[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli to któraś z tancerek ma tremę i nie może zasnąć, odeśle ją z powrotem do łóżka!O trzeciej w nocy nie ma siły ani ochoty nikogo podtrzymywać na duchu.- Chwileczkę!Mrucząc pod nosem, zapaliła światło i włożyła szlafrok.Podeszła do drzwi,przekręciła klucz i.- Reed! - Rzuciła mu się w ramiona.- Jednak przyjechałeś! A już się prawiepogodziłam z faktem, że cię nie będzie.Nie, nieprawda - poprawiła się natychmiast ipocałowała go.- Reed, co ty tu robisz o trzeciej nad ranem?- Mogę wejść?- Oczywiście.- Wpuściła go i ze zdumieniem patrzyła, jak rzuca na krzesło niewielkątorbę.- Czy coś się stało? - Chwyciła go za klapy marynarki.- O Boże, coś z ojcem? Reed.- Nie, ojcu nic nie jest.Jutro powinien tu być.- Jesteś zdenerwowany.- Nie.Cofnął się i rozejrzał po pokoju, który nosił ślady pośpiechu.Na podłodze leżałyporozrzucane rajstopy, skarpetki i buty.Na toaletce stały buteleczki, słoiczki, kawałki ligniny.Powierzchnię znaczył też rozsypany puder, którego nie chciało jej się zetrzeć.Dotknął gopalcem i wciągnął w nozdrza jego zapach.- Nie mogłem się do ciebie dziś dodzwonić.- Tak? Byłam na kolacji.- Nie musisz się przede mną tłumaczyć.- Wściekły, choć tylko na siebie, odwrócił sięw jej stronę.Trzecia rano.Reed jest wyraznie wściekły, ona jest zmęczona.Tylko spokój może ichuratować.- W porządku.Chyba nie chcesz powiedzieć, że przyjechałeś aż do Filadelfii tylkodlatego, że nie odbierałam telefonu.- Zrozumiała to dopiero kiedy spojrzała mu w oczy.-Naprawdę? - Podbiegła do niego, zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła policzek do jegopiersi.- To najmilsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała.Ja.Kiedy znów na niego spojrzała, zobaczyła w jego oczach podejrzenie.Odskoczyła jakoparzona.- Myślałeś, że jestem z kimś innym? - zapytała wolno i wyraznie.- Myślałeś, że śpię zkimś innym, więc przyjechałeś, żeby zobaczyć to na własne oczy.- Wskazała ręką na pustełóżko.- Przykro mi, że cię rozczarowałam.- Nie.- Zanim zdążyła się odwrócić, chwycił ją za rękę, bo zauważył zbierające się wjej oczach łzy.- To nie tak.Albo.dobrze, może masz rację, bo przyszło mi coś takiego do głowy.Miałabyś zresztą prawo.- Dziękuję.- Wyrwała mu rękę, usiadła na brzegu łóżka, ale nie mogła powstrzymaćłez.- No więc teraz, skoro już zaspokoiłeś swoją ciekawość, możesz iść.Ja muszę się wyspać.- Wiem.- Reed odważył się usiąść obok niej.- Wiem, i kiedy zrobiło się pózno i nie odbierałaś telefonu, zacząłem się niepokoić.-Gdy spojrzała mu w oczy, poczuł się jeszcze gorzej.- Dobra, niepokoiłem się, że może jesteśz kimś innym, mimo że wiem, że nie mam do ciebie prawa.- Jesteś idiotą.- To też wiem, ale posłuchaj mnie, proszę.Niepokoiłem się także o ciebie.Kiedy tujechałem, martwiłem się, czy ci się coś nie stało.- Nie wygłupiaj się.Co mogło mi się stać?- Nic.Wszystko.- Zacisnął ręce na jej dłoniach.- Po prostu musiałem cię zobaczyć.Gniew już ją opuścił, lecz uczucia, które zajęło jego miejsce, nie umiała jeszczenazwać.- No i mnie zobaczyłeś.Co teraz?- To zależy od ciebie.- Nie.- Wyrwała mu ręce i wstała.- Od ciebie.Spójrz mi w oczy i powiedz, czegochcesz.- Ciebie.- On też wstał.- Chcę, żebyś pozwoliła mi zostać.Nie żeby się z tobąkochać, ale po prostu z tobą być.Poczuła się nieco zraniona, lecz zebrała się na odwagę i z uśmiechem spytała:- Nie chcesz się ze mną kochać?- Oczywiście, że chcę, nawet nie wiesz, jak bardzo, ale przede wszystkim musisz sięwyspać.- Martwisz się o swoją inwestycję? - mruknęła, rozpinając guziki jego koszuli.- Owszem.- Reed ujął W dłonie jej twarz.- Martwię się.- Niepotrzebnie.Zaufaj mi.Przynajmniej dziś w nocy mi zaufaj.ROZDZIAA JEDENASTYChciał jej zaufać.Po raz pierwszy bardzo tego pragnął i bardzo się starał.W którymśmomencie tej długiej, nerwowej nocy zdał sobie sprawę, że jeśli jej zaufa, jego życie zmienisię diametralnie.Nie był tylko pewien, czy wtedy znajdzie odpowiedzi na wszystkie dręczącego pytania.Ale dotyk jej ciała był taki kojący, a spojrzenie takie ciepłe.W tę jedną noc nic innegonie było ważne.- Od chwili, kiedy kochaliśmy się poprzednio, cały czas marzyłem, żeby znów z tobąbyć - szepnął.- Ja też chciałam, żebyś tu był.Każdej nocy, kiedy zamykałam oczy, udawałam, żerano cię zobaczę.No i się sprawdziło.Była to wyjątkowa noc.Noc bardziej dla duszy niż dla ciała.Zmięte prześcieradłapowitały z radością ich spragnione ciała.Nic, co ją do tej pory zachwycało, ani wspaniałakolacja, jaką zjadła z rodzicami, ani znakomite wino, które piła, nie dało się porównać z tym,co przeżywała teraz.Dawała Reedowi całą siebie i chciała brać wszystko, co on gotów był jejdać.Kiedy ją pieścił, była w siódmym niebie.Kiedy szeptał jej imię, jej serce szalało z ra-dości.Już wcześnie rano Maddy była na nogach.Rozsadzała ją energia.Za kilka godzinpremiera, wieczór, który zadecyduje o ich przyszłości.Czuła, że musi już teraz pojechać doteatru.- Myślałem, że trzeba tam być dopiero póznym popołudniem - skomentował Reed,kiedy jechali do teatru.- Nie ma próby, ale przecież wszystko, co dzieje się dzisiaj, jest ważne.- Miałem wrażenie, że ważny jest dopiero wieczór.- O nie, wieczór to już tylko deser.Wcześniej trzeba sprawdzić światła, dekoracje,rekwizyty.Skręć w prawo, potem w lewo.Reed, słuchając jej wskazówek, z trudem przeciskał się przez zatłoczone ulice.- Nie wiedziałem, że artyści w ogóle martwią się o techniczną stronę przedstawienia.- Musical w dużej mierze opiera się na technice, Reed.Spróbuj na przykład sobiewyobrazić Króla i mnie" bez sali tronowej, czy Klatkę" bez klubu nocnego.O, tu jestmiejsce.- Maddy wychyliła się przez okno i wskazała mu niewielką lukę między autami.-Wciśniemy się jakoś?Reed spojrzał na nią z ukosa, a potem, kilkoma ruchami kierownicy, wprowadził swebmw między dwa samochody stojące przy chodniku.- Dobrze?- Super.- Nachyliła się ku niemu i pocałowała go w policzek.- Jesteś cudowny.Cieszę się, że tu jesteś, Reed.Mówiłam ci to?- Parę razy.- Objął ją i przyciągnął do siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]