[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczynka oprócz oczu nie miała jednak żadnych wy-raznych cech.Raz Zofii wydawało się, że ma usta ładniewykrojone i sercowate jak ona, kiedy indziej przypomina-ły jej wąskie usta Ignacego i drżała w niepewnej radości,ale bywały dni, kiedy w buzi córki pojawiały się ślimacze320 wargi Mańka Gorgóla.Wołała wtedy, chodz no mi tu doświatła, mocno brała ją pod brodę i w blasku nowej elek-trycznej lampy, której cud nie przestawał jej zadziwiać,oglądała pozbawioną konturów, zamazaną twarz swojegodziecka.Wąchała jej delikatne płowe włosy, miękkie jakświeżo wydarte pierze, z takim grymasem, jakby spraw-dzała czystość wychodka, i miała wrażenie, że czuje wnich - ulotny, daleki, ale jednak - smród spalonego mięsa.Krzyczała wtedy, ty zawszony brudasie, i grzała wodę nakąpiel tak gorącą, że zanurzona na siłę Jadzia protestowa-ła, mama, pazi.Kiedyś złapała Jadzię w ogrodzie, jak starąłyżką kopała grób dla kota zamienionego w kłąb szarejsierści i flaków, i w jednej strasznej chwili pomyślała, żeoto ma już pewność, ma dowód, bo tylko córka Gorgólamogłaby zabić własne zwierzę wychowane od maleńkości.Uderzyła ją więc raz i drugi w bladą buzię, aż poszła krewz nosa, zanim okazało się, że kota zagryzł pies Cudzaków,któremu po pięciu latach starań udało się zerwać z wżarte-go w szyję łańcucha i odbijał sobie katusze niewoli wmorderczym szale, aż w końcu go Cudzak zatłukł łopatą.Winna nie winna, będziesz miała na zapas, powiedziałacórce, nieco zbita z tropu, i umyła jej twarz gorącą wodą,którą uważała za najlepsze lekarstwo na brud oprócz octu.Gdy Jadzia dorosła, niewiele się zmieniło.Zofia ma-rzyła skrycie, że jej cicha córka w pewnym momencieujawni ukryte zdolności; wyskoczą z niej jak odpustowydiabełek na sprężynie i stanie się jasne, że dziewczyna takwyjątkowa nie może być córką Mańka Gorgóla.Co to bymiała być za wyjątkowość, Zofia nie wiedziała, ale rozpo-znałaby ją od razu, sęk w tym, że się nie pojawiała.Nie321 pojawiało się również zło o zapachu spalonego mięsa,które byłoby oczywistym dowodem ojcostwa Gorgóla, imatka patrzyła na swoją nieokreśloną córkę, nieświadomiewzruszając ramionami i robiąc taką minę, jakby pytała: kiczort?Zofia wiedziała, że cudzoziemiec, który odwiedził jetak niespodzianie któregoś lata, był w jakiś sposób zwią-zany z Ignacym.W przeciwieństwie do Jadzi rozpoznałajego młodość pod zbyt dorosłym ubraniem i dopiero odniedawna goloną twarz pod kapeluszem.Rozpoznała tedługie zdania, pełne bocznych furtek i nagłych zakrętów,jakimi nie mówił nikt we wsi prócz księdza, i kolor skóryprzypominający lekko zarumieniony chleb.Patrzył naJadzię tak, jakby w myśli rachował, a Zofia naciskała dry-lownicę, by zagłuszyć bicie serca.Czy cudzoziemiec od-najdzie w Jadzi ślad Ignacego pod miękką powłoką jejniepodobieństwa? Rozczarowanie cudzoziemca było jakpoliczek, bo Zofia widziała, że zobaczył w Jadzi nie to, coona tak bardzo chciała znalezć.Jadzia Maślak rosła w przekonaniu, że jej ojciec uto-nął w Pełcznicy, co odróżniało ją niekorzystnie od innychwojennych półsierot z Zalesia, Kocierzowej i Brzeziny,chwalących się ojcami zasztyletowanymi, zastrzelonymi,powieszonymi i spalonymi przez Niemców.Gdy już byładorosła, doszła do wniosku, że Maciek Maślak wrócił zwojny tylko po to, by ją począć.Zrozumiała, że brak mat-czynej miłości w jakiś sposób wiąże się z tym faktem, żeto ona, Jadzia, przyczyniła się do śmierci tego pucołowa-tego chłopaka.Na jedynej fotografii, jaka po nim została,odstrojony do ślubu Maciek Maślak patrzył w obiektyw ztakim przerażeniem, jakby to był pluton egzekucyjny, i322 Jadzia nie umiała sobie wyobrazić, jak patrzyłby na nią.Zawsze wydawał jej się zbyt młody na czyjegoś ojca idziwnie bezbronny.Od dziecka wymyślała Jadzia hero-iczną historię wojenną, broniąc swojego martwego ojcaprzed nieistnieniem i brakiem miłości, przed którym samnie mógł się obronić.Mój ojciec był bohaterem, opowia-dała w szkole, zabił stu Niemców w pojedynkę.Latał sa-molotem i strzelał do nich z nieba, trup się gęsto siał,szkopy w gacie robiły ze strachu.Był wprost niesamowi-cie mądry i odważny!Gdy Jadzia wyjechała do Wałbrzycha i wyszła zamąż, Zofia zdała sobie sprawę, że poświęciła życie dladziecka, którego nie nauczyła się kochać; została jej sa-motność w domu pełnym drewnojadów i rozpadającychsię mebli.Tylko najwierniejszy adorator, Janek Kos z bli-zną na twarzy, która wyglądała jak rozkrojona kiełbasa,nadal widział w niej najpiękniejszą we wsi kobietę, bozobaczenie jej inaczej byłoby przyznaniem się do tylu latzmarnowanych na odrzucane zaloty.Pierwszy raz oświad-czył się Zofii pół roku po śmierci Maćka Maślaka, gdybyła przy nadziei i Janek Kos też karmił się nadzieją,przygotowując koszulę i przemowę.Dostał od kuzyna zeSkierniewic butelkę jeszcze przedwojennej wody %7łorż iskropił się nią obficie, choć uważał, że perfumy to babskarzecz.Audził się Janek Kos nawet, że straszna blizna napoliczku może w oczach kobiety dodać mu męskości, od-jętej przez kaleką nogę.To nie byle jaka blizna, lecz od-niesiona w zwycięskiej walce z wrogiem ojczyzny.Gdypodeszli do leżącego na ścieżce Mańka Gorgóla, wydawa-ło się, że jest skutecznie ogłuszony, jednak zanim skopali gotak, że błagał o śmierć, plując zębami i sypiąc nazwiskami,323 zdążył sięgnąć po nóż.Zofia przyjęła Janka Kosa podorzechem, gdzie obierała grzyby do suszenia, popatrzyłana zle wyprasowaną koszulę i pomyślała, że nie mógł wie-dzieć, jak bardzo nienawidzi ona zapachu wody %7łorż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •