[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili siÄ™ pozbieraÅ‚.- To stara celtycka historia, a porównanie byÅ‚o na­prawdÄ™ gÅ‚upie.Gestem zachÄ™ciÅ‚am go do dalszego opowiadania.Gre­gory potarÅ‚ twarz.- Nie mogÄ™ uwierzyć, że ci to mówiÄ™.Scathach byÅ‚awielkÄ… wojowniczkÄ…, która w swoim czasie wytrenowa-Å‚a wielu bohaterów.Legenda gÅ‚osi, że dotarcie do jejwyspy byÅ‚o niemal niewykonalne, wiÄ™c każdy, komu178 siÄ™ to udaÅ‚o, byÅ‚ uznawany za godnego zaprawy w sztu­ce wojennej.OpadÅ‚a mi szczÄ™ka.- Porównuje mnie pan do wojowniczki, która trenujemężczyzn w sztuce wojennej?RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- Chodzi o to, że Scathach byÅ‚a kobietÄ… t rudnoosiÄ…galnÄ….- SpoważniaÅ‚, widzÄ…c mojÄ… minÄ™.PochyliÅ‚siÄ™ i chwyciÅ‚ mojÄ… dÅ‚oÅ„.- MyÅ›lÄ™, że odbierasz to w zÅ‚ysposób.- Oby.Pan Burton jÄ™knÄ…Å‚ i szybko dodaÅ‚:- Chodzi o to, że tylko najlepsi, najsilniejsi, najdziel­niejsi i najbardziej godni mogli do niej dotrzeć.RozluzniÅ‚am siÄ™ nieco.SpodobaÅ‚o mi siÄ™ to, co powie­dziaÅ‚.- Jak siÄ™ tam dostawali?- Najpierw musieli przebyć RówninÄ™ Pecha poroÅ›niÄ™­tÄ… przez trawÄ™ o liÅ›ciach ostrych jak brzytwa.- Pan Bur­ton również siÄ™ odprężyÅ‚.PopatrzyÅ‚ na mnie uważnie,osÄ…dzajÄ…c, czy ma mówić dalej.Uradowany, że najwy­razniej nie zamierzam go uderzyć, ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej.- PotemczekaÅ‚a ich przeprawa przez Zdradziecki WÄ…wóz za­mieszkiwany przez potworne bestie pożerajÄ…ce ludzi.Ostatnim zadaniem byÅ‚o przejÅ›cie Mostu na Klifie, któ­ry odchylaÅ‚ siÄ™ pod bardzo ostrym kÄ…tem w górÄ™, gdytylko ktoÅ› usiÅ‚owaÅ‚ na niego wejść.WyobraziÅ‚am sobie ludzi, którzy usiÅ‚owali siÄ™ do mniezbliżyć, zaprzyjaznić, znalezć poÅ‚Ä…czenie.I mnie, odtrÄ…­cajÄ…cÄ… ich wszystkich.- Tylko prawdziwi bohaterowie potrafili pokonać tewszystkie trudnoÅ›ci - dokoÅ„czyÅ‚ pan Burton.PoczuÅ‚am gÄ™siÄ… skórkÄ™.MiaÅ‚am nadziejÄ™, że tego niezauważyÅ‚.PrzesunÄ…Å‚ dÅ‚oniÄ… po wÅ‚osach i potrzÄ…snÄ…Å‚gÅ‚owÄ….179 - To nie byÅ‚a część mojej.-  pracy", nieomal dokoÅ„­czyÅ‚.- Nie powinienem tego mówić.Przepraszam, Sandy.- Nie ma sprawy - odpowiedziaÅ‚am lekko.Chyba po­czuÅ‚ ulgÄ™.- Niech mi pan powie jeszcze jedno.W któ­rym miejscu tej podróży pan siÄ™ znajduje?PiÄ™kne bÅ‚Ä™kitne oczy wpatrzyÅ‚y siÄ™ we mnie inten­sywnie.Nie zastanawiaÅ‚ siÄ™ nad odpowiedziÄ…, nie uciekÅ‚spojrzeniem w bok.- WÅ‚aÅ›nie w tym momencie pokonaÅ‚em RówninÄ™Pecha.ZastanowiÅ‚am siÄ™ nad tym.- Nie napuszczÄ™ na pana moich potworów, jeżeliobieca mnie pan zawiadomić, kiedy przejdzie pan przezMost.- Dowiesz siÄ™.- UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, Å›ciskajÄ…c mi dÅ‚oÅ„.-Na pewno siÄ™ dowiesz.Jack zaparkowaÅ‚ obok bloku, w którym mieszkaÅ‚ Alan,i przerzuciÅ‚ kilka kartek w terminarzu Sandy.UmówiÅ‚asiÄ™ również wczoraj o pierwszej z kimÅ› w Dublinie, sÄ…­dzÄ…c po numerze telefonu.MusiaÅ‚ siÄ™ dowiedzieć, czysiÄ™ tam pojawiÅ‚a.MiaÅ‚ nadziejÄ™, że niezależnie od tego,z kim siÄ™ spotkaÅ‚a, ten czÅ‚owiek potrafi mu pomóc.Chociaż Sandy umówiÅ‚a siÄ™ wczoraj na spotkaniew Dublinie, dzisiaj planowaÅ‚a odwiedzić Alana w Li­merick.Osoba z Dublina musiaÅ‚a być kimÅ› ważnym,skoro specjalnie dla niej zaplanowaÅ‚a wycieczkÄ™ tami z powrotem.DrżącÄ… rÄ™kÄ… wybraÅ‚ numer, który zano­towaÅ‚a w kalendarzyku.OdebraÅ‚a kobieta, wyraznierozproszona.Jack sÅ‚yszaÅ‚ dzwonienie innych telefo­nów w tle.- Halo, Dom Sacthach.- DzieÅ„ dobry.Czy pani może mi pomóc? - zaczÄ…Å‚uprzejmie Jack.- ZnalazÅ‚em ten numer telefonu w ter-180 minarzu, ale nie mam pojÄ™cia, dlaczego zapisaÅ‚em sobie,że powinienem do pani zadzwonić.- OczywiÅ›cie - odparÅ‚a uprzejmie.- Dom Scathach toklinika doktora Gregory'ego Burtona.Chce pan siÄ™umówić na wizytÄ™?ObudziÅ‚am siÄ™ w mojej dubliÅ„skiej kawalerce na dzwiÄ™ktelefonu tuż przy uchu.Nasunęłam poduszkÄ™ na gÅ‚owÄ™i zaczęłam siÄ™ modlić, żeby dzwonienie ustaÅ‚o.MiaÅ‚amokropnego kaca.Zerknęłam w bok na pomiÄ™ty policyjnyuniform, zwiniÄ™ty w kÅ‚Ä™bek na podÅ‚odze.PracowaÅ‚amna wieczornej zmianie, a potem poszÅ‚am na kilka drin­ków.Najwyrazniej wypiÅ‚am za dużo.ZupeÅ‚nie nie pa­miÄ™taÅ‚am, jak wróciÅ‚am do domu.Wreszcie dzwonienieucichÅ‚o i odetchnęłam z ulgÄ…, chociaż sÅ‚yszaÅ‚am jew gÅ‚owie jeszcze przez kilka sekund.A potem zaczęło siÄ™znowu.ChwyciÅ‚am sÅ‚uchawkÄ™ i przyÅ‚ożyÅ‚am jÄ… do ucha.- Halo? - ZaskrzeczaÅ‚am.- Stooo lat, stooo lat, niech żyje, żyje nam.Stooo lat,stooo lat, niech żyje, żyje nam.Jeszcze raz, jeszcze raz,niech żyje, żyje nam.Nieeeeeech żyyyyyjeeeee na-aaaaaaaaaaaam! - zaÅ›piewaÅ‚a sÅ‚odko mama, jakby wy­stÄ™powaÅ‚a w koÅ›cielnym chórze.- Hip hip.- Hurrrra! - To tata.- Hip hip.- Hurrra! - DmuchnÄ…Å‚ w papierowÄ… trÄ…bkÄ™.Natychmiast odsunęłam sÅ‚uchawkÄ™ od ucha, pozwa­lajÄ…c ramieniu zwisnąć z łóżka.Nadal sÅ‚yszaÅ‚am, jak ce­lebrujÄ… moje urodziny.Powoli odpÅ‚ywaÅ‚am.- Wszystkiego dobrego z okazji dwudziestych pierw­szych urodzin, kochanie - powiedziaÅ‚a dumnie mama.-Kochanie? JesteÅ› tam?PrzyÅ‚ożyÅ‚am sÅ‚uchawkÄ™ do ucha.181 - DziÄ™ki, mamo - wymamrotaÅ‚am.- Szkoda, że nie możemy ci urzÄ…dzić zabawy - powie­dziaÅ‚a z lekkim smutkiem.- Nie co dzieÅ„ siÄ™ zdarza, żemoje dziecko ma dwadzieÅ›cia jeden lat.- Nie martw siÄ™ - odparÅ‚am zmÄ™czonym gÅ‚osem.-BÄ™dÄ™ miaÅ‚a dwadzieÅ›cia jeden lat przez nastÄ™pne trzystasześćdziesiÄ…t pięć dni, wiÄ™c mamy dużo czasu na uczcze­nie tego faktu.- Dobrze wiesz, że to nie to samo.- A ty dobrze wiesz, jak podchodzÄ™ do takich spraw -odparÅ‚am, odnoszÄ…c siÄ™ do pomysÅ‚u przyjÄ™cia.- Wiem, wiem.No dobrze, mam nadziejÄ™, że spÄ™dziszten dzieÅ„ w przyjemny sposób.Może wpadniesz do do­mu na obiad? Albo na weekend? MoglibyÅ›my urzÄ…dzićmaÅ‚e przyjÄ™cie, tylko ty, ja i tata.Nie wspomnimy nawetsÅ‚owa o urodzinach.- Nie, nie mogÄ™ w ten weekend.Przepraszam.Je­stem bardzo zajÄ™ta w pracy - skÅ‚amaÅ‚am.- No dobrze.A może ja ciÄ™ odwiedzÄ™ w Dublinie nakilka godzin? Nie zostanÄ™ na noc, ale może wyskoczy­my gdzieÅ› na kawÄ™.Krótka rozmowa i już mnie niema.- RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ nerwowo.- Po prostu chciaÅ‚amsprawić, by ten dzieÅ„ byÅ‚ szczególny.No i bardzo chcÄ™ciÄ™ zobaczyć.- NaprawdÄ™ nie mogÄ™, mamo.Przepraszam.ZapadÅ‚a cisza, na dÅ‚ugo.Zbyt dÅ‚ugo.- Wszystkiego najlepszego, kochanie - przejÄ…Å‚ rado­Å›nie paÅ‚eczkÄ™ tata.- Rozumiemy, że jesteÅ› bardzo zajÄ™ta,wiÄ™c nie bÄ™dziemy ci przeszkadzać.- Gdzie jest mama?- Och.musiaÅ‚a otworzyć komuÅ› drzwi.- KÅ‚amaÅ‚równie nieudolnie jak ja.WiedziaÅ‚am, że mama pÅ‚acze.-No dobrze, w każdym razie miÅ‚ego dnia, kochanie.Po­staraj siÄ™ zrobić dzisiaj coÅ› dla siebie, dobrze? - dodaÅ‚Å‚agodnie.182 - Dobrze - odparÅ‚am cicho.Tata siÄ™ rozÅ‚Ä…czyÅ‚.JÄ™knęłam, odÅ‚ożyÅ‚am sÅ‚uchawkÄ™ na stolik nocnyi zrzuciÅ‚am poduszkÄ™ z gÅ‚owy, pozwalajÄ…c oczom przy­zwyczaić siÄ™ do blasku sÅ‚onecznego, którego nie zatrzyma­Å‚y zasÅ‚ony w oknach.ByÅ‚a dziesiÄ…ta rano, poniedziaÅ‚ek,i wreszcie miaÅ‚am dzieÅ„ wolny.Co z nim zrobić, tegojeszcze nie wiedziaÅ‚am.WolaÅ‚abym pójść do pracy, cho­ciaż najchÄ™tniej zajęłabym siÄ™ sprawÄ… zaginionej maÅ‚ejdziewczynki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl