[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byław rogu pomieszczenia; doskonale.Przycupnęła, skulona na podłodze.Jej płuca spazmatyczniewyrzucały z siebie powietrze.Nie wiadomo, jak długo tkwiła w iście piekielnych ciemnościach.Jej ręce i nogidygotały z wysiłku, towarzyszącego próbom utrzymania się w miejscu.Wreszcie statek wokół niej przerazliwie jęknął i rozbłysły światła.Do diabła, pomyślała, to sufit.Ciążenie powróciło, rzucając ją na podłogę.Lewe ramię przeszył ból, szybko zastąpionyodrętwieniem.Cordelia wgramoliła się z powrotem na koję, z całych sił zaciskając prawą dłońna ramie.Szykując się na kolejny atak, zabezpieczyła się dodatkowo, wsuwając stopę międzypręty.Czekała.Nic.Jej pomarańczowa koszula z wolna nasiąkała wilgocią.Cordelia spuściławzrok i ujrzała odłamek różowawożółtej kości, sterczący spod skóry lewego przedramienia.Rana błyskawicznie wypełniła się krwią.Cordelia niezręcznie zsunęła z siebie bluzkę, owijającją wokół ręki i starając się powstrzymać upływ krwi.Dotknięcie rany przywołało z powrotemból.W ramach eksperymentu próbowała krzyknąć, wzywając pomocy.Z pewnością cele byłymonitorowane.Nikt się nie zjawił.Przez następne trzy godziny urozmaicała swój eksperyment - nazmianę krzyczała, przemawiała rozsądnie, tłukła bez końca zdrową ręką w ściany i drzwi, czyteż po prostu siedziała na koi, płacząc z bólu.Jeszcze kilka razy wyłączały się światła i ciążenie.Wreszcie Cordelię ogarnęło znajome uczucie powolnego przeciągania przez beczkę pełną kleju,oznaczające skok przestrzenny i otoczenie ustabilizowało się.Kiedy w końcu drzwi celi otwarły się, zdumiało ją to tak bardzo, że odskoczyła podścianę, boleśnie uderzając w nią głową.Jednakże w wejściu stanął tylko porucznik kierującywięzieniem.Towarzyszył mu pielęgniarz.Porucznik miał na czole interesujący czerwono-fioletowy siniak wielkości jajka; pielęgniarz sprawiał wrażenie wyczerpanego.- To drugi tak poważny przypadek - stwierdził oficer.- Potem możesz po prostu przejśćsię kolejno po celach.Zmiertelnie blada i zmęczona tak bardzo, że nie miała siły mówić, Cordelia odwinęłarękę pokazując ją pielęgniarzowi.Był on bez wątpienia fachowcem, lecz brakowało mudelikatności naczelnego chirurga.Niemal zemdlała, zanim w końcu założył jej plastykowyopatrunek.Więcej ataków nie było.Przez otwór w ścianie dostarczono jej czysty uniformwięzienny.Dwie racje pózniej wyczuła kolejny skok przestrzenny.Myśli Cordelii krążyłynieustannie po orbicie strachu.Kiedy spała, natychmiast zaczynała śnić, a wszystkie jej sny byłykoszmarami.Kiedy strażnik zjawił się, aby wyprowadzić ją z celi, ujrzała, że towarzyszy mu porucznik Illyan.O mało nie ucałowała go z radości, jaką sprawił jej widok znajomej twarzy.Zamiast tego odchrząknęła nieśmiało i spytała z czymś co, jak miała nadzieję, mogło zostaćuznane za nonszalancję:- Czy komodor Vorkosigan nie ucierpiał podczas ataku?Brwi mężczyzny uniosły się; rzucił jej badawcze, rozbawione spojrzenie.- Oczywiście, że nie.To  oczywiście sugerowało, że nawet nie został ranny.Do oczu Cordelii napłynęły łzyulgi.Próbowała je ukryć, przywdziewając maskę chłodnego profesjonalnego zainteresowania.- Dokąd mnie zabieracie? - spytała, gdy opuścili więzienie i znalezli się w korytarzu.- Do lądownika.Zostanie pani przeniesiona do obozu jenieckiego na planecie, gdziepozostanie pani do czasu sfinalizowania umowy o wymianie więzniów.Wówczas zaczniemywysyłać was do domu.- Do domu! A co z wojną?- To już skończone.- Skończone! - Wprost nie chciało jej się w to wierzyć.- Skończone.Szybko poszło.Czemu zatem Escobarczycy nas nie ścigają?- Nie mogą.Zablokowaliśmy wylot tunelu.- Zablokowaliście? Nie zorganizowaliście blokady?Potrząsnął głową.- Jak, do diabła, można zablokować tunel?- To bardzo stary sposób.Używamy do tego banderów.- Hę?- Wysyłamy do środka statek i ustawiamy wszystko tak, by w połowie drogi międzypunktami węzłowymi doszło do potężnej eksplozji antymaterii.Dzięki temu powstaje rezonans;póki nie wygaśnie, przez parę tygodni nic nie przedostanie się na drugą stronę.Cordelia zagwizdała cicho.- Sprytne.Czemu sami o tym nie pomyśleliśmy? W jaki sposób wydostajecie pilota?- Może właśnie dlatego nie wpadliście na ten pomysł.Nie wydostajemy.- Boże, co za śmierć.- Cordelia wyobraziła to sobie i zadrżała.- To byli ochotnicy.Ogłuszona potrząsnęła głową.- Tylko Barrayarczyk.- Usiłując znalezć mniej przerażający temat spytała: - Jak dużoosób wzięliście do niewoli? - Niewiele.W sumie jakiś tysiąc.Na Escobarze zostawiliśmy ponad jedenaście tysięcyżołnierzy.Fakt, że musimy wymienić każdego z was na dziesięć osób, czyni z was bardzocennych jeńców.Lądownik do przewozu więzniów był niewielkim, pozbawionym okien statkiem.Oprócz Cordelii podróżowało nim dwoje innych więzniów - asystent jej własnego inżynieraoraz ciemnowłosa escobarska dziewczyna, z którą wcześniej Cordelia dzieliła celę.Technikzaproponował, aby cała trójka opowiedziała, co się z nimi działo, choć sam niewiele miał dozrelacjonowania.Cały czas spędził w celi z trzema pozostałymi członkami załogi, którzypoprzedniego dnia zostali przewiezieni na planetę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •