[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gnana myślą, że musi dotrzeć do domu przed Stokrotką, wkrótcewybiegła z lasu i znalazła się w chacie.W środku panowała cisza.Katarzynanadal spała spokojnym snem.Sara zrzuciła ubranie i wślizgnęła się do łóżka.Katarzyna wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów, odwróciła się nadrugą stronę i zasnęła z powrotem.Niebawem nadeszła Stokrotka.Sara z szeroko otwartymi oczamisłuchała skrzypienia drabiny, po której dziewczyna wspinała się na swójstryszek.Zapadła całkowita cisza, lecz Cyganka nie mogła zasnąć.To, cozobaczyła, umocniło ją w przekonaniu, że Stokrotka, zazdrosna o Katarzynę,zrobi wszystko, co w jej mocy, aby tylko zaszkodzić jej pani.Nie wierzyła wczary i nie martwiła się o ich skutki.Wystarczy zachować czujność.Aleworeczek, który starzec dał dziewczynie, niepokoił ją.Obawiała się, że jestw nim trucizna.* * *Wczesnym rankiem Stokrotka zeszła do izby, wsypała do miski białąmąkę i zabrała się do robienia ciasta na placki, które upiekła nad ogniem nadużej, czarnej patelni z długą rączką.Sara zauważyła przez zmrużonepowieki, że młoda czarownica, robiąc ciasto, dosypała do niego zawartośćworeczka, który wyjęła zza pazuchy.Kiedy placki były gotowe, Stokrotkaucięła kilka grubych plastrów z szynki wiszącej nad paleniskiem i razem zSR plackami zawinęła w białą ściereczkę, a zawiniątko włożyła do torby Lan-dry'ego, którą zawsze przytraczał do siodła.Sara, widząc to, uśmiechnęła sięmimo woli: proszek nie mógł być niczym innym, tylko eliksirem miłości!Czułe spojrzenia rzucane wczoraj przez książęcego posłańca przyjaciółce zdzieciństwa utwierdziły jego grozną kochankę w przekonaniu, że potrzebujego bardziej niż kto inny!Dwie godziny potem Landry pożegnał się z trzema kobietami,wskoczył z wesołym  do zobaczenia" na swego konia i wkrótce śniegzmieszany z błotem rozprysnął się pod kopytami rumaka.Katarzyna patrzyłaza odjeżdżającym, którego coraz mniejsza sylwetka zniknęła wreszcie zawzgórzem, zabierając ze sobą nadzieję.Dziewczyna poczuła nagle w głębiserca silną potrzebę ujrzenia Filipa.Był jedynym mężczyzną, przy którymżycie było łatwe i przyjemne.* * *Po śnieżycach przyszły ulewne deszcze, które rozmyły ziemię, drogizamieniły w grząskie błoto, a światło dnia w wilgotną szarugę.Za małymiokienkami chaty zawisły ciężkie zasłony z mgły.Z nieba lały się nuda ismutek, i trzy kobiety przebywające w chacie zle znosiły to przymusowezamknięcie.Zaledwie Landry wyjechał, zaczęły padać deszcze, tak jakbychciały odciąć Katarzynę i jej towarzyszki od reszty świata.Po kilku dniachstało się to nie do wytrzymania.Sara zrobiła się nerwowa, Stokrotka milcząca, a Katarzyna niespokojnanie wiedzieć dlaczego.Kiedy rzucała spojrzenie za okno, jej wzroknapotykał sylwetkę baszty strzegącej swej ponurej tajemnicy.Od dniaucieczki nie było tam nikogo.Sara czuwała, aby nie przegapić powrotuGarina, lecz wielki skarbnik nie zjawiał się.W zamku nic się nie działo.SR Katarzyna nabierała sił.Jej stan męczył ją niepomiernie, lecz w trzecimmiesiącu oczekiwania ustąpiły nudności.Czuła się lepiej i zabijała czas, jakmogła, zajmując się gospodarstwem.Zaczyniała ciasto na chleb, przędła lenlub wełnę, uczyła się robić kozie sery.Mieszkańcy Malain nie pokazywali się w okolicy.Nikt też nieodwiedził Stokrotki przez cztery dni po odjezdzie Landry'ego.Niskie domymiasteczka, zbudowane z dużych bloków granitu, stały w deszczu, a ichmieszkańcy wyglądali przez małe okienka cieplejszych dni.Piątego dnia na progu chaty pojawił się mężczyzna.Stokrotki nie byłow domu, gdyż korzystając z chwilowego przejaśnienia, poszła do lasunazbierać drew na opał.Sara rozpoznała w przybyszu wielkiego starcawidzianego w grocie.Zaniepokojona, stanęła pomiędzy nim a Katarzyną,która, siedząc na przypiecku, tkała na krosnach konopne włókna.- Czego chcecie, dobry człowieku? - spytała Cyganka.- Jestem przyjacielem Stokrotki.Nie ma jej w domu? - odparł starzec.- Poszła po drzewo do lasu.ale możecie na nią zaczekać.Cyganka zauważyła, że jasne, wyblakłe oczy czarownika patrzyły naKatarzynę z uporem.Starzec wzruszył ramionami, okrytymi grubą, włosianąopończą, podbitą baranią skórą.- Nie, wrócę potem.Ale.- Zbierał się do wyjścia, na chwilę jednakprzystanął i dodał: - Możesz jej powiedzieć, że Gervais był tu i że kazałzrobić to, o co go prosiła.- Ale co? - spytała Sara odważnie, gdyż jej nieufność wzrastała.- Nic takiego! - odpowiedział starzec wymijająco.- Ona zrozumie.%7łyczę dobrej nocy.Kiedy wróciła Stokrotka, Sara z obojętną miną przekazała jej słowastarca.Zauważyła, że pomimo wysiłków dziewczyna zaczerwieniła się.Podejrzenia, które Cyganka miała od czasu sabatu czarownic, zdawały sięSR potwierdzać.Dlaczego wtedy starzec schował pod suknią część włosówKatarzyny? Tajemnica czarowników czy nowe zaklęcie? Sara zastanawiałasię nad tym przez całą noc, nie mogąc zmrużyć oka.Zasnęła głębokim snemdopiero nad ranem i obudziła się, kiedy słońce stało już wysoko.Katarzynakroiła kapustę na zupę.Stokrotki nie było widać.- Gdzie ona jest? - zapytała Cyganka bez ogródek.- Będzie dobra chwila, jak wyszła.Nie mówiła dokąd.Zdaje mi się, żeposzła w stronę miasteczka.Sara zaczęła intrygować Katarzynę.Była jakaś nieswoja, nerwowa,podniecona.Ubierając się, włożyła wszystko na lewą stronę, myślącwidocznie o czymś innym, po czym przykleiła nos do okna, nie chcąc nawetwypić kubka mleka, który przyniosła jej Katarzyna.- Powiesz wreszcie, co ci jest? - zniecierpliwiła się dziewczyna.-Mam wrażenie, że się czegoś boisz.Sara nie odpowiedziała.Spoglądała z roztargnieniem w niebo, któreostatnio trochę przejaśniało.Wieś przeglądała się w kałużach.Popychananiewyjaśnioną siłą, Sara narzuciła szeroką, czarną pelerynę i chwyciwszyplecionkę, na której były poukładane chleby do upieczenia, rzuciła:- Pójdę do piekarni.Miała to zrobić Stokrotka.Nie rozumiem, dlaczegonie zabrała ze sobą bochenków, idąc do miasteczka!I zanim Katarzyna zdążyła coś powiedzieć, Sara ruszyła przed siebie.Piekarnia znajdowała się w środku miasteczka, pomiędzy walącym siękościołem a starym kamiennym krzyżem z zielonymi stopniami.Stało tu jużkilka kobiet, czekając na swoją kolej.Wszystkie były opatulone po czubeknosa z powodu przenikliwego wiatru, każda trzymała w ręku kosz.Sara niezwróciła na nie uwagi, gdyż jej przenikliwe oczy zauważyły znajomąniebieską sukienkę i biały czepek przy drodze prowadzącej do baszty.Wyglądało na to, że Stokrotka na kogoś czeka, siedząc na kamieniu.SR Nagle Sarze wyrwał się stłumiony okrzyk.Drogą zbliżała się grupajezdzców, może ze dwudziestu, wszyscy w obcisłych kurtach pokrytychmetalową łuską, błyszczącą w świetle poranka.Na ich czele jechał człowiek,na którego widok serce Sary zaczęło bić jak oszalałe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •