[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popełnił wiele takich samych grzechów, więc nie powinien krytykować innych dziennikarzy za to, że szukali sensacji.Mijały godziny, w czasie których miejsce obok kierowcy pozostawało puste, jeśli nie liczyć kilku wizyt Lucy, starającej się nakłonić go do niepotrzebnego postoju.Zrozumiał, że Neli celowo go unika.Możetak było lepiej, bo mógł się skoncentrować na innych rzeczach.Jednakgdy dojeżdżali do zachodniej granicy Indiany, odczuł brak jej dowcipnych, radosnych komentarzy.Te chmury przypominają mi paradę cyrkową.Jak myślisz, kto płaci za funkcjonowanie tej oczyszczalni?Jakie ładne miasteczko.Mają tu festyn jagodowy.Chodźmy tam!O, polne kwiatki! Musimy się zatrzymać!A co najmniej raz na dwie godziny mówiła: Zobaczmy, dokąd prowadzi ta droga.Brakowało mu jej entuzjazmu.Dlatego sam się zdziwił, gdy w pewnym momencie powiedział:- Czy ktoś ma ochotę na piknik?- Tak! - zawołała Neli.- No pewnie - Lucy próbowała ukryć radość, lecz nie bardzo jej towyszło.Pół godziny później Mat zatrzymał samochód przed sklepem spo­żywczym w Vincennes w stanie Indiana.Wziął na ręce małą i podążyłza Neli i Lucy, które weszły do środka.- Tutaj w Vincennes mieszkał William Henry Harrison - powiedzia­ła Neli.- Był dziewiątym prezydentem Stanów Zjednoczonych, leczzmarł już miesiąc po objęciu tego urzędu.Mat pomyślał, że każdy mógł znać tę informację, wypisaną zresztąna jednej z tablic, które mijali, wjeżdżając do miasta.Neli poszła do działu z owocami, wciąż mówiąc o Harrisonie i jegonastępcy, Johnie Tylerze.Patrzył, jak z lubością ogląda czarne jagody,podziwia pudełka pełne truskawek, jakby nigdy w życiu ich nie widzia­ła.On znał takie sklepy aż nadto dobrze i w pewnym momencie odczułlekką klaustrofobię, która pogłębiła się, kiedy Diablica westchnęła, chowając główkę pod jego podbródkiem.- Taaa.- Lucy, zabierz ją.Muszę kupić parę.parę.rzeczy dla siebie.- Aaaa!- Nieważne - westchnął.- Wezmę ją ze sobą.138Wyjechali z miasta i niemal natychmiast przekroczyli granicę stanu Illinois.Neli nuciła coś, stojąc niepewnie przy małej ladzie, na którejprzygotowywała kanapki.Wydawała się taka szczęśliwa.Mat cieszył sięw duchu, że wpadł na pomysł z piknikiem.Włączył radio i usłyszał nadawaną właśnie rozmowę z jedną ze szkolnych koleżanek pani Case.-.zawsze mogliśmy liczyć na t o , że Nealy będzie miała n a j lepsze n o t a t k i przed każdym egzaminem.Nealy? Kompletnie zapomniał, że tak właśnie nazywano paniąCase.Prasa niezbyt często używała tego przydomka.Nealy.Neli.Podobnie.Szkoda czasu.Był przecież dziennikarzem, zajmował się faktami,a nie hipotezami.Zawsze szczycił się tym, że nie bujał w obłokach, a tylkofantasta uwierzyłby, że Pierwsza Dama wyruszyła w podróż przez Amerykę w chevrolecie Corsica, potem przyczepiła się do faceta, który ciągnął ze sobą dwójkę cudzych dzieci, zmieniała pieluchy, sprzeczała się z krnąbrną nastolatką i ćwiczyła pocałunki z Języczkiem".Lecz mrowienie na karku jakoś nie chciało ustąpić.Za pomocą dużej lupy Toni oglądała stykówki, które dał jej fotografjednego z pomniejszych dzienników Zachodniej Wirginii.Nie było tamani jednego wyraźnego ujęcia sobowtóra Cornelii Case.Tutaj widać byłoramię, tam czubek głowy, kawałek pleców.To wszystko.Podała zdjęcia Jasonowi.- Zauważyłeś tu coś dziwnego?Kiedy uważnie studiował zdjęcia, Toni niespokojnie chodziła pomałym pokoiku fotografa.Niewiele dała im rozmowa z Laurie Reynoldsem, szefem promocji radia WGRB, który prowadził konkurs sobowtórów.Według niego kobieta podająca się za Brandy Butt mówiła tylko po hiszpańsku i chyba została zmuszona do wzięcia udziału w konkursieprzez kilkunastoletnią dziewczynę, która jej towarzyszyła.Potem szybko uciekła ze sceny.Reynolds widział, jak opuszczała centrum handlowe z przystojnym, ciemnowłosym mężczyzną, malutką dziewczynką w różowej czapeczce oraz tamtą nastolatką.Jason odłożył lupę.- Wygląda tak, jakby celowo uciekała przed obiektywem.- Trudno powiedzieć, ale i mnie się tak wydaje.Pokręcił głową.139- No nie wiem.Mąż, niemowlę, ta młoda dziewczyna.Bardzo mało prawdopodobne, że to była Aurora.- Zgadzam się.Ale.to małe miasto.Dlaczego nikt jej nie zna?- Pewnie była tu przejazdem, razem z rodziną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •