[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chyba żartujesz. Przekręcił się, żeby lepiej widzieć, ale ja uważałam, że nie ma sensu, bo to będziekrótka piłka. Wejdziesz na samą górę  dodał i podniósł jeden palec, jakby chciał wyjaśnić, że chodzi opierwszy raz.O tym oczywiście nie było mowy, ale miło mi się zrobiło, że we mnie wierzy.Natarłam dłonie kredą, tak jak on za każdym razem, znalazłam dwa dość niskie punkty zaczepienia i siępodciągnęłam. Aadnie!  orzekł.Brakowało mi jego wdzięku, ale nie szło mi też koszmarnie.Każdy ruch był zwycięstwem.Człowieknie zna wagi swojego ciała, dopóki nie spróbuje go utrzymać, wisząc na palcach.Dwa ruchy pózniejbyłam wyczerpana.Zamarłam i po prostu nie potrafiłam zmusić prawej ręki do puszczenia się iznalezienia następnego punktu. Max wskazał na podpórkę, na którą też miałam oko. Złap ten czerwony. Nie mogę.Mikroskopijny choćby ruch i runę w dół, więc zamiast próbować, wisiałam, jakbym pod sobą miałapiętnaście metrów, nie półtora.Zaskoczyło mnie to.Miałam siłę, żeby wisieć, ale żeby ruszyć naprzód już nie. Jeszcze jeden ruch i możesz odpocząć  szepnął.Dziesięć centymetrów.Wyciągnęłam mały palec w kierunku podpórki. No dawaj, ciało, ruszamy!Ale nieważne, jak się motywowałam, palce bolały, a nogi drżały.W końcu musiałam się puścić irunęłam na materac. Super ci poszło  ocenił Max. Tak. Pokiwałam głową z udawanym przekonaniem. Zwłaszcza jak utknęłam, to było genialne. Nie przejmuj się.Na początku tak się kończyły wszystkie moje próby.Masowałam obolałe dłonie. I jak to się stało, że się nauczyłeś? Spadałem i to mnie nie zabijało.Stwierdziłem więc, że skoro i tak mam spadać, to mogę z wyższejwysokości.Jego słowa interpretowałam, mając na uwadze raczej skrócenie mojej listy niż poczynienie postępówwe wspinaczce.Jak dziwne rzeczy człowiek bierze do siebie. Spróbujesz jeszcze raz?  spytał.Na pewno.Będę próbowała, aż pokonam każdą ścieżkę na tej ścianie.Ale nie teraz.Miałam innypomysł. Co byś powiedział na wizytę w gofrowni?  spytałam i kusicielsko uniosłam brew. Tak!  Od razu wystartował do drzwi.Złapałam go z tyłu za koszulkę. Nie tędy. Wskazałam głową na okno. Tą drogą jest fajniej. Proszę bardzo!  Odwrócił się do mnie. O co ci chodzi?Uśmiech Maxa aż oślepiał, księżyc nie był nam potrzebny do oświetlenia drogi. Wraca twoja szalona natura! O tak, żeby iść do Waffle House trzeba być szaleńcem! Nie wyśmiewaj się z mojej definicji szalonej duszy!  udawał, że się złości.Podniosłam ręce, jakbym zamierzała się poddać. Nawet bym nie śmiała, kiedy na szali są gofry z bekonem.Włożył mi na głowę kapelusz z logo uniwersytetu w Salwadorze, pocałował i wyszedł za mną przezokno, prosto w noc.To tylko knajpka z goframi, ale miał rację.Gdy gramoliłam się przez parapet, poczułam, że ożywa wemnie ta część, którą bardzo lubiłam.Dzięki Bogu za Waffle House i Maxa McCalla. Rozdział 22W piątek rano słońce świeciło pełną parą i nawet ja nie zamierzałam się upierać, że nie jestprzyjemnie.Lepiej się bawić w paintballowych piratów w słońcu niż w deszczu.Wytarłam się po długim prysznicu.Wiedziałam, że następny wezmę dopiero w niedzielę wieczorem.Pakowałam się i wyobrażałam sobie Trenta pukającego w moje okno pirackim mieczem i pytającego, czyw tym roku wygra.Pierwszy raz bez niego. Przykro mi, przyjacielu.Nie tym razem  szepnęłam do tego wspomnienia.Mój telefon zawibrował.Max:  Chyba będę potrzebował pomocy przy kostiumie.Ja:  Dobra.Max:  Jesteś gotowa?Ja:  Chyba tak.Max:  To do zobaczenia.Dopracowałam swój kostium, a potem mogłam już tylko czekać na godzinę siedemnastą, gdy wszystkienasze cztery rodziny spotkają się w domu McCallów.Mama wyglądała przybycia Adlerów i Garrisonówprzez okno w salonie, a kiedy się zjawili, zgasiła światło.Punkt piąta. No dobrze, skarbie, rób minę godną piratki.Przejechałam palcem po bliznie przy ustach. Wystarczy? Bierzesz wszystko tak dosłownie. A ty tak poważnie. Zarzuciłam torby na ramię. Masz wszystko?  spytała.Pokiwałam głową, ale ona i tak odczytała listę rzeczy do zabrania. Marker? Zpiwór? Poduszka? Szczotka do zębów? Mamo, nie jestem dzieckiem.Niewzruszona czytała dalej: Książka? Kostium pirata? Karty? Big?Kiwnęłam głową na wszystko z wyjątkiem Biga, bo odczytała zawartość mojej torby, co do szczegółu. Dostałaś jakieś nowe listy?  spytała potem.Zaprzeczyłam, ale uderzyło mnie, że od odczytania imienia Biga przeskoczyła od razu do anonimowychlistów. Hm.To ciekawe.  Mówiłam ci, że to jakiś żart.Powiedz tacie, żeby się pośpieszył. Na początku jakoś cię ten żart nie bawił  przypomniała. Tony!  Jej głos rozniósł się po całymdomu. Chodz, już czas!Gdybym ja tak tatę zawołała, wkurzyłaby się, że wrzeszczę.Nie omieszkałam o tym wspomnieć, a onawalnęła mnie ręcznikiem. Jeśli chodzi o ten weekend&  Przytknęła dwa palce do oczu, a potem wskazała na mnie.Dawałaznać, że będzie mnie miała na oku.Sięgnęłam za siebie i wyciągnęłam paintballowy marker. Jestem uzbrojona.Nie zadzieraj ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •