[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto Carlinth, drugie co do wielkości miasto Chóru Liści.Patrząc, Chaison zdał sobie sprawę z tego, że spogląda na jednąz legendarnych form architektonicznych księstw Candesce.Miasto przypominało przekładnię.353 Sześć kół Carlinth otaczało siódme, niczym płatkikwiatu.Ich krawędzie stykały się, zaś pozostający w ich cieniuskomplikowany system rusztowań wskazywał na stałepołączenie między nimi.Gdy się obracały, czyniły tosynchronicznie.Można było przejść z jednego koła na krawędzdrugiego - bez użycia kolejek linowych.Każde koło było dwa razy większe niż jakiekolwiekmiasto Rushu.Wszędzie wznosiły się rezydencje oraz minarety,natomiast w otaczającym je mroku unosiły się kolejne dziesiątkidryfujących budynków.Wszystko to wyglądało jednaknierealnie, niczym dziecięca zabawka z kości słoniowej, gdyżcałej scenie brakowało baw.Przedmioty i budynki łączyłnajczystszy odcień bieli.Gridde syknął, spoglądając przez peryskop.- To popiół, sir.Gęsty jak dym, a gdy się uleży,przypomina farbę.Całe to miejsce jest nim pokryte.Całun, pomyślał Chaison, czując dreszcz.- Ale widzę drogę - ciągnął mistrz nawigacji.Uniósłdługą, przypominającą konar mapę, którą Venera zabrała zestacji turystycznej.- Mogę nas dalej poprowadzić.Węzeł w żołądku Chaisona poluznił się odrobinę.Gawron bezgłośnie przemknął obok wymarłych kółmiasta.Tuż przed zgaśnięciem flar, admirał zauważył przebłyskiwyblakniętych plam na nieruchomych budowlach; miejsca, skądzabrano jakieś przedmioty, wyważono drzwi, wybito okna.Ktośprzybył tu, by ograbić dawno zapomniane miasto, alenajwyrazniej nie miał zbyt wielu ludzi do tej roboty i niezabawił tu długo.Czyżby przepędziły ich duchy? Odgłosy szurania wciemności, zauważone kątem oka poruszenie na ulicach, którekiedyś pełne były ludzi? A może ta przytłaczająca i nieustającacisza, która sprawiła, że ludzie zaczynali rozmawiać szeptemalbo w ogóle nic nie mówili? Uciekli, porzucając swoje ambicjewzbogacenia się kosztem umarłych; jak niepyszni,353 zaniepokojeni pierzchli z Chóru Liści, by nigdy do niego niepowrócić?Carlinth umieszczono na wierzchołku czteromilowegocypla z listowia.Gdy snop z lampy czołowej Gawrona omiótłspłowiałą plątaninę stało się jasne, że ogień nie dotarł do miasta.Być może jakimś cudem mieszkańcom Carlinth udało sięodeprzeć płomienie; ale nawet jeśli, to tylko odwlekli swójwyrok do czasu, gdy powietrze wypełniło się dymematakującym ich z wszystkich stron, przesączającym się poddrzwiami i wciskającym przez szczeliny, aż w końcu musieli muulec.Mógł sobie jedynie wyobrażać te dramatyczne sceny,których ślady odcisnęły swe piętno w całym mieście.Niewypalony las przypominał porcelanowy filigranpełen najdrobniejszych szczegółów; Chaison był już bardzozmęczony i z chęcią powierzył nawigację Gridde'owi.Wrócił doswojej malutkiej kajuty na wirówce Gawrona, gdzie zastałchrapiącą Venerę leżącą w poprzek łóżka.Gdy spróbował jąprzesunąć, obudziła się, uśmiechnęła rozbrajająco i przyciągnęłado siebie.Kochali się namiętnie i żarliwie; wszystkie słowa,które padły za dnia zupełnie znikały w chwilach takich jak ta.Potwierdzali swoją lojalność względem siebie poprzez troskę ipocałunki, słowa nie były tu potrzebne.Gdy się obudził, wydawało mu się, jakby czas zatrzymałsię w miejscu.Venera spała.Przynajmniej założył, że był to sen,ale na wszelki wypadek sprawdził jej puls.Nigdy nie możnabyło być pewnym przy tych wszystkich niebezpiecznychgazach, które krążyły wokół.Pomieszczenie nawigacyjne cuchnęło niemytymstarcem, a Gridde wyglądał, jakby był śmiertelnie chory, jednakwciąż trwał na swoim posterunku.- Prawie dotarliśmy - odparł zachrypniętym głosem.Wprawej ręce ściskał końcówkę tuby głosowej, a spojrzenie cochwilę przenosił z gałęziastej mapy na peryskop i z powrotem.Gdy Chaison zobaczył jego zapadnięte oczy, ujrzał w nich353 niesamowitą zaciętość.- Mapa działa? - Admirał nie potrafił ukryć zaskoczeniaw głosie.Gridde roześmiał się, charcząc jak woda w starychrurach.- Idz na mostek, chłopcze.Nie możemy być dalej jak półgodziny drogi od celu.Chaison wyszczerzył zęby.Istotnie czuł się jak chłopiec;nie odpowiadający przed nikim poza sobą samym.Czuł głód -należało zażądać posiłku.Powstrzymał chęć roześmiania sięgłośno.To naprawdę zadziałało!Wychodząc z pomieszczenia nawigacyjnego, wyjrzałprzez iluminator i wydał z siebie stłumiony krzyk.Zwiat na zewnątrz Gawrona znów nabrał kolorów.Tutaj las nie uległ płomieniom.Zduszone i pogrążone wciemności drzewa same obumarły.Możliwe, że jedno zmniejszych słońc świeciło jeszcze przez jakiś czas po pożarze,ponieważ dziesiątki liści przelatujących obok Gawrona miałyjesienne barwy, zupełnie jak te z lasów, które oddryfowały zbytdaleko od własnego słońca.Raziły czerwieniami, połyskiwałyzłotawo lub nosiły delikatne pociągnięcia brązów.Ichniewielkie kłęby tańczyły w wirach powietrznychpowodowanych przelotem Gawrona.Fragmenty liściastegotunelu, którym podążali, pokryte były cętkami wnajróżniejszych odcieniach, pojawiając się na chwilę w świetlelampy czołowej okrętu, by potem szybko niknąć w mroku.Widok był hipnotyzujący, lecz Chaison nie miał czasudo stracenia.Zanim wszedł na mostek, upewnił się, że dobrze sięoporządził, a poza tym chciał, by załoga widziała w nimczłowieka pewnego siebie.Na mostku wszyscy spojrzeli naniego nieprzytomnie, ale też zaraz stanęli na baczność.- Zarządzić stanowiska bojowe - powiedział,usadawiając się w fotelu kapitana.- Chcę, by drużyny353 wypadowe były przebrane i gotowe do działania.- Rozważył,czy nie wysłać kogoś, by obudził jego żonę, ale powstrzymałogo nieznane mu dotąd, ale przyjemne uczucie mściwości.Dobrze jej zrobi, jeśli tym razem przegapi najważniejszymoment.Przez jakiś czas nadzorował krzątaninę na statku.Wkońcu jednak nie mógł się powstrzymać i wrócił do iluminatora,by wyglądać na zewnątrz.Tym sposobem był jednym zpierwszych, który zobaczył cel ich podróży, gdy minęli kolanolasu niemal blokujące jesienny tunel, a ich oczom ukazał sięosławiony skarb Anetene'a.353 18Starożytny okręt unosił się w samym środku jaskini zliści o szerokości około sześciuset stóp [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •