[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Masz rację – powiedział Lucjusz – nie zabijamy.Bronimy ludzi przed niebezpieczeństwem.Dysponujemy bronią szczególnego rodzaju.– Broń to broń.– Uśpimy twoją armię w ciągu pięciu minut – Mencjusz dał znak komandosom.– Wyprowadźcie tego mądralę na pokład.– Umiesz pływać?– Nie umiem! Mówiłeś, że nie zabijacie ludzi – prowodyr przestraszył się.– Nie zabijamy, kąpiemy – kpił generał.– Utonę, utonę! – wrzeszczał prowodyr, usiłując wyrwać się komandosom.– Nikomu nie wolno odbierać życia!– Ale ty postanowiłeś zgładzić pięć tysięcy ludzi.– Żartowałem!– My również żartujemy – odparł Mencjusz, a gdy wszyscy wyszli na pokład, wydał rozkaz: „Bateria pierwsza, w zaroślach między palmami skryło się dwustu walecznych Antagonistów, wykurzcie ich stamtąd!”Z fregaty zakotwiczonej w pobliżu Arki wystrzelono kulisty pocisk, rozerwał się w powietrzu nad zaroślami, wydmuchując ukrytych wyspiarzy na plażę.Widok był zabawny, ale zachowano powagę.– Możemy wam sprawić wielkie lanie nikogo nie zabijając – rzekł generał.– No, wracaj do swoich rycerzy i powiedz im, że tlenu nie zabraknie pod kosmicznym kloszem dzięki bujnej roślinności i wiedzy naszych uczonych.Motorówka odwiozła prowodyra na brzeg.Zaledwie postawił stopę na piasku, wytrysnęła z morza wysoka fontanna.– Zimny prysznic dobrze im zrobi – stwierdził Mencjusz.– Patrzcie, jak umykają.– Czarodziejska broń – powiedział Asoki.– Wielce humanitarna.– Naszą artylerię stać na większe niespodzianki – zapewnił generał.– A broń rzeczywiście delikatna.Konstruktor, człowiek o gołębim sercu, stworzył serię łagodnych broni: łagodne armaty, łagodne rakiety – i tę łagodną rodzinę oddano do dyspozycji oddziałów czuwających nad spokojem ludzi.– O bombie neutronowej również mówiono: „humanitarna broń” – przypomniał Aldis.– Był to zadziwiający humanitaryzm.Niszcząc człowieka, oszczędzał rzeczy.Lecz rozsądek zwyciężył i zniszczono bomby, które mogły przemienić miasta w majestatyczne grobowce.– Te działa – rzekł Mencjusz wskazując na artylerię pokładową fregaty – są naprawdę humanitarne.Powstrzymują łatwo szturm czołgów.Posiadamy także broń niszczącą rzeczy, tylko rzeczy, ludziom nie wyrządza najmniejszej krzywdy.Unieruchamia na odległość silniki pancernych wozów, wyłącza komputery sterujące ogniem artyleryjskim – generał był w swoim żywiole – zmusza do lądowania bojowe samoloty.– Zmuszała, wyłączała – korygował Lucjusz – likwidowała, aż zaprowadziła ład i spokój.To już czas przeszły, historia.– Ale humanitarne oddziały i humanitarna broń to współczesność – przypomniał generał i dodał: – Niektórzy nazywają nas „armią na wszelki wypadek”.– Bronimy przede wszystkim Ziemi przed niebezpieczeństwami Kosmosu – oświadczył Vall – choć większość wierzy w jego życzliwość.– Obojętność, niechęć, wrogość, przychylność – wyliczał Aldis – bezwzględność, wyrozumiałość, długo by wymieniać wszystkie hipotezy o charakterze, o temperamencie Wszechświata.A kto ma rację?„Słońce nie wzeszło o nowym czasie w oczekiwanej godzinie” – zabrzmiał naraz głos Sternusa, jak gdyby w podpowiedzi na pytanie Aldisa.– „Wbrew wszelkim obliczeniom nastąpiła zmiana kierunku lotu.Proponuję ogłoszenie alarmu”.– Profesor Asoki wróci do miasta – koordynator wydawał krótkie polecenia – Mencjusz do rezydencji Amana.Dopilnujcie, by wszyscy założyli skafandry i zeszli do podziemnych schronów.Zabezpieczyć zbiorniki z tlenem.Idę do obserwatorium.– Wezwij Nivena – powiedział do Valla.– Niech pasażerowie zgromadzą się w sali widowiskowej.Chociaż nie możemy zanurzyć się, zmienimy Arkę w łódź podwodną.Aldis, proszę ze mną.– Opuściliśmy Układ Słoneczny – informował Sternus – znacznie wzrosła szybkość.Pędzimy w kierunku Nowej Aquilae.Jest to jedna z najjaśniejszych gwiazd nowych.W czasie maksimum osiągnęła jasność dwadzieścia pięć tysięcy razy większą niż przed wybuchem, Niebiesko-biała gwiazda o wolno zwiększającej się objętości, z widmem gazowej mgławicy planetarnej.– Czy spotkamy planety innych układów słonecznych? – zapytał Aldis.– Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.– A jeżeli spotkamy, czy będziemy mogli zbliżyć się do nich?– Kula kosmiczna toczy się po bezdrożach Kosmosu – mówił astronom.– Nie umiemy sterować tym „gwiazdolotem”.Prądy kosmiczne, strefy grawitacyjne gwiazd i galaktyczne pola magnetyczne wyznaczają kierunek naszej podróży.Może zobaczymy inne planety.– Jedna szansa na milion – powiedział Aldis.– Stale wzrasta szybkość Wyspy Wniebowstąpienia – odrzekł Sternus – a to oznacza, że zwiększają się również szansę spotkania z planetami.Mroki Drogi Mlecznej rozjaśnia światło stu miliardów słońc.Przyjmujemy, że we Wszechświecie istnieje dziesięć miliardów podobnych „Mlecznych Dróg”, w miliardach galaktyk setki miliardów gwiazd stałych, powiedzmy dziesięć do dziewiętnastej potęgi, a co setne słońce może posiadać układ planetarny, a więc dziesięć do siedemnastej potęgi układów planetarnych.Dalsze ostrożne obliczenia wykazują, że na co setnej planecie rozwinęło się życie podobne do naszego.A zatem zakładamy, że wokół słońc krążą miliony podobnych do Ziemi planet.Albo milion milionów.Łatwo w Kosmosie o kosmiczny błąd.Każdy mieszkaniec naszego globu mógłby posiadać własną planetę.– Ludzie zeszli posłusznie do schronów – przekazał wiadomość Mencjusz.– Nastroje wyspiarzy zmieniają się z godziny na godzinę.Kosmos sprawił, że znowu spokornieli.Z tarasu rezydencji Amana obserwuję miasto.Awaria elektrowni usunięta.Wszędzie płoną światła.Dlaczego niebo przybrało barwę fioletu?– Nie wiem – odpowiedział Sternus – Zbliżamy się do gwiazdy podobnej do ametystu.Prawdopodobnie emituje fioletowe promienie.– Statek hermetycznie zamknięty – meldował komandor.– W sali widowiskowej artyści improwizują koncert.Inicjatywa Hipatii spotkała się z bardzo przychylnym przyjęciem.– Jak zabezpieczono załogi fregat i łodzi podwodnych?– Są razem z nami na Arce – poinformował Vall.– Na okrętach pozostali jedynie zastępcy i maszyny elektryczne.– Planeta! – zawołał Sternus.– Zbliżamy się do planety w innym układzie słonecznym!Aldis zobaczył olbrzymiejącą kulę, nieco spłaszczoną na biegunach.Rozróżniał już zarysy pomarańczowych lądów i granatowych oceanów.„Patrzę przez ścianę kosmicznego klosza, myślał, jak przez szybę gwiazdolotu.Za chwilę statek wyląduje.Dlaczego nie miałby wykonać tak prostego manewru”.Poczuł na twarzy i dłoniach gorący podmuch wiatru.Wysoko na fioletowym niebie lśniło słońce.Aldis rozejrzał się, siedział w fotelu na tarasie obserwatorium astronomicznego.„Sternus znużony wielogodzinnym czuwaniem odpoczywa w swojej kajucie, Lucjusz zapewne przeszedł do sąsiedniej sali i dyskutuje z asystentami profesora.Zostałem sam, lecz nie czuję osamotnienia.Słyszę gwar, śmiechy”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]