[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mknęli kurdzennym Pyrrusanom.Godzina lotu niemal pełną szybkością atmosferyczną niespowodowała żadnych zmian w odbiorze.Meta zaczęła protestować, aleJason kazał trzymać kurs w dalszym ciągu.Sygnał był niezmienny, lecz z wolna nabierał mocy.Minęli łańcuch wulkanów stojących na granicykontynentu, słupy rozgrzanego powietrza miotały statkiem.Kiedyminęli wybrzeże i znalezli się nad wodami, Skop również zacząłnarzekać.Obracał swoją wieżyczkę na wszystkie strony, ale nie miał doczego strzelać w takiej odległości od lądu.Kiedy na horyzoncie ukazały się wyspy, sygnał zaczął się obniżać.- Teraz zwolnij! - zawołał Jason.- Te wyspy przed nami wyglądają nazródło naszego sygnału!Był to kiedyś kontynent unoszący się na płynnym jądrze Pyrrusa.Rozkład ciśnień się zmienił, masy lądu się przesunęły i kontynentzatonął pod powierzchnią oceanu.Wszystko, co zostało teraz ż bujnegożycia tego masywu, ograniczało się do łańcucha wysp będących niegdyśszczytami najwyższych gór.Wyspy te, których strome brzegi wyrastałypionowo z wody, gościły ostatnich mieszkańców zaginionegokontynentu.Potomków zwycięzców niezliczonych podbojów.%7łyli tunajstarsi z rdzennych Pyrrusan.- Zejdz niżej - zakomenderował Jason - nad ten wielki wierzchołek.Zdaje się, że sygnał dobywa się właśnie stamtąd.Przypikowali w dół,nad samą górę, lecz nie dostrzegli nic, prócz drzew i spalonej słońcemskały.Jasonowi głowa pękała z bólu.Sprawiało to natężenie nienawiści, która płynęła przez amplifikator do wnętrza jego czaszki.Zdarł z uszusłuchawki i ścisnął głowę rękami.Załzawionymi oczyma dostrzegłchmarę skrzydlatych potworów podrywających się do lotu z gałęzidrzew w dole.Zdążył jeszcze zobaczyć zbocze góry, nim Metaprzyśpieszyła i statek uniósł się gwałtownie.- Znalezliśmy ich! - Ale jej triumf przygasł, gdy zobaczyła twarzJasona na ekranie komunikatora.- Jak się czujesz? Co ci się stało?- Czuję się.cały.wewnątrz wypalony.Miewałem do czynienia zwybuchami psi, ale nigdy o takiej mocy! Zauważyłem szczelinę, coś jakwejście do jaskini, na moment przed wybuchem.Zdaje się, że tostamtąd.- Połóż się - poradziła Meta.- Wracamy z pełną szybkością.Przekażęwiadomość Kerkowi.On musi się zaraz o tym dowiedzieć.Kiedy schodzili na ziemię, na kosmodromie czekała już grupka ludzi.Ledwie statek dotknął ziemi, ludzie ci wybiegli z budynku stacyjnego,osłaniając twarze od żaru buchającego z dysz.Kerk wskoczył do środka,gdy tylko drzwi się otworzyły, i zaczął szukać Jasona, który leżał nafotelu- Czy to prawda? - warknął.- Znalezliście tych zbrodniarzy, którzy rozpoczęli wojnę?- Powoli, człowieku, powoli - odparł Jason.- Znalazłem zródłopromieniowania psi, które tę wojnę podtrzymuje.Nie znalazłemnatomiast żadnych dowodów na to, kto tę wojnę rozpoczął, a poza tymnie posuwałbym się do tego, aby ich nazywać zbrodniarzami.- Mam już dość twoich gierek słownych - przerwał mu Kerk.-Znalezliście te stwory i macie oznaczone miejsce, w którym sięgnieżdżą.- Na mapie - powiedziała Meta.- Mogłabym tam trafić z zawiązanymioczyma.- Zwietnie, świetnie - ucieszył się Kerk zacierając ręce z taką siłą, żeaż słychać było chrobot zrogowaceń skóry.- Trzeba nie lada wysiłku,aby móc przyswoić sobie myśl, że oto po kilku wiekach wojna możezostać zakończona.Ale nareszcie stało się to możliwe.Zamiast poprostu zabijać te wciąż odradzające się legiony potępieńców, którzy nasatakują, dobierzmy się do ich wodzów.Odnajdziemy ich, zaatakujemyna ich własnym gruncie.i zetrzemy to paskudztwo z powierzchniplanety!- Nic podobnego! - wykrzyknął Jason podnosząc się z wysiłkiem.- Nie ma mowy! Odkąd przybyłem na tę planetę, wciąż nadstawiam karkui wielokrotnie ryzykowałem własne życie.Sądzisz, że robiłem to dlazaspokojenia twoich krwiożerczych instynktów? Ja dążę do pokoju.niedo zniszczenia.Obiecałeś, że się skontaktujesz z tymi istotami,spróbujesz negocjować.Czyżbyś nie był człowiekiem honoru, którydotrzymuje raz danego słowa?- Zignoruję tę obelgę.chociaż kiedy indziej zabiłbym cię za nią -odrzekł Kerk.- Oddałeś ogromne usługi naszemu ludowi, a my niewstydzimy się przyznać do zaciągniętego długu.Ale nie oskarżaj mnie ołamanie słowa, którego nie dawałem.Pamiętam dobrze swoje słowa.Obiecałem przyjąć każdy sensowny plan skończenia tej wojny.I właśnieto mam zamiar zrobić.Twój plan wynegocjowania pokoju nie jestsensowny.Zamierzamy zatem zniszczyć wroga.- Pomyśl najpierw! - zawołał Jason za Kerkiem, który skierował się kuwyjściu.- Co ci szkodzi spróbować przedtem negocjacji albozawieszenia broni? Dopiero potem, jak to zawiedzie, mógłbyśspróbować innego sposobu.W pomieszczeniu zaczęło się robić ciasno od natłoku Pyrrusan.Kerk,niemal już przy drzwiach, odwrócił się z powrotem do Jasona.- Powiem ci, dlaczego nie jestem skłonny próbować zawieszenia broni - rzekł.- Dlatego, że jest to tchórzowskie załatwienie sprawy, właśnietchórzowskie.Ty możesz je proponować, bo jesteś człowiekiem zzaświata.Ale czy naprawdę sądzisz, że ja mógłbym choćby przez chwilęzastanawiać się nad takim defetystycznym rozwiązaniem? A mówię tonie tylko za siebie, ale za nas wszystkich tutaj.Nam walka nieprzeszkadza i walczyć umiemy.Wiesz, że gdyby ta wojna się skończyła,moglibyśmy zbudować tutaj lepszy świat.A jednocześnie gdybyśmymieli do wyboru kontynuowanie wojny albo tchórzowski pokój,opowiedzielibyśmy się za wojną.Skończy się ona dopiero, gdy wrógzostanie doszczętnie pokonany!Przysłuchujący się temu Pyrrusanie wydali pomruk aplauzu i Jasonmusiał podnieść głos, aby go słyszano:- Ach, jakie to cudowne.I jakie oryginalne, w twoim mniemaniu.Aleczy nie słyszysz tych oklasków za sceną? To klaszczą duchy tychwszystkich potrząsających szabelkami sukinsynów, którzy kiedykolwieknawoływali do szlachetnych wojen.Rozpoznali nawet dawny slogan.My jesteśmy dziećmi światła, a wróg jest tworem ciemności.I nic a nicich nie obchodzi, że druga strona twierdzi to samo.Powtarzasz te samesłowa, które wiodły ludzi na śmierć od zarania ludzkości. Tchórzowskipokój", dobre sobie.Pokój oznacza nieistnienie wojny, nieistnieniewalki.Jak można nazwać nieistnienie walki tchórzowskim.Co staraszsię ukryć pod tym semantycznym krętactwem? Swoje prawdziwe motywy? Wcale się nie dziwię, że się ich wstydzisz.bo ja bym sięwstydził.Czemu nie powiesz otwarcie, że podtrzymujesz tę wojnę,ponieważ lubisz zabijać? %7łe widok ginących istot raduje twoje serce iserca twoich współmorderców i że chcesz je jeszcze bardziej uradować?W milczeniu Pyrrusan dało się wyczuć napięcie.Czekali na to, copowie Kerk.A Kerk aż pobladł z gniewu.- Masz rację, Jasonie.Lubimy zabijać.I będziemy.Wszystko na tejplanecie, co występuje przeciwko nam, musi zginąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •