[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była silna i wiedział, że możesięgnąć po broń, która znajdowała się w domu.Jeśli miał się do niej dobrać,musiał działać szybko.Cicho i sprawnie okrążył stodołę.Wyobrażał sobie, że ma na sobie strój zkozlej skóry i mokasyny.A na twarzy barwy wojenne.Ptaki śpiewały, bydło porykiwało.Usłyszał gdakanie kur, a gdy zbliżyłsię do domu śpiew kobiety.Jego matka nie śpiewała.Chodziła z opuszczoną głową i trzymała gębęna kłódkę.Robiła, co jej kazano, bo inaczej dostawała kopa.W końcu ojciecnie miał wyjścia i musiał ją załatwić.Okradała go, jak wyjaśnił.Zatrzymywałasobie napiwki.Ciułała pieniądze.Kłamała.Bezwartościowa biała suka stwierdził ojciec, gdy ją grzebali.Pomyłka.Kobiety są do niczego, a już zwłaszcza białe kobiety.To była dla niego ważna lekcja.Podszedł do okna, przypominając sobie rozkład kuchni.Słyszał stukot ibrzęk naczyń.Zmywa po śniadaniu pomyślał, a kiedy zaryzykował i zajrzałdo środka, zobaczył z zadowoleniem, że kobieta stoi do niego tyłem i wkłada539RLTnaczynia do zmywarki.Na blacie stały patelnie, a ona, pośpiewując, kręciłabiodrami.Pomyślał, czyby jej nie zgwałcić, ale uznał, że nie.Gwałt jest niegodny.Tak jak ona sama.Nie splami się nim.Była przynętą.I niczym więcej.Woda spływała do zlewu, stukały garnki.Te hałasy zagłuszały jegokroki, gdy podszedł na palcach do drzwi z tyłu domu i przekręcił gałkę.Pokręcił głową, trochę rozczarowany, że drzwi nie są zamknięte na klucz.Wyobrażał sobie, że wyłamie je kopniakiem i zobaczy przerażenie na jejtwarzy.A tak tylko je pchnął i wszedł do środka.Obróciła się z rondlem w ręce.Gdy podniosła go, żeby nim uderzyć czyrzucić, wymierzył w nią kuszę. Nie robiłbym tego, chyba że chcesz, żeby ten grot utkwił w twoimbrzuchu.Pobladła, a jej oczy wydały się czarne na tle bladej twarzy.Przypomniałsobie, że miała w żyłach trochę indiańskiej krwi jak on.Ale ją rozcieńczyła.Sprzeniewierzyła się swojemu dziedzictwu.Powoli odstawiła rondel. Cześć, Jenno rzucił.Zobaczył, że zanim odpowiedziała, przełknęła ślinę.Jej strach sprawiłmu przyjemność. Cześć, Ethan. Idziemy. Wyjął jej telefon komórkowy z ładowarki, która stała nablacie, i włożył go do tylnej kieszeni spodni. Mogę strzelić ci w nogę iwywlec cię stąd zagroził, gdy się nie poruszyła albo pójdziesz sama.Twójwybór.540RLTTrzymając się od niego z daleka, wyszła na ganek.Zamknął za nimidrzwi. Idz przed siebie.Rób dokładnie to, co ci mówię i kiedy mówię.Jeślispróbujesz uciec, przekonasz się, że strzała jest od ciebie znacznie szybsza. Dokąd idziemy? Zobaczysz, gdy będziemy na miejscu. Pchnął ją, bo uznał, że poruszasię za wolno. Ethan, szukają cię.I prędzej czy pózniej znajdą. To idioci.Nikt mnie nie znajdzie, jeśli nie zechcę. Kazał jej przejść nadrugą stronę podwórka, w kierunku drzew. Po co to robisz?Zauważył, że kobieta obraca nieznacznie głowę, od lewej strony kuprawej, i zorientował się, że myśli o tym, dokąd uciec; ocenia swoje szanse.Niemal chciał, żeby zaryzykowała.Jak Carolyn.To byłoby interesujące. Bo taki jestem.Tym się zajmuję. Zabijaniem? Aowami.Mord to koniec polowania.Pod drzewo, twarzą do pnia! Popchnął ją.Wyciągnęła ręce, żeby złapać równowagę, i obtarła sobie o pieńwnętrze dłoni. Szybciej, bo pożałujesz. Co zrobiliśmy? Próbowała się zastanowić, znalezć wyjście, ale niepotrafiła opanować strachu.Wezbrał w niej, przepełnił ją, wypierając wszystkoinne. Co ci zrobiliśmy? To święta ziemia. Okręcił ją w pasie sznurem i zacisnął go tak, żeprawie nie mogła oddychać. Należy do mnie.A ty, ty jesteś gorsza od reszty.Masz w żyłach krew Siuksów.541RLT Kocham tę ziemię. Myśl, myśl, myśl! nakazała sobie. Ja.Mojarodzina zawsze ją czciła i szanowała. Kłamiesz. Uderzył jej głową o pień, tak że popłynęła krew.Kiedykrzyknęła z bólu, pociągnął ją w tył za włosy. Włóż to i zapnij suwak.Rzucił jej ciemnoniebieską wiatrówkę. I naciągnij kaptur na głowę.Pójdziemy na wycieczkę.Słuchaj uważnie, Jenno.Jeśli natkniemy się na ko-goś, gęba na kłódkę, głowa w dół i robisz to, co ci każę.Jeśli wykonasz jakiśruch, zawołasz o pomoc, zabiję tę osobę, do której się zwrócisz.Będziesz jąmiała na sumieniu.Zrozumiano? Tak.Dlaczego nie zabijesz mnie od razu?Uśmiechnął się szeroko. Wcześniej odwiedzimy parę miejsc i paru ludzi. Chcesz posłużyć się mną, żeby dopaść Lil, ale nie pozwolę ci na to.Znowu chwycił ją za włosy i szarpnął, aż przed oczami zobaczyłagwiazdy. Równie dobrze przydasz mi się martwa.%7ływa dostarczysz więcejzabawy, ale i martwa spełnisz swoje zadanie. Poklepał nóż spoczywający wpochwie przy pasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]