[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiła te słowa z powagą i jak mi się wydawało, z pewnym skrępowaniem.Wchwili, gdy zabierając się do czytania listu podniosła go ku świecy, panna Fairliezbliżyła się do drzwi tarasu, zajrzała do pokoju i widząc, że jesteśmy zajęci, oddaliła sięz wolna.Panna Halcombe zaczęła czytać, co następuje:  Zanudzam cię pewno, Filipie, ciągłymi wiadomościami o mojej szkole iuczennicach.Ale obwiniaj o to, proszę, nie mnie, ale nudną jednostajność życia wLimmeridge.Poza tym mam citeraz do opowiedzenia coś rzeczywiście ciekawego o mojej nowej pupilce.Znasz starą panią Kempe że sklepu w wiosce.Otóż, po latach niedomaganiaumiera teraz powoli, gaśnie z każdym dniem.Doktor już opuścił ręce.W ostatnimtygodniu przyjechała jej jedyna krewna, siostra, aby ją pielęgnować.Przybyła aż z Hampshire.Nazywa się pani Catherick.Przed czterema dniami pani Catherick przyszłamnie odwiedzić, przyprowadzając ze sobą swe jedyne dziecko, słodką dziewczynkę, orok mniej więcej starszą od naszej drogiej Laury".Kiedy czytała ostatnie słowa, panna Fairlie przeszła ponownie koło drzwi tarasu.Nuciła cicho jedną z granych niedawno przez siebie melodii.Panna Halcombeprzeczekała, aż siostra zniknie jej z oczu, a potem wróciła do czytania.  Pani Catherick to przyzwoita, umiejąca się znalezć kobieta w średnimwieku; widać na niej ślady przeciętnej, zaledwie przeciętnej urody.Ale w jejzachowaniu i wyglądzie jest coś dziwnego.O sobie mówi mało, jakby to wszystko byłośmiertelną tajemnicą, i ma taki wyraz twarzy  nie potrafię go opisać  jakby ją cośskrycie dręczyło.Ty nazwałbyś ją chodzącą zagadką.Do dworu jednak przywiodła jąsprawa zupełnie prosta.Opuszczając Hampshire, by pielęgnować siostrę, panią Kempe,w czasie jej ostatniej choroby, pani Catherick musiała zabrać ze sobą córeczkę, gdyż wdomu nie było nikogo, kto mógłby się zaopiekować dziewczynką.Pani Kempe możeumrzeć w ciągu tygodnia, ale może też gasnąć miesiącami, więc pani Catherickprzyszła mnie prosić, bym pozwoliła jej córce, Ani, uczęszczać do mojej szkoły,zastrzegając jednak, że po śmierci pani Kempe wróci z małą do domu.Zgodziłam się odrazu i tego samego dnia, gdy wyszłam z Laurą na spacer, przyprowadziłyśmy do szkołydziewczynkę (ma ona jedenaście lat)".I znowu panna Fairlie, jasna i zwiewna postać w śnieżnobiałej muślinowej sukni,z twarzą w obramowaniu białych fałd chustki, związanej pod brodą  przeszła przednami w świetle miesiąca.I znowu panna Halcombe przeczekała, aż zniknie nam z oczu,a potem czytała dalej:  Ogromnie polubiłam, Filipie, moją małą uczennicę, ale powód tego chcęjeszcze na razie zachować w tajemnicy, aby spra-wić ci niespodziankę.Jej matka powiedziała mi o niej równie mało, jak o sobiesamej, toteż pozostało mi samej odkryć (co uczyniłam od razu pierwszego dnia,przepytując ją z lekcji), że umysł biednego dziewczątka nie jest dostatecznie na jej wiekrozwinięty.Spostrzegłszy to zabrałam ją nazajutrz do domu i zamówiłam prywatniedoktora, aby przyszedł, obejrzał ją, porozmawiał z nią i powiedział mi, co o niej sądzi.Jego zdaniem dziewczynka wyrośnie z tego.Orzekł jednak, że staranna opieka w szkolejest dla niej szczególnie ważna właśnie teraz, gdy jej niezwykła powolność wprzyswajaniu sobie nowych pojęć pozwala przypuszczać, że raz przyswoiwszy je sobiezatrzyma w pamięci niezwykle długo.Ale, kochanie, nie wyobrażaj sobie czasem.takiprędki jesteś w wydawaniu sądów!.że przywiązałam się do kretynki.Biedna małaAnia Catherick jest słodkim, uczuciowym i pełnym wdzięku stworzeniem i w najbardziejnieoczekiwanych chwilach zaskakująco a nieśmiało prawi rzeczy dziwaczne i miłe, jaksam osądzisz na przykładzie.Matka ubiera ją bardzo schludnie, ale niegustownie, i tozarówno pod względem kroju, jak i koloru sukienek.Toteż wczoraj kazałam przerobićna nią parę białych sukienek naszej kochanej Laury, tłumacząc Ani, że dziewczynki o jejkarnacji wyglądają najładniej i najczyściej w białym.Przez chwilę była zmieszana, zastanawiała się, potem zaczerwieniła się i zdawało mi się, że mnie zrozumiała.Pochwyciła nagle moją rękę, ucałowała ją i powiedziała (z jaką powagą!): �Zawszebędę się ubierać na biało, póki życia! To mi będzie przypominać panią, i choć będędaleko i nie zobaczę już pani, będzie mi się zdawało, że sprawiam pani przyjemność�.To jeden tylko przykład tych jej dziwacznych a miłych powiedzeń.Biedactwo! Będziemiała zapas białych sukienek z szerokimi zakładkami, by je wypuścić, gdy wyrośnie".Panna Halcombe przerwała i spojrzała na mnie przez fortepian. Czy ta nieszczęsna kobieta, którą spotkał pan na gościńcu, była młoda? spytała. Czy można by jej dać jakieś dwadzieścia dwa czy trzy lata? Tak, proszę pani, wyglądała młodo. I była dziwnie ubrana, od stóp do głów na biało? Tak.Od stóp do głów na biało.Kiedy wymawiałem te słowa, panna Fairlie po raz trzeci przesunęła się przedmymi oczyma na tarasie.Lecz zamiast iść dalej, zatrzymała się, zwrócona do nas tyłem,przechyliła się przez balustradę tarasu i spojrzała w ogród.Wzrok mój padł na lśniącą wblasku księżycowym białą muślinową suknię i chustkę i ogarnęło mnie dziwne uczucie,którego nie umiem określić, uczucie, które dławiło mnie za gardło i przyspieszało bicieserca. Cała w bieli?  powtórzyła panna Halcombe. Najważniejsze zdanie tegolistu, panie Hartright, znajduje się na końcu i zaraz je panu przeczytam.Ale muszęzatrzymać się trochę nad tą dziwną zbieżnością: białym ubraniem spotkanej przez panakobiety i białymi sukienkami, które wywołały takie dziwne oświadczenie małejuczennicy mojej matki.Doktor mógł mylić się, kiedy zauważywszy niedorozwójumysłowy dziecka, orzekł, że wyrośnie z tego.Może nigdy z tego nie.wyrosła i dawnozłożone z wdzięczności przyrzeczenie, że będzie ubierać się na biało, traktuje tak samopoważnie jako kobieta dojrzała, jak traktowała je będąc małą dziewczynką.Odrzekłem jej parę słów w odpowiedzi, nie pamiętam co, bo całą moją uwagępochłaniała lśniąca biel muślinowej sukni panny Fairlie. Niech pan posłucha ostatnich zdań listu  powiedziała panna Halcombe.Myślę, że zdziwią pana.Gdy podniosła list ku światłu świecy, panna Fairlie odwróciła się od balustrady,rozejrzała niepewnie po tarasie, postąpiła krok ku szklanym drzwiom i zatrzymała siępatrząc na nas.Tymczasem panna Halcombe czytała mi wspomniany ustęp:   A teraz, kochany, ponieważ już kończę list, wyjawię ci prawdziwą,zdumiewającą przyczynę mojej sympatii dla Ani Catherick.Mój drogi Filipie, choćAnia nie jest nawet przez pół tak ładna, jednak przez jeden z tych nieoczekiwanychkaprysów podobieństwa między ludzmi, jakie zdarza się czasem spotkać, jest ona żywąpodobizną, w kolorze włosów, karnacji, kolorze oczu i owalu twarzy."Zerwałem się na równe nogi, nim panna Halcombe zdążyła przeczytać następnesłowa.Przebiegł mnie zimny dreszcz, jak wtedy, gdy na pustej szosie poczułemdotknięcie czyjejś dłoni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •