[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.dola - dodała prześpiewawszy - żeby was tu woda jej pod nogiprzyniosła.Lepiej by już wam było nie spotkać się z sobą.a to się tobie bliznajeszcze otworzyć gotowa, gdy się zbliży dziewka, co ranę zadała.Bo mówiątak, że nie pomszczona krew rzuca się, gdy ten, co ją przelał, podejdzie.A onateż znać się was boi, chodzi jak ziele mrozem zwarzone.I trzęsła głową Jaruha, a gdy Doman milczał, ciągnęła znowu dalej:- Czy ona wam teraz zbrzydła? No, powiedzcie.przyznaj się! Gdybyściejeszcze do niej lgnęli.hm.to moja sprawa dziewuchom do chłopców, achłopcom do dziewcząt pomagać.Stara baba, która w żarnach nie miele, radyby choć popatrzeć, jak się mąka robi! Znalazłoby się ziółko, sposób, urok.musiałaby ona wam być posłuszną i pójść, gdzie byście jej kazali, jak bym ja jejzadała!.Wy sobie myślicie może, żem ja niewarta psa, kiedy w takich łachachpo świecie się włóczę.a ja się z takimi znam, co wiele mogą.I jak zawołam,przychodzą do mnie, a jak każę, robią, co im powiem.Potem ciszej mruczała babina:- Mnie się zmory boją i latawice.ja jak tupnę nogą, muszą mi krasnalki obuwiewiązać! o! O! Podziomki truchleją, gdzie ja się pokażę, mary i nocnice płoszę,bo ja sama wiedzma jestem!Doman milczał, aż nierychło się ozwał obojętnie:- A cóż wy na to możecie, gdy dziwka bogom ślubowała?3 Nie chce onanikogo.Rozśmiała się Jaruha.- Hej! hej! - zawołała - ślubowały, ślubowała niejedna, a mało to ich poszło odtego ognia w chramie do tamtego, co się w chacie pali? Niechby tylko chciała,nikt jej nie zabroni, byle do chramu okup dać! Wizun ich ma dosyć na posługę.Doman patrzał i słuchał z coraz większą uwagą.- Ja ją wam namówię!.-zamruczała Jaruha.- Nie może to być! - żywo odparł Doman.- Może! ja wiele znam - śmiała się stara - choć popróbuję.- Miałabyś chleb dożywota na stare zęby - rzekł chłopak.- Tsyt! ja już zęba ani jednego nie mam - śmiała się wiedzma - co mi po suchymchlebie? Nie ugryzę! Trzeba mi mleka, w którym bym go rozmoczyć mogła, ikawałka mięsa, bo z tego posiłek najlepszy.a zjadłszy popić muszę, na dobrysen, juści nie wodą.Staremu ona niedobra.- Wszystko byś to miała - odparł Domen - i kożuch na zimę, ale to być niemoże.Jaruha z ławki wstała, zbliżyła się do łóżka, ręką pomarszczoną pogładziła pogłowie chorego.- Nie śpiesz no się domu, jeśli ją chcesz mieć.ja wiele znam.To mówiąc zaczęła piosenkę nucić i wysunęła się z chaty wprost do kontyny.Nie weszła jednak do środka, podniosła róg sukiennej zasłony, zajrzała, spuściła215ją i siadła czatować na jednym z kamieni.Wiedziała, że tamtędy dziewczętaprzychodzić musiały po wodę.Spod nóg tymczasem zrywała zioła i trawy,przebierała je starannie i w pęczki wiążąc do torby wsuwała.Długo tu siedzieć musiała, nim któraś z dziewcząt na pytanie odpowiedziała jej,że stara Nania wysłała Dziwę dnia tego, aby w ogródku różne zioła zrywała,które w chramie na wianki i kadzenie dla chorych były potrzebne.Jaruhadopiero nad wieczorem, dowiedziawszy się o tym, pociągnęła do sadu zachramem.Był to niewielki pola kawałek, płotkiem ogrodzony, bo nie każdemu wchodzićtam wolno było, kilka starych wierzb i olch rosło pod okopem, który goopasywał.W pośrodku były zielone grzędy, a na nich pozasiewane zioła:macierzanka, smlot, boże drzewko, biedrzeniec, przestępy, wrotycze,dziewięciosiły.Dziewczę już uzbierawszy to, co jej nakazano, siedziało na wale, układałoobrywając suche liście i wiążąc pęczki.Jaruha zza płotu ukazała się zagadując:- Córuś moja, a to bym ci pomogła.Dziewczę główką obojętnie rzuciło, ale stara weszła z wolna, na ziemi usiadła,nie proszona wzięła się do kupek leżących na ziemi bardzo prędko i zręcznieskładać je i wiązać zaczęła.Milczała z początku, wpatrywała się w jej twarz, mrucząc coś niewyraznie.- O! o! - rzekła w końcu - ja bym tu na Lednicy nie wyżyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]