[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym otrzymali jeszcze pistolet Walther P22 o zmodyfiko-wanej lufie długości 127 mm z wylotem specjalnie przystosowa-nym do zamocowania cię\kiego tłumika firmy Dalphon, któryzresztą równie\ znajdował się w przesyłce.Na razie nie potrzebowali jeszcze radiotelefonów ani broni.Zapakowali swojego nissana kilkaset metrów dalej na północ, poczym wrócili, klucząc w labiryncie budynków, do schodówprzeciwpo\arowych magazynu vis-a-vis siedziby firmy Graya.Naomi dr\ała na całym ciele, kiedy wspinali się po aluminiowejdrabince na dach, gdzie ulokowali się jak najbli\ej krawędzi,\eby móc obserwować budynek naprzeciwko.Słońce dopiero cowyjrzało zza horyzontu, a srebrny mercedes ju\ podjechał płynniepod magazyn.Ryan zerknął na zegarek.7:15.Wygląda na to, \eGray twardo trzyma się swoich przyzwyczajeń.Oboje z Naomi obserwowali, jak kierowca wysiada na zewnątrzi okrą\a samochód, rozglądając się przy tym uwa\nie wokół.Byłpotę\nym białym mę\czyzną z ogoloną głową i starannie przy-strzy\oną kozią bródką, raczej tęgi ni\ dobrze umięśniony.yledopasowany garnitur niemal pękał w szwach i nawet z takiejodległości dało się dostrzec wybrzuszenie pod jego lewą pachą.Kierowca otworzył drzwi od strony pasa\era, po czym ze środkawyłonił się drugi mę\czyzna.Ryan ujrzał Stephena Graya po raz pierwszy.Niewysoki, zadbanymę\czyzna o mocno opalonej, wygolonej twarzy i gęstej czupryniekrótko przyciętych srebrnych włosów, którego wygląd dobitnieświadczył o jego zamo\ności.Ryan obserwował uwa\nie, jakkierowca idzie o kilka kroków przed swoim pracodawcą, prawą rękętrzymając pod marynarką i omiatając wzrokiem okoliczne budynki.Potem otworzył drzwi magazynu i zatrzymał się na chwilę ju\ zaprogiem, ewidentnie w celu wyłączenia systemu alarmowego.Mę\czyzna znał się na swojej pracy.Gdyby nie był tak świetniewyszkolony, mieliby ułatwione zadanie, ale Ryan wiedział, \esytuacja mogła się przedstawiać znacznie gorzej.Na szczęście Graynie podró\ował zwyczajem tylu innych bogaczy z ogromną świtą.Kiedy ju\ obaj mę\czyzni zniknęli wewnątrz budynku, maga-zyn pogrą\ył się w zupełnym bezruchu na wiele godzin.Przez154 niewielkie zakratowane okna od frontu nie było widać \adnychludzi.Słońce wspięło się ju\ wysoko na nieboskłon, pra\ącniemiłosiernie wysypaną \wirem powierzchnię dachu.Naomizaczęła się niecierpliwie wiercić i rzucać ukradkowe spojrzeniaw kierunku Ryana.W końcu ostro\nie przysunęła się do niego.- Mo\emy porozmawiać?- Tylko cicho - mruknął Ryan.- Jak długo tu zostaniemy? - Jej ciało znajdowało się terazbardzo blisko niego.- A\ do zmroku - odparł Ryan, a potem usłyszał, jak Naomimruczy coś pod nosem, odwrócił więc lekko głowę, \eby na niąpopatrzeć.Piła akurat wodę mineralną i kilka kropel spadło najej klatkę piersiową.Ryan bezwiednie podą\ył spojrzeniem za tąstru\ką, przenosząc wzrok z twarzy dziewczyny na piękną liniępołyskującej teraz cienką warstewką potu szyi, a potem ni\ej kuniewielkim, jędrnym piersiom, które opinała przemoczona baweł-niana koszulka.Przyłapawszy się na tym, natychmiast odwróciłwzrok, z trudem skupiając znowu całą uwagę na obserwacjimagazynu.Potem gniewnym ruchem otarł pot z czoła i upił łykwody ze swojej butelki.Naomi obserwowała go przez chwilę uwa\nie, po czymprzysunęła się jeszcze bli\ej, tak \e dotykała go teraz nogą,wsparta lekko ramieniem o jego bark.- Słuchaj - rzuciła półgłosem - przepraszam za to, co sięwydarzyło tamtej nocy.Zachowałam się naprawdę niestosownie,ale chyba wypiłam za du\o.To nic nie znaczyło, w porządku?I ju\ więcej się nie powtórzy, obiecuję.Jej ton nie brzmiał wcale przepraszająco.Tym razem to Ryanodsunął się odrobinę.- To była w równym stopniu moja wina, jak twoja.Przykromi, jeśli swoim zachowaniem wprowadziłem cię w błąd.- Popat-rzył jej prosto w twarz, zaledwie kilka centymetrów od niego.- Masz rację.To nic nie znaczyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •