prawie beznamysłu i zaraz zdała sobie sprawę z dwuznaczności wypowiedzi.- Panno Williams - wycedził - czuję się zaszczycony.- Nie ma powodu - odburknęła.Rzucił jej szybkie spojrzenie.- Przyznajesz, że moje.hm.zaloty nie są ci wstrętne.- Nie to miałam na myśli!- Nie? Mów dalej.- Kącik ust opuścił mu się w krzywym uśmiechu.Przed nimiwyłoniła się baza.Rowan zatrzymał samochód parę metrów przed przyczepami, wyjąłkluczyk ze stacyjki, włożył go do kieszeni i oparł się o drzwiczki, patrząc na nią zrozbawieniem.- Czy wolno mi sądzić, że przyjęłaś ofertę, jaką ci złożyłem?- Ofertę? Jaką znów ofertę?! - prawie krzyknęła.- Nie masz w końcu aż tylu kochanków, żeby zapomnieć? - Usta wygięły musię w uśmiechu, ale oczy pozostały poważne.%7łar napłynął jej do twarzy.Przypomniałasobie słowa Rowana.- Jeśli potrzebujesz kochanka, dlaczego mnie nie wezmiesz? - powtórzył.Był na tyle bezczelny, żeby znów jej to powiedzieć! I to tym samym,lekceważącym tonem.Krew w niej zawrzała.- Idz do diabła! - Prawie wyrwała pas bezpieczeństwa, otworzyła gwałtowniedrzwi i pobiegła do przyczepy, nie oglądając się za siebie.Wiedziała, że Rowan siedzidalej w samochodzie.Cyril zajrzał do biura i skinął na Karin pracującą przy kreślarskim stole.- Telefon do ciebie.Ze Stanów.Leonard.Czekała, kiedy zadzwoni.Przez cały tydzień Rowan okazywał jej na każdym kroku obojętność iograniczał się do ściśle zawodowych kontaktów.Rozmowy na temat pracy też byłypełne napięcia.Trudno, mówiła sobie, trzeba jakoś z tym żyć.Od początku właściwieoceniła swoje siły.Rowan okazał się natomiast o wiele trudniejszy, niż przypuszczała.Przepłynęła przez nią fala ciepła.Zrzuciła sweter i podniosła słuchawkętelefonu stojącego na jej biurku.- Halo - powiedziała, przygładzając pospiesznie ręką włosy.- Karin.- Głos Leonarda zabuczał wśród trzasków na linii.- Wszystko wporządku?Zawahała się.To zależy, co miał na myśli mówiąc  w porządku".- Ekipa budowlana będzie jutro robić wylewkę cementu, jeśli tylko nie spadniedeszcz.Zeszliśmy do trzech i pół metra.Grunt jest stabilny.Wszystko idzie zgodnie zplanem.Wszystko poza jej relacjami z Rowanem.Anula & ponausoladansc - A jak ci się układają stosunki z Marsdenem? - spy-tał Leonard, jakby czytał wjej myślach.- Nie sprawia ci kłopotu?Kłopotu? pomyślała.Gdyby tylko wiedział, co tu się działo.- Prawdę mówiąc.no.daje mi w pracy wolną rękę.- Tak też i mnie powiedział.Wygląda na to, że przekonałaś go do swoichumiejętności.Ale - Leonard zawahał się - czy nie masz z nim problemów osobistych?Marsden nie bardzo chciał mi powiedzieć, jaką właściwie masz tam pozycję.- Jest tak - powiedziała Karin - że Rowan okazał się bardzo skupiony na sobie.I nie bardzo jest przyjazny.- Miałem nadzieję - Leonard westchnął - że będzie inaczej.Nie przejmuj się -dodał - wkrótce przybędzie wybawienie.Karin spojrzała na telefon.- Co masz na myśli?- %7łona Geoffa zmarła dwa tygodnie temu.- Przez chwilę słychać było tylkotrzaski na linii.- Wysyłam go z pomocą.Poza tym musi się zająć czymś innym.Bądztaka dobra i okaż mu trochę serca, dobrze?Leonard podrzucał jej bombę z opóznionym zapłonem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •