[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zabawne.Wiesz, co o tym myślę? Myślę, że ktoś chce wybuchu rewolucji.A wy jesteście tak potwornie uprzejmi i grzeczni, że musi się porządnie namę-czyć, by ją zorganizować.Ale kiedy ma się już buntowników, można osiągnąćwszystko. To nie może być prawda. Ci rebelianci w innych miastach.dokonują wielkich rewolucyjnych czy-nów, prawda? Stale otrzymujemy raporty. Od naszego przyjaciela, Dwóch Ognistych Ziół?Motyl zmarszczyła czoło. Tak. Zaczynasz myśleć, co?  mruknął Rincewind. Te leniwe komórki mó-zgowe w końcu biorą się do roboty, co? To dobrze.Przekonałem cię? Ja.sama nie wiem.159  No to wracajmy. Nie.Teraz muszę się przekonać, czy to, co sugerujesz, jest prawdą. Niepewność cię zabija, co? Na demony, jak wy mnie strasznie irytujecie.Popatrz tutaj.Rincewind podszedł do końca korytarza.Zamykały go szerokie, dwuskrzydło-we drzwi strzeżone przez parę nefrytowych smoków.Otworzył.Komnata za drzwiami była niska, ale rozległa.W samym środku pod balda-chimem stało łoże.Trudno było rozpoznać leżącego w nim człowieka, jednakzdradzał pewien szczególny bezruch, sugerujący ten rodzaj snu, po którym trudnoliczyć na przebudzenie. Widzisz?  powiedział Rincewind. Jest zamordowany.Już.Kilkunastu żołnierzy spoglądało na niego w zdumieniu.Za sobą usłyszał zgrzyt podłogi, a potem świszczący odgłos zakończony stu-kiem, jakby ktoś uderzył wilgotną skórą o kamień.Rincewind przyjrzał się najbliższemu żołnierzowi.%7łołnierz trzymał miecz.Jedna kropla krwi spłynęła po ostrzu i  po krótkim znieruchomieniu dlalepszego efektu dramatycznego  upadła na podłogę.Rincewind uniósł głowę i uchylił kapelusza. Bardzo panów przepraszam  powiedział. Czy to sala 3B?I rzucił się do ucieczki.Deski podłogi jęknęły pod jego stopami.Z tyłu ktoś wykrzyczał przydomekRincewinda, który brzmiał:  Nie pozwólcie mu uciec!.Pozwólcie mi uciec, błagał w duchu Rincewind.Proszę, pozwólcie mi uciec.Pośliznął się na zakręcie, przebił papierową ścianę i wylądował w ozdobnejsadzawce z rybami.Jednak w pełnym biegu zyskiwał kocie, niemal mesjanistycz-ne własności.Woda ledwie się zakołysała, gdy odbił się od powierzchni i pognałdalej.Za nim ktoś wylądował ciężko na cennym karpiu złocistym.Rincewind biegł.Skąd  to najważniejszy czynnik dowolnej panicznej ucieczki.Zawsze ucie-ka się skądś.A dokąd  to samo się okaże.Przeskoczył ciąg niskich kamiennych stopni, przetoczył się, poderwał i wbiegłw przypadkowo wybrany korytarz.Nogi realizowały plan.Najpierw szaleńczy, bezmyślny pęd, żeby wyjść pozabezpośrednie zagrożenie, a potem równe, długie kroki, by jak najbardziej zwięk-szyć dystans do pogoni.Na tym polegała cała sztuka.Historia wspomina o biegaczu, który po bitwie przebiegł czterdzieści mil, byw domu przekazać wiadomość o zwycięstwie.Tradycyjnie uważany jest za naj-wspanialszego biegacza wszech czasów.Gdyby jednak przekazywał wiadomośćo nadchodzącej bitwie, zostałby wyprzedzony przez Rincewinda.160 Mimo to.ktoś Rincewinda doganiał.* * *Nóż przebił ścianę sali tronowej i wyciął otwór dostatecznie duży, by zmieściłsię w nim wyprostowany człowiek albo jeden wózek inwalidzki.Ordyńcy mruczeli do siebie. Bruce Hun nigdy nie wchodził tylnymi drzwiami. Zamknij się. W ogóle się nie zbliżał do tylnych bram, ten Bruce Hun. Zamknij się. Kiedy Bruce Hun zaatakował Al Khali, zrobił to przy wieży głównej bramy,z tysiącem wrzeszczących ludzi na małych konikach. Niby tak, tylko że.kiedy ostatnio widziałem Bruce a Huna, jego głowatkwiła na kiju. Zgadza się, trudno zaprzeczyć.Ale nad główną bramą.Znaczy, przynaj-mniej się przebił. Jego głowa się przebiła. A niech.Saveloy był usatysfakcjonowany.Komnata, do której weszli, mogła uciszyćSrebrną Ordę, choćby na krótko.Była wielka, naturalnie, ale spełniała też innąrolę.Kiedy Zwierciadło Jedynego Słońca spajał razem plemiona, państwa i wy-sepki, postanowił zbudować pomieszczenie mówiące wodzom i ambasadorom: tonajwiększa sala, w jakiej byliście; jest wspanialsza niż wszystko, co mogliściesobie wyobrazić, i mamy tu więcej takich.Chciał, żeby była imponująca.Bardzo wyraznie życzył sobie, by olśnić pro-stych barbarzyńców, skłonić ich, by poddali się od razu.Niech będą tu wielkie po-sągi, powiedział.I szerokie, ozdobne kotary.Niech stoją kolumny i rzezby.Niechprzybysz zaniemówi z podziwu.Niech wszystko to powie mu:  Oto cywilizacja,możesz się do niej przyłączyć albo zginąć.A teraz padnij na kolana albo zosta-niesz obniżony w inny sposób.Orda zainteresowała się na tyle, by dokonać szczegółowej inspekcji. Całkiem niezły lokal, trzeba przyznać  stwierdził w końcu Truckle.Ale gdzie mu tam do chaty naszego wodza w Skundzie.Patrzcie, nie ma nawetogniska na środku. Moim zdaniem krzykliwy. Co? Typowo zagraniczny.161  Wywaliłbym stąd to wszystko, rozsypał trochę porządnego siana na podło-dze i powiesił tarcze na ścianach. Co? Ale pomyśl, jakby ściągnąć parę setek stołów, można by tu całkiem niezlepohulać.Cohen ruszył przez rozległą przestrzeń podłogi w stronę tronu stojącego podwielkim, ozdobnym baldachimem. Ustawili nad nim parasol, patrzcie. Pewno dach cieknie.Nie można wierzyć dachówkom.Porządna strzechadaje ci czterdzieści lat suchego mieszkania.Tron zrobiony był z lakierowanego drewna, ale ozdobionego licznymi klejno-tami.Cohen usiadł. To już?  zapytał. Dokonaliśmy tego, Ucz? Tak  potwierdził Saveloy. Oczywiście teraz musisz jakoś to utrzymać. Przepraszam  wtrącił Sześć Dobroczynnych Wiatrów  ale coście zro-bili? Domyśla się pan już, co chcieliśmy ukraść? Nie. Imperium.Twarz poborcy przez kilka sekund pozostawała nieruchoma, po czym rozcią-gnęła się w nieco przerażonym uśmiechu. Myślę, że zanim przejdziemy dalej, warto pomyśleć o śniadaniu  stwier-dził Saveloy. Panie Wiatry, może zechce pan kogoś przywołać?Uśmiech zastygł na twarzy poborcy. Ale.ale.nie możecie przecież w taki sposób zdobyć Imperium! wykrztusił w końcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •