[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwieckie siostry godziły się że swoim niskim statusem, poza gadatliwą siostrą, Pa-trice.Siostra Patrice w charakterystyczny dla siebie sposóbmówiła prawdę ku częstemu zażenowaniu matki Josephinei jej współpracownic.Do tego wcale nie przeszkadzało jejsprzeczanie się z nimi i często nie podporządkowywała siępoleceniu, by zamilkła.Uważałam, że jest zabawna, śmiała,odważna, głupia i budująca.Zdecydowanie przyczyniała siędo osłabienia tej niekwestionowanej przez nikogo rewerencjidla królującej w chateau przełożonej i sprowadzała na ziemięwszystkie sprawy, przynajmniej trochę.Pewnego dnia siostra Patrice oznajmiła, że dziewczęta dostają nieodpowiednie jedzenie.Matka Josephine próbowałaoszczędzać, obcinając wydatki na żywność.Niedługo po tymw refektarzu starszych dziewcząt zaczął się bunt: uczenniceoświadczyły, że dostają psie jedzenie, i odmówiły spożywaniaposiłku.Incydent postawił klasztor w kłopotliwym położe-niu.Matka Josephine musiała wykorzystać całe swoje umiejętności, by kryzys zażegnać.Przetrwałyśmy burzę, podobniejak wiele innych, ale z łatwością można jej było zapobiec,gdyby choć trochę liczono się z mądrością i uczciwością jednej świeckiej siostry.Wśród świeckich sióstr zaczęłam nasiąkać poczuciem koleżeństwa; na nim opierał się sekret, który pozwalał im wytrwać, mimo że były tak wyzyskiwane.Wszystkie miały za sobą chłopską flamandzką przeszłość i przyzwyczajone były dociężkiej harówki.Prawdopodobnie wiedziały, że życie pozaklasztorem nie byłoby wcale lepsze, a pewnie nawet gorsze.Tu przynajmniej były w pewnym sensie bezpieczne, a na starość miał się nimi kto zająć, jeżeli potrzebowały opieki.W tamtych czasach zdecydowanie się na staropanieństwoniekoniecznie było złe: bystre kobiety mogły wybrać życiew klasztorze.Z czasem poznałam je dobrze i w żadnym razienie były one naiwne.Jedną z nich, siostrę Helenę, cechowała bezgranicznaskromność.Była delikatna, miała anielską twarz i uśmiechw odrobinę zezowatych, ale spokojnych oczach.Nigdy niesłyszałam, by się odezwała; albo z wielką lojalnością przestrzegała reguły milczenia, albo może miała jakąś wadę wymowy.Robiła takie wrażenie, jakby nie potrzebowała mówić.Ta siostrzyczka działała jak balsam na moją duszę; otaczałają niezmiennie aura spokoju i życzliwości.Popatrywała namnie niekiedy swoimi spokojnymi oczami, a z mojego sercaulatniało się poczucie bólu.Pracując ze świeckimi siostrami, zaczęłam z nimi rozmawiać.Było to wbrew regułom, ale ta grupka pomywaczekzgadzała się, że rozmowy są konieczne, jeżeli mają nie zwariować.Mówiły o tym, co ich zdaniem działo się na górnychpiętrach (one pracowały w piwnicy), a ponieważ sióstr świeckich nigdy nie powiadamiano o sprawach, które ich nie powinny dotyczyć, na przykład o wydarzeniach z życia szkoły,same się tego dowiadywały.Zawsze było sporo ploteczeki śmiechu.Przyłączałam się, porykując z rozbawienia tak, żemusiały zwracać mi uwagę, bym zachowywała się ciszej!Była to grupa, z którą mogłam się utożsamiać.Wydawałysię rozumieć, że chociaż przebywam w klasztorze jako gośći nauczycielka, nie cieszę się dobrą opinią przełożonych i żejestem młoda i bezbronna.Ufały mi i dawały mi do zrozumienia, że są po mojej stronie.Siostra Helenę pokazała mi pewnego dnia coś dziwnegoi cudownego.Skinęła na mnie, żebym za nią poszła, i otworzyła szafę z rzeczami do sprzątania.Dostrzegłam w niej figurkę Czarnej Madonny, ukrytą w rogu.Wystarczyło, że nanią spojrzałam, a włosy stanęły mi dęba.Otaczała ją auradziwnej energii; rysy miała mocne, nie ładniutkie czy słodkie,a twarz czarną, wypolerowaną do połysku, przez co robiła takie wrażenie, jakby była spocona, i ona, i Jezus, którego trzymała w ramionach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]