[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obstalowała ją przy okazji nieudanego romansu, a oszczędność nie pozwoliłajej wyrzucić frywolnego przyodziewku, mimo że Wilfred okazał się zdradliwym dra-niem.- Przecież nikt nie będzie oglądał moich reform! - syknęła z oburzeniem, gdy Em-ma upierała się, by je włożyła.- A już na pewno nie lord Rohan.- Nigdy nie wiadomo - oświadczyła Violet.- Może namówi jaśnie panią, żeby znich wyskoczyła.- Oj nie - zarechotała Długa Jane.- Jaśnie pani ma więcej oleju w głowie.Nie roz-łoży nóg przed takim, nawet jak jest bardzo ładny.- Och, jest śliczny - westchnęła Violet.Reszta kobiet zaczęła ochoczo potakiwać, a Melisanda spojrzała na nie z przeraże-niem.- Na litość boską, czy on spał z wami wszystkimi? - wykrzyknęła.Sukey uśmiechnęła się szeroko.- Po pierwszym razie mógł nas brać za darmo, jaśnie pani - wyjaśniła.RLT- Dziewczęta, o tym nie będziemy rozmawiać - powiedziała surowo Emma.- Wy-glądasz prześlicznie, moja droga.%7łałuję tylko, że nie mamy odpowiedniej biżuterii.- Ja mam - odezwała się Hetty cicho, wchodząc z korytarza z aksamitną sakiewkąw dłoni.- To moje oszczędności, ale chętnie pożyczę jaśnie pani.Dał mi je hrabia Sel-fridge.Powiedział, że to rodzinne klejnoty.Nie miał gotówki, a przecie musiał czymśzapłacić.Emma wzięła od niej woreczek i go otworzyła, po czym zagwizdała w sposób zu-pełnie nieprzystający damie.- Doskonale, Hetty - oznajmiła z zadowoleniem.- Obiecuję, że dostaniesz je z po-wrotem.Szmaragdy były przepiękne i podkreślały zieleń sukni.Kolczyki do kompletu wy-chylały się spod loków Melisandy, artystycznie skręconych przez Agnes.Do tego miałapoprawione węglem rzęsy i przyprószoną ryżowym pudrem skórę, która dzięki temu wy-dawała się jaśniejsza, wręcz promienna.- Nie mogę! - wykrzyknęła Melisanda w panice, ale to oświadczenie spotkało się zchórem protestów.- Możesz - powiedziała Emma spokojnie.- To dla większego dobra.Melisanda nagle się zawstydziła.Te kobiety musiały sprzedawać swoje ciała, leżećpod obcymi mężczyznami tylko po to, by przetrwać.Naprawdę mogła choć trochę sięwysilić, żeby im pomóc.- Wychodzimy, dziewczęta! - Emma zaczęła przepędzać stadko.- Dotrzymam ladyCarstairs towarzystwa, dopóki nie zjawi się wicehrabia Rohan.Dziewczęta niechętnie wyszły i przyjaciółki zostały same.Zegar wybił wpół dodziesiątej, na co Melisanda poczuła ucisk w brzuchu.- Dam ci pewną wskazówkę - zaproponowała Emma z uśmiechem.- To sztuczkanierządnic, ale całkiem przydatna.Wyobraz sobie, że odgrywasz rolę na scenie, jak wiel-ka aktorka.To nie jesteś ty, to nie ma z tobą nic wspólnego.Po prostu wykorzystujeszswoje ciało dla wyższego celu.Możesz się uśmiechać, możesz flirtować i tańczyć, iudawać, że jesteś kimś innym, a wtedy to nie będzie miało żadnego znaczenia.Ty, praw-dziwa ty, będziesz ukryta w środku całkiem bezpieczna.RLT- Sprawiasz, że zaczynam się siebie wstydzić - wyznała Melisanda.- Nonsens - oburzyła się Emma.- Nie ma się czego wstydzić.Wszyscy na świeciemuszą odgrywać jakieś role.Chciałaś kiedyś być kimś innym, kimś, kto jest na przykładniemożliwie piękny lub pełen gracji, kto ma wszystko i kto jest wszystkim, czym ty kie-dykolwiek pragnęłaś być?- Owszem - odparła Melisanda głucho.- No to udawaj, że jesteś tą osobą.Rób to, co ona by robiła, śmiej się tak, jak onaby się śmiała i bądz szczęśliwa, tak jak ona by była.- Ale ona nie żyje.Emma pokręciła głową.- Nie bądz taka ponura - poprosiła.- Bądz wobec tego taka, jak ona, kiedy jeszczeżyła.Jeśli poczujesz się niepewnie, powiedz sobie, że jesteś.Jak ona miała na imię?- Annis.Emma zawahała się przez chwilę, jakby to imię było jej znane, ale nie mogła sobieprzypomnieć, kto je nosił.- Więc powiedz sobie, że jesteś Annis i że zamierzasz spędzić wesoły wieczór, inie masz zamiaru dopuścić, żeby ktokolwiek cię zasmucił.Przyda ci się ta sztuczka?Melisanda spróbowała się uśmiechnąć.- Szerzej, moja droga - poleciła jej Emma.- Uśmiech musi dotrzeć do oczu.Spróbowała raz jeszcze.- Doskonale.Wydaje mi się, że słyszę na dole głoś wicehrabiego Rohan.Nie po-zwól, by cię zdeprymował.- Bardzo wątpię, żeby potrafił.- Melisanda zaśmiała się niepewnie i narzuciłacienki szal na ramiona.Wiedziała jednak, że nie dorówna wicehrabiemu.Nie mogła też myśleć o sobie wroli Annis, wesołej i pięknej kobiety, która poślubiła Benedicka Rohana, po czym umarłapodczas porodu.Mogła jednak wykorzystać wicehrabiego dla dobra innych.Z wysoko uniesioną głową ruszyła w stronę schodów.RLTOd pięciu godzin Benedick Rohan żałował swojej impulsywnej decyzji i gdy po-jawił się w Carstairs House, był w fatalnym nastroju.Pewnie w ogóle nie wysłuchałbylady Carstairs, gdyby nie była aż tak zajmująca.Ubolewał, że nie jest jedną z tych nie-szczęśnic, którym próbowała pomóc, tylko ich zbawicielką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]