[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istotnie bowiem zaszła rzecz szczególna, nim zacząłem pisać tę książkę, zaszła pod kształtem,jakiego nigdy bym nie podejrzewał.Spotkano mnie któregoś wieczoru, kiedy wyszedłem,stwierdzono, że wyglądam lepiej, zdziwiono się, że moje włosy pozostały czarne.Ale schodząc zeschodów o mało nie upadłem trzy razy.Wyszedłem po prostu na dwie godziny; ale wróciwszyuczułem, że nie mam już ani pamięci, ani myśli, ani sił, ani żadnego istnienia.Gdyby ktośodwiedził mnie wtedy, mianował królem, porwał lub aresztował, poddałbym się biernie niewyrzekłszy ani słowa i nie otworzywszy oczu, jak ludzie, co dotknięci w najwyższym stopniumorską chorobą jadąc statkiem przez Morze Kaspijskie nie próbowaliby się nawet opierać, gdybyim powiedziano, że wrzucą ich do morza.Czułem, że nie jestem już zdolny do niczego, jak tozdarza się starcom w przeddzień jeszcze rześkim, a którzy złamawszy goleń albo nabawiwszy sięniestrawności mogą jeszcze czas jakiś w łóżku wieść egzystencję będącą już tylko krótszym lubdłuższym przygotowaniem do śmierci od tego momentu już nieuchronnej.Jedno z ja, to, któreniegdyś bywało na barbarzyńskich ucztach zwanych proszonymi obiadami i gdzie dla mężczyzn wbiałych gorsach i dla kobiet półnagich i strojnych w pióra wartości są tak odwrócone, że ktoś, ktonie zjawi się, choć przyjął zaproszenie, lub nadejdzie dopiero przy pieczeni, dopuszcza sięwystępku większego aniżeli wszystkie czyny niemoralne, o których gawędzi się lekko przy stole,tak samo jak się gawędzi o znajomych zmarłych niedawno, i gdzie śmierć albo ciężka chorobastanowią jedyne usprawiedliwienie dla kogoś, kto nie przyjdzie, pod warunkiem by w poręuprzedzić na dwa tygodnie wcześniej, że jest się umierającym, owo ja zachowało swoje skrupuły istraciło pamięć.Inne ja, to, które poczęło książkę, pamiętało natomiast.Otrzymałem zaproszenieod pani Mole i dowiedziałem się, że umarł syn pani Sazerat.Postanowiłem zużytkować jedną zowych godzin, po których nie mogłem już przemówić ani słowa, mając język sparaliżowany, jakmiała go moja babka w agonii, ani też przełknąć mleka, na wytłumaczenie się wobec pani Mole ina kondolencje dla pani Sazerat.Lecz po chwili zapomniałem już, co mam zrobić.Szczęśliwezapomnienie, gdyż pamięć o moim dziele czuwała i przypadłą mi w udziale godzinę przytomnościzamierzyła spożytkować na podłożenie fundamentu pod moje dzieło.Na nieszczęście, kiedywziąłem kajet, by pisać, wyśliznął się karton, zaproszenie od pani Mole.Zaraz też jazapominające, które jednak miało przewagę nad innym ja, bo tak zdarza się skrupulatnymbarbarzyńcom nawykłym do proszonych obiadów, odepchnęło kajet i napisało do pani Mole (którazresztą nabrałaby dla mnie chyba wielkiej estymy, gdyby dowiedziała się, że dałempierwszeństwo odpowiedzi na jej zaproszenie przed moimi pracami architekta).Raptem jednosłowo z rzeczonej odpowiedzi przypomniało mi, że pani Sazerat straciła syna, napisałem więcrównież i do niej, i tak poświęciłem obowiązek rzeczywisty dla zobowiązań sztucznych, bypokazać się uprzejmym i wrażliwym; opadłem bez sił, zamknąłem oczy, mając przez tydzień jużtylko wegetować.A jednak, skoro wszystkie moje zbyteczne obowiązki, którym byłem gotówpoświęcać obowiązek prawdziwy, po paru minutach ulatniały mi się z głowy, myśl o mojejkonstrukcji nie opuszczała mnie ani na moment.Nie wiedziałem, czy to będzie kościół, gdziewierni zdołają nauczyć się z wolna różnych prawd i na uczą.się odkrywać harmonię, wielki planogólny, czy też pozostanie to na wyspie u szczytu pagórka, niby zabytek druidyczny, coś, czego niktnigdy nie będzie odwiedzał.Ale zdecydowałem się poświęcić mu siły uchodzące jakby z żalem itak, jakby chciały pozostawić mi czas, abym, wykończywszy ogrodzenie, zamknął wrota grobu".Niebawem mogłem już pokazać kilka szkiców.Nikt z nich nic nie zrozumiał.Nawet ludzieprzychylni mojemu postrzeganiu prawd, które chciałem następnie wyryć na murach świątyni,powinszowali mi, że wykryłem ich pod mikroskopem", gdy ja, przeciwnie, używałem teleskopu,żeby uchwycić rzeczy w istocie maleńkie, dlatego jednak iż były bardzo oddalone i każda z nichstanowiła oddzielny świat.Tam, gdzie szukałem wielkich praw, nazywano mnie szperaczemwynajdującym szczegóły.I właściwie po co robiłem to wszystko? Za młodu miałem łatwośćpióra, Bergotte uznał moje uczniowskie próby za doskonałe".Ale miast pracować, żyłem wlenistwie, wśród hulanek i uciech, wśród choroby, kuracji i różnych manii, i dzieło mojeprzedsięwziąłem w wilię śmierci, nie znając rzemiosła.Nie czułem już sił, by stawić czoła moimzobowiązaniom wobec ludzi ani też obowiązkom wobec mojej myśli oraz dzieła, a tym mniejwobec jednych i drugich.Co zaś do obowiązków, zapominałem odpisywać na listy etc.i toupraszczało trochę moje zadanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]