[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znokautowało.Na szczęście jako rozumnychłopiec natychmiast znalazłem właściwe rozwiązanie:upiłem się do nieprzytomności.Maurice znalazł mnie wieczorem uśpionegoświętokradczo na stopniach ołtarza w szkolnej kaplicy.Tuliłem do siebie dwie butelki whisky na wypadek, gdybym zaczął trzezwieć.Co prawda w najbliższejprzyszłości mi to nie groziło, ale wolałem sięzabezpieczyć.O wielu rzeczach nie chciałem terazmyśleć.Zdumiony Maurice próbował się dowiedzieć, comnie tak wytrąciło z równowagi.Kosztowało go to dużoczasu i cierpliwości, przy czym niewiele usłyszałciepłych słów, w końcu jednak wydobył ze mnie prawdę.Muszę mu to przyznać: nawet on przeżył szok.Czegośtakiego się nie spodziewał.Ależ musiało mu być głupio.Ojciec Deirdre poinformował mnie, że jego córkaporoniła.Był to, wedle wszelkich danych, rezultatamatorskiej próby usunięcia ciąży dokonanej kilkatygodni wcześniej.Dziewczyna omal nie przypłaciła jejżyciem, ciąża była bowiem zaawansowana.Odbyło się totak, jak zwykle się odbywa - odrzucony kaleki płódspuszczony w klozecie.Niepiękny pogrzeb.Chybawłaśnie ten ponury szczegół ostatecznie mnie dobił.Kruche tkanki w całunie wody i moczu, wtłoczone wporcelitową trumnę.Biedny dzieciak.(Pamiętam, żenapotkałem pewien problem semantyczny: czypowinienem go określać tym mianem?) Biedne to coś.Ciężko to przeżyłem.Przygnębiony i pijany całkiemzapomniałem wyjaśnić teściowi, że to nie ja wpędziłemDeirdre w kłopoty.(Jego wizyta świadczyła dowodnie, żeDeirdre też nie uznała za stosowne o tym wspomnieć.)Nawet jej nie tknąłem, wstrzymywany nabożnymszacunkiem dla jej dziewictwa.Muszę dziś przyznać, że minąłem się z celem!Współczułem Deirdre.Poza tym cała sprawaprzyprawiała mnie o mdłości, a na mdłości najlepszymlekarstwem jest alkohol.Maurice - poczciwa dusza! -strasznie się o mnie martwił.Nagle dotarła do mniegroteskowość sytuacji.Uwieńczony znienackaimponującą parą rogów, bez szemrania wziąłem na siebiewinę - jak zawsze pełen bezsensownych dobrych intencji.Zmiech na sali! (Mój śmiech brzmiał, rzecz jasna,grobowo.) Maurice był zgorszony.Nie widział w tym niczabawnego.Szkoda, że nie potrafię wam opisać, jak sięzałamałem.Rozsypałem się w proch.Moja głowazamieniła się w zbolałą gąbkę mokrą od łez, sercekrwawiło czystym żalem.Osaczony ze wszystkich stronprzez rozpacz, piłem - twardo, bez wytchnienia.W takichchwilach człowiek nie zawsze potrafi uderzyć wewłaściwy ton.Ja staczałem się w niebyt.(Och, satyra to podła suka! Mam nadzieję, że samakiedyś też dostanie za swoje!)Weekend po ginekologicznej katastrofie Deirdre nienależał do udanych.W piątek wypiłem dwie potężnebutle pernoda, w które zdołałem zaopatrzyć swój barek.Sobotę spędziłem głównie na wyławianiu coważniejszych organów z pełnej wymiocin muszliklozetowej.W niedzielę usiłowałem poderżnąć sobiegardło tępym nożem do papieru, ale byłem tak pijany, że nie mogłem trafić.(Udało mi się wszakże zadać sobiekilkanaście innych ran.) Gorzkie łzy mieszały się zezgorzkniałą krwią.Cierpiałem strasznie.Wszystko poszło zle.%7łycie już takie jest - lubidemonstrować swoją zmienność.To właśnie mi się wnim podoba: ostentacyjne, pozbawione skrupułówkomedianctwo.Moja sytuacja nie była godna pozazdroszczenia.Mieszkałem w mikroskopijnej komórce wraz z milionemjadowitych insektów i bakterii, przez trzydzieści godzinna dobę lizałem podłogi w knajpach, żeby opłacićwygórowany czynsz, a moja dziewczyna właśnie poroniładziecko, które zrobił jej jakiś inny facet.Biedny staryBogle - wszystko można na niego zwalić, ale żeby miał ztego choć trochę przyjemności.Błagałem Opatrzność o minimum sprawiedliwości.Miałem zaledwie osiemnaście lat i uważałem, że należąmi się pewne względy.Tłumaczyłem, że jestem młody,biedny, nieszkodliwy.%7łe jestem tylko zwykłymśmiertelnikiem.Szkoda było śliny i fatygi.A więc złego początki także nie były miłe.Potem juższło z górki.Deirdre milczała jak zaklęta, ja zaś niewielemiałem szans, by oczyścić się z posądzeń - zresztą cociekawe, wcale mnie to nie martwiło.W porównaniu zinnymi aspektami mego życia kwestia winy byłanieistotna.Zasadniczym aspektem stał się alkohol.Pomagał, kiedy życie mnie przerastało (czyli zawsze). Moja rozpacz przybrała formę płynną.Praca w pubie ma wiele zalet - między innymiprawie nieograniczony dostęp do trunków.Do wyboru, dokoloru.Wychodziłem z pracy obładowany butelkamiantidotum na bezsenną noc.Niestety, wkrótce przebrałemmiarę.Wyrzucono mnie ze wszystkich (okołoczterdziestu) pubów, w których pracowałem.T om Mulien pokazał klasę: pierwszy się połapał.Udzielił mi parucennych porad i rzucił na pastwę swym dwómprzerośniętym synom, ci zaś z wigorem i weną wdeptalimnie w ziemię.Skończyło się osiemnastoma szwami,złamaniem obojczyka i trzech żeber oraz wstrząsemmózgu.(Nigdy nie lubiłem tych cholernych Mullenów.)Z uporem piłem nadal.Sprzedałem te spośród swychżałosnych ruchomości, które się dało.Pożyczałempieniądze od przyjaciół i wrogów.Wydzierałem je spodziemi, żeby tylko zaspokoić dręczące mnie pragnienie.To z kolei skomplikowało moje sprawy lokalowe.Nie zadawałem sobie trudu, by ukryć smętne efektynieumiarkowania.Tym razem pobili mnie synowieostatniej gospodyni.Nie byli tak duzi jak Muli en o wie,za to mieli nieporównanie większą inwencję.Dali miniezle popalić.(Dlaczego te stare zdziry zawsze rodząpsychopatów?) Dołączyłem do kolekcji następnepęknięcia, przemieszczenia i krwiaki.(Och, moje kości,moje smutne, biedne, potrzaskane kości!) Stałem sięekspertem od chirurgii urazowej.Gospodyni zawłaszczyła resztkę mego dobytku na pokrycie zaległego czynszu, który zainwestowałem wtrunki.Nic mnie to nie obeszło; byłem nazbyt obolały.Przerażające, czyż nie?Przez pierwszy miesiąc z niewiadomych przyczynwciąż chodziłem do szkoły.Trudno dociec, jakichupatrywałem w tym korzyści, jako że nigdy nie byłemtrzezwy, ale pęd do wiedzy musiał widocznie być mocnozakorzeniony w mym zbolałym sercu.Koledzygeneralnie okazywali mi współczucie, choć deprymowałyich nieco moje ekscesy.(Tylko Maurice znał ichprzyczynę; zachował ją dla siebie.Zresztą Maurice miałwówczas własne kłopoty, związane głównie z jegozbliżającą się nieuchronnie śmiercią).Piegus McGonagleprzyjmował zakłady, czy dotrwam do końca semestru.Notowania wynosiły pięć do jednego przeciw mnie, aledoświadczałem moralnego wsparcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    6.php") ?>