[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osmund znajdzie sposób, by uprzy krzy ć Niemcomży cie i doÅ‚oży ć swojÄ… cegieÅ‚kÄ™ do odbudowy niepodlegÅ‚ej Polski.Bronek uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. Wie pan&  zaczÄ…Å‚. Nie miaÅ‚em pojÄ™cia, że Bejrut ma poÅ‚Ä…czenie lotnicze z FrancjÄ…. Jakże to?Zaniewski wzruszy Å‚ ramionami. Ależ takowe funkcjonuje miÄ™dzy Marsy liÄ… a stolicÄ… Libanu od dwudziestego ósmego roku? NaprawdÄ™? Naturalnie, panie sierżancie! PoczÄ…tkowo miaÅ‚o charakter jedy nie handlowy, nie pasażerski.Co jednak bardziej intry gujÄ…ce, lÄ…dowano wówczas w bejruckim porcie, który poznaliÅ›my naderdobrze.Sadzano maszy ny na wodzie, zazwy czaj zmagajÄ…c siÄ™ ze sÅ‚abÄ… widocznoÅ›ciÄ….Kres ty mprakty kom poÅ‚oży Å‚ okropny wy padek w trzy dziesty m drugim. Ach, tak?  Zaniewskiemu udaÅ‚o siÄ™ stÅ‚umić ziewniÄ™cie. W istocie  potwierdziÅ‚ rozentuzjazmowany Kremmer. Pechowy samolot zboczy Å‚ z kursui uderzy Å‚ w nabrzeże.Straszliwy wy padek! W efekcie cztery lata temu zdecy dowano, iżwÅ‚aÅ›ciwy m posuniÄ™ciem bÄ™dzie wy budowanie lotniska, z którego mieliÅ›my przy jemnośćstartować.Do wy buchu wojny rejsy wy kony waÅ‚y tutaj dobrze nam znane samoloty LOT-u.Bronek osunÄ…Å‚ siÄ™ na fotelu.Przy jÄ…wszy wy godnÄ… pozy cjÄ™, sÅ‚uchaÅ‚ Kremmera.Stopniowowy Å‚apy waÅ‚ coraz mniej, a w koÅ„cu odpÅ‚y nÄ…Å‚.Ze snu wy rwaÅ‚o go szarpniÄ™cie, które przy wodziÅ‚o na my Å›l wy buch miny przeciwpiechotnej.Zaniewski naty chmiast zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi, rozglÄ…dajÄ…c.Ziemianin uspokoiÅ‚ go ruchem rÄ™ki,zawsty dzony, że inni pasażerowie widzieli panicznÄ… reakcjÄ™ towarzy sza. Turbulencje, szacowny panie sierżancie, niech siÄ™ pan nie trapi.  Nie przy wy kÅ‚em do latania  odparÅ‚ Bronek. ZresztÄ… nikt chy ba nie przy wy ka.To maÅ‚onaturalne.CzÅ‚owiek zostaÅ‚ stworzony przez naturÄ™, by chodzić po lÄ…dzie. W takim razie nie powinien też pÅ‚y wać. SÅ‚uszna uwaga.I zgadzam siÄ™ z niÄ….Zaniewski nie zmruży Å‚ już oka podczas lotu.Wy lÄ…dowali w Marsy lii tuż po poÅ‚udniu czasulokalnego, a zaÅ‚oga oziÄ™ble ich pożegnaÅ‚a.Patrzy li wilkiem na Blind Lemona, ale nikt nie odezwaÅ‚siÄ™ sÅ‚owem.Pies wy skoczy Å‚ na pÅ‚y tÄ™ lotniska zupeÅ‚nie zdezorientowany.Za nim z samolotu Air Francewy szedÅ‚ Bronek i z niejakim niedowierzaniem spojrzaÅ‚ na europejski lÄ…d.OdczekaÅ‚ moment, nimpostawiÅ‚ na nim pierwszy krok.Na Polaków czekaÅ‚ jednoosobowy komitet powitalny.Nietrudno by Å‚o dostrzec mężczy znÄ™przed wejÅ›ciem do hali  by Å‚ szczupÅ‚y, wy soki i jako jedy ny nosiÅ‚ mundur.Zaniewski podszedÅ‚ doniego i zasalutowaÅ‚ po polsku, unoszÄ…c dwa palce do skroni.Francuz spojrzaÅ‚ na niego zezdziwieniem. Bonsoir  powiedziaÅ‚, a potem nabraÅ‚ tchu, przy gotowujÄ…c siÄ™ do wy gÅ‚oszenia dÅ‚ugiegomonologu.Wy jaÅ›niÅ‚, że w Marsy lii nie zabawiÄ… dÅ‚ugo.Jeszcze tego samego dnia mieli udać siÄ™ domiejscowoÅ›ci Ploërmel w Bretanii, gdzie stacjonowaÅ‚y polskie oddziaÅ‚y.Tam mieli odebraćdalsze rozkazy.Choć mężczy zna mówiÅ‚ z wy ższoÅ›ciÄ…, by Å‚ zdy stansowany i traktowaÅ‚ swojÄ… obecność nalotnisku jako przy krÄ… konieczność, Zaniewski nie mógÅ‚ przestać siÄ™ uÅ›miechać.Po raz pierwszy oddÅ‚ugiego czasu poczuÅ‚, że jest bezpieczny.W okolicy nie by Å‚o nazistów, cy pry jskich piratów aniSy ry jczy ków. Francuska wy niosÅ‚ość, jak widzÄ™, zrobiÅ‚a na panu sierżancie pozy ty wne wrażenie zauważy Å‚ Kremmer, gdy ruszy li w stronÄ™ wy jÅ›cia. By najmniej. WiÄ™c co pana tak uradowaÅ‚o? To, że jesteÅ›my na tery torium sojusznika.Kremmer pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… w zadumie.Weszli w grupÄ™ ludzi kÅ‚Ä™biÄ…cy ch siÄ™ przed lotniskiem.Nikt nie zwracaÅ‚ na nich uwagi, gdy zaczÄ™li szukać transportu do Ploërmel. EPILOGNunc est bibendum. Teraz pijmy.HORACYPLOËRMEL, BRETANIA, FRANCJA, KWIECIEC 1940 ROKUW jednostce Samodzielnej Bry gady Strzelców PodhalaÅ„skich panowaÅ‚ zupeÅ‚ny chaos.Bronek i Kremmer weszli na jej teren, niosÄ…c toboÅ‚ki i rozglÄ…dajÄ…c siÄ™, jakby po raz pierwszydoÅ›wiadczy li takiego widoku.Prawda by Å‚a jednak taka, że już siÄ™ z nim spotkali.Raban i ogólnyrozgardiasz panowaÅ‚y takie, jak na ulicach Bejrutu w godzinach szczy tu.Ty le ty lko, że tutaj wszy scy mówili po polsku.Dwóch przy by szów z psem szy bko dowiedziaÅ‚o siÄ™, że poruszenie jest rezultatem decy zjio ry chÅ‚y m opuszczeniu Francji.Bronek zaczepiÅ‚ kilku przechodzÄ…cy ch żoÅ‚nierzy  nawet nie po to,by dowiedzieć siÄ™, gdzie zostanÄ… rzuceni, ale by zamienić z kimÅ› jeszcze kilka słów po polsku.DzwiÄ™k ojczy stego jÄ™zy ka sprawiÅ‚, że poczuÅ‚ siÄ™ jak w domu.Brak munduru i oznaczenia wskazujÄ…cego na rangÄ™ sprawiaÅ‚y jednak, że nawet mÅ‚odzicyszy bko go spÅ‚awiali, twierdzÄ…c, że siÄ™ spieszÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •