[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyśmy nigdy więcej się nie spotkali - dodała, obojętnie patrząc na Daniela, który miotał się pod drzwiami wposzukiwaniu klucza.lej grozba zabrzmiała w jego uszach serio, bo na moment zostawił wspokoju swoje kieszenie i przyjrzał jej się uważnie.- Poczekaj, wszystko ci wytłumaczę - odezwał się łagodniej i już miał powrócić doprzerwanych poszukiwań, kiedy Lana niespodziewanie zrobiła krok w jego stronę.Była takblisko, że wyraznie poczuł drażniący, zmysłowy zapach jej perfum.Miał wrażenie, że ta wońkusi go i prowokuje.Lana stała tak blisko, że wystarczyło otworzyć ramiona i zamknąć ją wuścisku, a potem zapomnieć o całym świecie.Kiedy pochylił się nad jej ustami, nie odsunęła się ani nie odwróciła głowy.Spokojniezaczekała, aż jego usta delikatnie dotkną jej warg, a potem bez wahania odwzajemniłapocałunek.Przywarła do niego całym ciałem, uniosła dłonie i zanurzyła palce w gęstwiniekasztanowych kosmyków, ani na moment nie odrywając się od jego ust.Jej pocałunek stawałsię coraz bardziej namiętny, palce kurczowo zaciskały się, coraz mocniej przyciągała jegogłowę.Daniel pomyślał, że jeśli natychmiast nie znajdzie klucza i nie otworzy drzwi, niewytrzyma i zacznie kochać się z nią na podłodze pod własną pracownią.Na momentoswobodził się z jej ramion i klnąc cicho, zaczął systematycznie wywracać kieszenie.Napodłogę leciały z brzękiem drobne monety, sfruwały jakieś karteluszki i rachunki.Kiedywreszcie poczuł pod palcami znajomy kształt, odetchnął z ulgą i wyszarpnął klucz takenergicznie, że aż rozerwał kieszeń lnianej marynarki.- Zaczekaj - szepnęła Lana.- To nie ma sensu.- Szybko, wchodz do środka! - Delikatnie popchnął ją za próg, po czym jednymmocnym kopniakiem zatrzasnął drzwi, które szczęśliwie pozostały na swoim miejscu.Mógłwięc oprzeć o nie Lanę i na nowo odnalezć jej usta.- Tęskniłem za tobą.Sam nie wiedział, czy wymówił to głośno, czy tylko pomyślał.Czuł się jak wędrowiecna pustyni, który dotarł wreszcie do zródła czystej wody i teraz najchętniej zanurzyłby w nimcałą głowę.- Proszę cię, poczekaj - prosiła Lana, lecz jej opór był dziwnie słaby.- Na co mam czekać? Pogadamy pózniej.Teraz chciałbym skończyć to, cozaczęliśmy.- Nie.- zaprotestowała, próbując przywołać resztki zdrowego rozsądku, ale jakiśwewnętrzny głos podpowiedział jej, żeby dała spokój.Jej własne ciało zbuntowało sięprzeciwko woli i rozsądkowi, złaknione pieszczot, nie dało już się oszukiwać.Dlatego po razpierwszy w życiu postanowiła zdać się na instynkt.Pozwolić, żeby opanowały ją uczucia,przed którymi nie było sensu dłużej się bronić.- Dobrze, pogadamy pózniej - szepnęła wprost w jego niecierpliwe usta i pierwsza wsunęła w nie język, spragniona całkowitej bliskości igotowa na to spotkanie.Daniel żałował, że nie ma jeszcze jednej pary rąk, dzięki którym mógłby szybciejpoznać jej smukłe, wiotkie ciało.Próbował być delikatny, ale przychodziło mu to z coraz wię-kszym trudem.Niecierpliwie ściągnął z niej sweter i cisnął go w kąt.W chwili, gdy poddrżącymi palcami poczuł rozkoszne ciepło gładkiej skóry, myśli zawirowały mu w głowie, apotem gdzieś umknęły.To instynkt kazał mu przemierzać ustami szlak wyznaczony przezłagodny łuk jej wygiętej szyi, aż do pełnych piersi, a potem w dół, ku zaokrągleniuszczupłych bioder.Jej ciało było doskonale piękne, idealnie proporcjonalne, gotowe, byprzemienić je w rzezbę.Było spełnieniem marzeń artysty poszukującego całkowitej harmonii.Całował coraz gwałtowniej każdy centymetr białej skóry, czując, jak pod wpływem tychpocałunków staje się coraz gorętsza, wilgotna od potu.Słyszał, jak w żyłach Lany corazgłośniej szumi krew, która sprawiała, że alabastrowa biel traciła swój chłodny odcień,nabierając delikatnej, różowej barwy.Nie był w stanie przeciągać tego ani sekundy dłużej.Położył na jej biodrach dłonie iuniósł ją do góry.Natychmiast poczuł, jak twarde uda Lany opasują go ciasno, a smukłeramiona oplatają jego szyję.Przylgnęła do niego całym ciałem, gotowa dawać i brać bezżadnych ograniczeń.Jej oddech stawał się coraz szybszy, chwytała łapczywie powietrze,palce szarpały brzegi jego koszuli, chcąc zerwać ją jak najszybciej i poczuć twardośćnapiętych mięśni nagich ramion.Osunęli się miękko na podłogę, gdzie łatwiej było pozbyć się ubrań.Ruchy ich ciałprzypominały starożytne zapasy albo zabawy dzikich kotów, które wiedzą, jak nie wyrządzićsobie krzywdy.Owijali się wokół siebie, ocierali, dotykali spoconej skóry, potęgującpodniecenie, które znosili z coraz większym trudem.Kiedy zaś byli już u kresu wytrzymało-ści, Daniel szybko uniósł się na łokciach i nakrył ją swoim ciałem.Miał ją teraz całą, tylko dla siebie, czuł bliskość ciała, które potrafiło doprowadzić dogranic fizycznego pożądania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •