[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hem, zresztą zwzajemnością, trzeba przyznać.-A jak wyglądają takie gorguny?  zapytała Alea, wytrzeszczając oczy.Po opowieściach Faith na temat elfów teraz jakiś krasnolud mówi o gorgunach!Wszystkie te legendarne istoty wydawały jej się niegdyś tak tajemnicze, żenawet w tej chwili ledwo mogła uwierzyć w ich istnienie.Była zachwycona tamyślą.-Gorguny? Są wstrętne! Nie ma nic wstrętniejszego.Nasi banici w krajugorgunów zajęliby pierwsze miejsce w konkursie piękności.Ble! Są całkiempowykrzywiane, zupełnie jakby ich kości miały się lada chwila przebić przezzieloną skórę.Tak, hem.Mają zieloną skórę, niczym wstrętne ropuchy i małehttp://chomikuj.pl/Manija.B46 czerwone oczy.Są porośnięte sierścią, ale przede wszystkim są bardzoagresywne.Bach, bach! Nienawidzę ich.Słyszycie mnie gorguny? Nienawidzęwas! Wracając do tematu: przybyły by złupić miasteczko i zanim zdołaliśmyodeprzeć atak tych odrażających potworów, zdążyły już zabić więcej niż połowęmieszkańców Pelpi.Kiedy wróciłem do domu, znalazłem na podłodze ciałoswojej żony.O, Zaina! Gorguny ją zabiły.Odebrały mi sens życia.Piękne.Jakmi jej brak.Pozostałem jej wierny i to dlatego nie mam dzieci, Teraz jużrozumiesz?-Smutna ta twoja historia.-och! Moje wędrówki i Gor-Draka trochę ukoiły ten ból.Hem.A ty? Jaka jesttwoja historia?-Pff! Nie ma co opowiadać.Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że dopiero co sięurodziłam.Krasnolud spojrzał na nią zdziwiony.Alea opowiadała mu trochę o swoim życiuna ulicach Saratei, o córce kowala, o opasłym rzezniku i dowódcy żołnierzy, onieboszczyku zakopanym w piasku, a nawet pokazała mu pierścień, tłumacząc,że zamierza go sprzedać w Providence.Chmury coraz bardziej skłębione, wolno przesuwały się po niebie.Dusznepowietrze było wyraznym sygnałem nadciągającej burzy.Lecz oni nie zwracaliuwagi na zmieniająca się pogodę.Alea cieszyła się rozmową z krasnoludem,odnajdując w niej ten sam poziom zaufania, którego doświadczył onegdaj wobecności Aminy.Kiedy wreszcie dotarli do oberży, ucieszyła ich myśl ooczekującym tam posiłku.Byli głodni jak wilki.*-Słucham, mój panie.-Chcę, żebyś przywiózł mi tego, którego zwą Ilvainem.Maolmordha pozostawał na tronie w pałacu Shankha, odkąd zabił Aldero.Komnatę spowijały zimnie i złowrogie ciemności.Atmosfera tego miejscaprzepełniona była energią jego pana.Po prawej stronie tronu leżały dwa ciała.Dwóch niewolników zabitych zapewne dla kaprysu i przyjemności.Wpowietrzu unosił się mdląc zapach krwi i wilgotnych skał.Przytroczona do tronułańcuchami obejmującymi kostki i nadgarstki leżała na brzuchu naga młodadziewczyna.Jej ciało broczące krwią pokrywały makabryczne ślady głębokichugryzień.Słychać było jej stłumione jęki.Zciany zdawały się żyć i poruszać zasprawą odrażającej cieczy, która spływała z nich kroplami niczym lawa.Salatronowa pozostawała całkowicie w mocy mrocznej duszy Maolmordhy, zimniejniczym śmierć równie pustej, tajemniczej i przerażającej.Kolos w czarnej zbroi klęczał przed Maolmordhą i nie śmiał podnieść głowy,bojąc się ujrzeć twarz swego pana.Maolmordha może nie przywiązywał do tegozbytniej wagi, ale on wolał nie ryzykować.Zbyt wiele przed nim straciło życie,wystawiając tolerancję pana na próbę.Ayn Sulthor był księciem Herilimów, Rzucającym Cień, godnym spadkobiercąstarożytnej linii pożeraczy dusz.Maolmordha uczynił zeń swą prawą rękę, byzapewnić sobie wierność wszystkich Herilimów, strategicznych sojuszników.http://chomikuj.pl/Manija.B47 Ayn Sulthor był gigantem o nadludzkiej sile i rozmiarach.Miał dwa metry ipiętnaście centymetrów wzrostu, a jego mięśnie zdawały się być wykute wskale.Jego czarna zbroja przydawała strasznego wyrazu i tak ponurej twarzy, aspod hełmu błyszczały budzące grozę mroczne oczy niczym dwie bezdennestudnie.To stad wzięło się jego imię: Ayn Sulthor, Czarnooki.Przed obliczem Maolmordhy by jednak nikim.Jedynie posłuszny sługąporażonym mocą swojego pana.Maolmordha w ciągu kilku ostatnich dni dałdwa razy dowód swojej mocy, kiedy dla własnych celów zgromadził u siebieniewielką armię gorgunów.Gorguny były głupie, Maolmordha zabił wiele znich dla przykładu.Płomienie i błyskawice, które wystrzeliły z jego dłoni, nadługo zapewnili mu status pana gorgunów i Herilimów, którzy zgromadzili sięwokół niego.Sulthor zawahał się, zanim otworzył usta.Aby nie ulec pokusie i nie podnieśćoczu, utkwił wzrok w posadzce i wyobraził sobie twarz swego pana nabrzmiałąkrwią, z pulsującymi żyłami, w których krąży energia zła gotowa w każdejchwili eksplodować z niszczycielską siłą, a pośrodku twarzy jego puste oczyniczym nieprzeniknione okna, z trudem ukrywające wrzenie magicznej furii.-Jak go rozpoznam panie?  zapytał Ayn Sulthor, nie podnosząc wzroku, zdłonia spoczywająca na głowicy miecza.-To Samildanach.Zdradzi go jego własna moc i nie będziesz miał trudności, bygo odnalezć, książe Herilimów.Ale nie walcz z nim.Zmuś go do przybyciatutaj.Przyprowadz mi tego Ilviana.Jeśli nie będzie innego wyjścia jak walka,zabij go i przywiez do mnie spowitego tym całunem.Tym sposobem jego mocnie ujdzie z martwego ciała.-Będzie według waszego życzenia, panie.-Tym lepiej książe Herilimów, tym lepiej.Sulthor powstał, odwrócił się i opuścił salę tronową, nie patrząc naMaolmordhe.Usłyszał jedynie krzyk przykutej do tronu młodej niewolnicy,której jego pan właśnie podcinał gardło.*Imala udawała się na południe i wkrótce wkroczyła do gęstszego lasu, w którymdominowały dęby, sosny i brzozy.Stąpała ostrożnie, zanurzając łapy wwysokiej trawie i upewniając się z każdym krokiem, czy ktoś jej nie śledzi, bookolica była jej zupełnie obca.Las pachniał przyjaznie mieszanka łyka i żywicy,wilgotną trawą i ziemią.Delikatny wietrzyk uderzył ją w nozdrza i zmuszał dozmrużenia oczu.Imala gubiła się w zapachach niesionych przez wiatr z różnychstron.Jej łapy były mokre od obfitej rosy.Czuła się dobrze.Nie jadła od wczoraj i miała nadzieję, ze znajdzie jakaś zwierzynę w trawachtutejszego lasu.Co ciekawe nie odczuwała już bólu z powodu straty małych,mimo że nosiła w pamięci nienawiść do Aheny.Teraz doznawała nowychemocji związanych z przygodą i nieznanym.Oblizała się i zagłębiła w lasprzepełniony świergotem ptaków i poranną wrzawą.Po godzinie poszukiwań natknęła się wreszcie na zbłąkanego warchlaka.Kwiczał bez przerwy, przywołując zaginioną matkę, ale to nie powstrzymałohttp://chomikuj.pl/Manija.B48 wilczycy, której jedyna motywacja był głód.Stanęła w bezruchu, obserwującprzez chwilę swą ofiarę, potem rozciągnęła się na ziemi.Trzymając ogon nawysokości tułowia i stulając uszy, sunęła wolno w stronę młodego dzika, jużdość tłustego, a jeszcze niezręcznego.Idealny cel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •