[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My zresztą też nie.Ho, ho, ani nam się nie śniło.Zresztą już po dwóchtygodniach absolutnego bezrobocia udało mi się przy pomocy dobrych krasnoludków otrzymaćkawałek fizycznej pracy przy rozbiórce dwóch stratowanych bombami domów w sąsiedztwie.Zarobek niewielki i mało atrakcyjny ( cegłą się nie najesz ), ale Ausweis murowany.Dosłowniei w przenośni.Starłem sobie do krwi ręce przy tych cholernych cegłach, ale w jakimtowarzystwie! Krasnoludki jednak wciąż nad nami czuwały, bo oto niemal natychmiast powyburzeniu do imentu owych nieszczęsnych domów  ocknąłem się jako pełnoprawny inkasentmiejskiej elektrowni, z Ausweisem co najmniej tak samo ważnym jak poprzedni.Praca jak praca,majątku się w niej nie dorobiłem, ale umożliwiała mi ona utrzymywanie kontaktów, na jakich mibardzo zależało.Z Tadziem doszło do nowych zmartwień.Z ciężkim sercem skierowałem go natajne nauczanie.Z początku konspirowaHśmy obaj przed Marią.Tadzio wynalazł sobie nowego kolegę przy Wincentego Pola, to znaczy niemalw sąsiedztwie, jako że pierwsze komplety odbywały się właśnie tam.Poruczono mi prowadzić nanich wykłady z historii, ale oto nie co innego ale właśnie te nasze wspólne z chłopakiem znikaniaz domu naprowadziły moją najmilszą na ślad tej konspiracji.Jedyne co mogłem w tej sprawieuczynić, to przenieść wykłady historii do naszego mieszkania, co bynajmniej Marii nieuspokoiło.Potem komplety trzeba było przenieść gdzie indziej i na inne godziny. Zastrzelili nam ucznia, który nie chciał się zatrzymać na wezwanie  strajfy.Wracałz kompletu i nadział się na patrol facetów w żelaznych kapeluszach.Chcieli go zatrzymać, bo imsię nie spodobał z niewiadomych przyczyn.Witek próbował wskoczyć do przejeżdżającegotramwaju, ale kule  strajfy były szybsze.Nie wiem do dzisiaj, jakim sposobem udało się namobu z Tadzikiem ukryć ten wypadek przed Marią.W każdym razie od tego czasu nie tylko onadrżała, gdy Tadzio z obojętną miną sięgał po płaszcz, żeby  podskoczyć na godzinkę do Staszka.Mamusiu, przecież na Pola to tylko parę kroków!.Zawsze wtedy, gdy tylko drzwi się za nimzamknęły, podchodziłem szybko do okna, nie żeby sprawdzić czy spokojnie wyszedł, ale żebynie widzieć utkwionych we mnie oczu żony.Tym bardziej wtedy, kiedy i mnie wypadło wyjśćz domu.A wypadało nieraz i to bynajmniej nie w interesach miejskiej elektrowni.Przecieżwiedziałem, że zostawiam Marię jeszcze bardziej samotną niż zwykle.Bo nawet na Auerów niemogliśmy liczyć.Z pewnością było im ciężej niż nam, chociaż wciąż jeszcze pozwolono immieszkać na Wagilewicza.Pewnie dlatego, że po staremu kroił czy zszywał tym razem wojackiekożuchy u siebie w domu, bo dla wygody firmy, oczywiście niemieckiej, taszczył te zszywki jakdawniej na Teatralną.Przez cały ten czas spotkałem go tylko raz w bramie i to wtedy, objuczonyjak zwykle jakimiś baranami, opowiedział mi zdyszanym szeptem, że na razie wszystko dobrze,że pozwolili mu tutaj pracować na ausweisie firmy i że  to wypowiedział z największymprzejęciem, swoim zwyczajem wprost do mego ucha, że ciągają go do getta.Aha, i że możepracować z Józkiem. Czasem daje mu pare kożuchy, niech nosi  mamrotał gorączkowo niech sze nie nudzi.Bo Lusia by go już nie utrzymała w garści, a ja, pan mie znasz, kogo ja bym w garściutrzymał? A rzeczywiście, dawno nie widziałem pańskiego chłopaka.Dlaczego nie zajrzy do nas?Ani nikt z państwa. Panie dyrektorze  przerywa mi szybko  czy to dzisiaj czasy, żeby  zajrzyć do kogo? Albo robić zdjęcia na ganku.W słońcu, co, panie? To on, niepokoi Aronie?  uzupełniammimo woli.Ale pan Auer się nie uśmiecha. Przecież.słyszałem  szepce, przerzucając tobół z futrem na drugą rękę  słyszałem, żepaństwu tyż ciężko.Jak w takie straszne czasy utrzymacz dziecko w ryzach.Chociaż z Józkiemni mam żaden kłopot. Szedzi w domu jak zamurowany i co pan powiesz, rysuje.Albo nam tylko tak mówi.Niechrobi co chce, grunt żeby szedział w domu, mówi Lusia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •