[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boczne drzwi zamykały się wówczas, gdypasek metalu w nich pozostawał.Kierowca udał się w głąb zakładów, na swoje zwykłe stanowi-sko pracy.Wyjechać mikrobusem miał ktoś inny, w odpowiednimczasie.Wiedzieć o tym kierowca nie miał prawa, lecz mógł takprzypuszczać.Gdy wyszedł z hali, odezwał się tam głośny dzwonek.Na tenznak tylne wejście do mikrobusu zostało otworzone, poczęli wy-chodzić ludzie.Było ich ośmiu  samych mężczyzn.Skierowali sięgęsiego w kierunku rozsuniętych drzwi w ścianie, tak jakby wcho-dzili do szafy.Były tam jednak kręte schody, stromo wiodące w dół.Zdawały się nie mieć końca.Podest.Korytarz.Szatnia.Tu pozostawili wszystko, nawet bie-liznę.Przechodzili nadzy do kolejnego pomieszczenia, gdzie ubieraliluzne białe spodnie i bluzy.Przed następnymi drzwiami dokładnie przyglądano się im przezwizjer, liczono ich.Twarze musieli okazywać w określony sposób.Potem wchodzili do właściwego pomieszczenia i mogli przystąpićdo pracy.Wszystko tu przypominało rozległe laboratorium chemiczne,którym zresztą było.Zarazem jednak było też fabryką, produkują-cą coś znacznie droższego niż złoto.Czy wiedzieli, co to jest?Oczywiście, wiedzieli.Ale milczenie i zgoda miały większą war-tość.Kosztowały dokładnie tyle, ile życie.34 11.Tak się jakoś samo w tej jednostce przyjęło, nie używać imionani nazwisk.Nikt tego nie nakazywał, ale wszyscy mieli tu swojeprzydomki, zdarzało się, że bardzo nawet bliscy koledzy nie znaliswych prawdziwych imion.Potrzeby, aby znali, nie było.Podporucznika Przedborskiego zwano Kolką albo Borkiem, do-wódcę grupy kapitana Baj-Bajewskiego  Bajbajkiem, czasamiAladynem, jego zastępcę porucznika Zająca  Burakiem, dowódcęplutonu majora Obręckiego  Wrzodem, szefa sztabu Cywilkiem.Jednostka i strukturę miała specjalną.Nie była przeznaczonado walk na linii frontu, w zwartym szyku.Przeciwnie, szkolonoich do działań na zapleczu wroga, do cichej dywersji i sabotażu.Ich zadaniem było rozpoznanie, wywiad, dokonywanie zniszczeń,najważniejszą bronią mózg i ręce, nóż i saperka.Także środki łącz-ności.Bijatyka dozwolona w sytuacji bez wyjścia.Dwóch oficerów i pięciu żołnierzy tworzyło sekcję: czterech dodziałań, trzech w obsłudze bazy.Dwie sekcje stanowiły grupę, 14ludzi plus dowództwo: starszy oficer, zastępca i jeszcze pięciu.Ra-zem 21   oczko.Trzy grupy to był pluton.Trzy plutony  bata-lion.Dwa bataliony  pułk.Od plutonu wzwyż, na każdym szczebludochodziły zespoły obsługi, osobno  wsparcia.W ich składzie bylinie wyłącznie komandosi.Jednostka liczyła dwa pułki.Ludzi niecowięcej niż w dwóch liniowych batalionach.Obsługę, czyli transport, łączność, zaopatrzenie, szkolono niecoinaczej, choć z podobną, najwyższą starannością.Batalion dyspo-nował specjalnymi pododdziałami wsparcia, specjalną, często nie-typową bronią, sztabem, ochroną.W plutonie było stu ludzi, w ba-talionie prawie czterystu.Pułk liczył dziewięciuset żołnierzy.Zasadniczym pododdziałem był pluton, w plutonie  grupa.Pluton działał grupami, grupa sekcjami.Działań w skali batalio-nu nie przewidywano.%7łołnierze, oficerowie z tego samego plutonuznali się na wylot, kontakty z pozostałymi były ograniczone.Za tou siebie, w plutonie, nawet żadnych haseł używać nie musieli.Podporucznik Mikołaj Przedborski był od niedawna dowódcąsekcji, trochę na wyrost.Z różnych względów ta funkcja nie wyda-35 wała się pewna, w odniesieniu do niego.W opinii przełożonych byłtrudnym oficerem, pomimo świetnych wyników. Porucznik Borek do majora Cywilka! Bystro! Bystro to synonim najwyższego stopnia pośpiechu.W wa-runkach normalnych.W warunkach bojowych lub  bojowych naj-wyższy stopień to  już!.Rzecz jasna, pobiegł galopem.Szef sztabu zafrasowany patrzył na podwładnego.Nosił grubeokulary, co w tej jednostce stanowiło zupełny wyjątek.Wyglądałw nich jakoś bezbronnie. Masz iść do generała, Borek.Wezwanie wprost ze sztabu,przekazał adiutant.Tyś może znów co zmalował? %7łeby co nowego, panie majorze, to nie wiem.Chyba ta samasprawa, co z dowódcą plutonu.Innych grzechów nie pamiętam.Dosamego generała? Do samego.Biegając. Tak jest. Może w sprawie tego wartownika jeszcze  nieoczekiwaniepowiedział Cywilek. Myślałem, że to dawno skończone.Podporucznik wzruszył ramionami. Kwiatki nad nim zwiędły, to fakt. Głupio gadasz, Borek.Tak jakbyś wcale się nie przejmował. Przestałem, panie majorze.Wypadek przy pracy i tyle.Ja-sne, szkoda chłopaka, nawet chyba nie wiedział, że umiera.Przy-najmniej bez strachu i bólu. Tego nie możesz wiedzieć, nigdy nie umierałeś. Na każdego matyska przychodzi kryska.Im mniej ludzi naświecie, tym ziemia bardziej urodzajna.Jeden staruch mi mówił,że wszystko zależy od ziemi.Szef sztabu niechętnie poprawił okulary.Nie gniewała go głupa-wa gadka podporucznika.Zaletą wojska pozostaje, że podwładnegozawsze można uciszyć  przełożonego nie można.Dlatego w wojskugłośniejsi są głupi przełożeni, najcichsi mądrzy podwładni.Przedborski bardzo szanował swoich przełożonych. Melduję się na rozkaz, obywatelu generale.Siwe krzaczaste brwi wędrowały jak mechate gąsienice.Poru-36 szyły się miękkie patki z wężykiem i gwiazdkami.W końcu sękatykciuk wskazał na krzesło przy długim jak ból zęba stole. Siadaj, porucznik.Pogadamy. Tak jest, obywatelu generale.Okno gabinetu było otwarte, słońce prażyło.Obaj oficerowiepozawijane mieli rękawy polowych mundurów, co też było szcze-gólnym wyróżnikiem jednostki.Patrole dawno przestały się o toczepiać. Napij się wody sodowej, porucznik.W domu tego nie masz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •