[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co ci się stało? Syreny  mówię krótko. Dziwię się, że nie próbowały cię do mnie zniechęcić  oświadcza. Raczej nieprzepadają za facetami. Jaki masz plan? Jak wrócimy do domu?  pytam.  No więc. Oliver się czerwieni. Tego jeszcze nie wiem. Przecież ty zawsze masz na wszystko rozwiązanie.Cokolwiek się dzieje, bez względuna powagę sytuacji, zawsze znajdujesz wyjście z opresji. Tak mnie napisano  tłumaczy. Gdybym był naprawdę łebski, dawno bym się stądwyniósł. Ale w książce zawsze& W książce zakochuję się w Serafinie  ucina. Tylko dla potrzeb fabuły, wierz mi.Nagle robi mi się zimno.Dociera do mnie, że wpadłam jak śliwka w kompot.Tkwięw bajce, do której może już nikt nie zajrzy.Po wielokrotnej lekturze plącze mi się fikcyjnyOliver z prawdziwym i już sama nie wiem, co jest prawdą.Nieświadomie wypowiadam to na głos.Oliver bierze mnie za rękę. My  mówi z naciskiem. I to.Słońce chyli się ku zachodowi i obleka horyzont jaskrawym oranżem. Lepiej chodzmy do domu  dodaje Oliver, a ja prostuję zgarbione plecy. Mamna myśli zamek  uzupełnia z przykrością.Pomaga mi wstać i idziemy ubitą ścieżką przez pole.Czuję ciepło bijące z jego ramieniai zapach świerku, którym przesiąkła jego tunika.Wróżki tańczą przed nami jak świetliki,wypisują nasze inicjały na szarzejącym niebie.Uśmiecham się bezwiednie, oczarowana ichwidokiem.Chcę opuścić ten świat, co nie zmienia faktu, że zapiera dech w piersi.Jestem tak skołowana, że w pierwszej chwili nie dostrzegam Serafiny, która wyrastaprzed nami.Stoi z wytrzeszczonymi oczami, jasne włosy spływają jej po plecach, a na pięknejtwarzy maluje się wyraz bezbrzeżnego zdumienia. Oliver?  rzuca pytającym tonem. Och, uhm, cześć, Serafino  mówi książę. Czy poznałaś& moją kuzynkę Delilah? I szepcze mi do ucha:  To nie jej wina, że nie grzeszy rozumem.Nie chcę jej zranić.Udawajrazem ze mną.Serafina posyła mi najsłodszy uśmiech. Delilah!  Aapie mnie za ręce. Na pewno zostaniemy przyjaciółkami!Wysilam się na uśmiech. No ba  wykrztuszam. Robi się pózno, matka czeka  dorzuca pospiesznie Oliver.  Naturalnie!  odpowiada Serafina.Rzuca się mnie wyściskać. Może jutro wybierzemysię na wspólne zakupy na targowisku? Uhm& Jutro Delilah ma napięty grafik  wtrąca Oliver. Ale może pojutrze. Odciąga mniei ruszamy dalej. Oliverze!  woła za nami Serafina. Czy przypadkiem o czymś nie zapomniałeś?Odwraca się w jej stronę. Nie wydaje mi się&  Uśmiecha się z zaciśniętymi zębami.Serafina podbiega, zarzuca mu ręce na szyję i wyciska soczysty pocałunek na jegowargach.Następnie odsuwa się, trzepocząc rzęsami. Niech ci się przyśnię  mówi wstydliwie.Za zakrętem częstuję Olivera kuksańcem pod żebro. Kuzynka?  pytam. To pierwsze, co przyszło mi do głowy  tłumaczy. %7łal mi jej, tak? I całowałeś ją z tego żalu? To ona mnie pocałowała!  broni się Oliver. Nie widziałam, żebyś się wzbraniał  wypominam.Oliver promienieje. Ktoś tu jest zazdrosny. Chciałbyś.Splata palce z moimi. Chciałem.I się spełniło.O zmroku docieramy do zamku.Na zwodzonym moście prowadzącym do bramy płonąpochodnie i na widok Olivera wartownicy stają na baczność jak posągi. Zaczynam rozumieć, czemu jesteś taki nadęty  mamroczę. Nazwałbym to raczej poczuciem własnej wartości  precyzuje Oliver. Wchodzimy do środka i nagle znajdujemy się w ogromnej, kamiennej sali.Na ścianachwiszą gobeliny przedstawiające księżniczki i rycerzy z zamierzchłych czasów.U sufituw kryształowym kandelabrze płoną świece, rzucają na posadzkę długie cienie.Podchodzi lokajw liberii z granatowego aksamitu, z królewskim herbem wyszytym na piersi. Wasza wysokość  mówi. Królowa Morena cierpi na migrenę, ale kazała przekazać,że północna wieża jest do dyspozycji gościa.Komnatę przygotowano. Dziękuję  odpowiada Oliver. Sam odprowadzę lady Delilah. Jak wasza wysokość sobie życzy. Lokaj podaje mu świecę.Burczy mi w brzuchu. Czy mogę najpierw zrobić sobie kanapkę z dżemem i masłem orzechowym?  pytamszeptem. Co to jest kanapka?  pyta zaintrygowany Oliver. Przekąska  uściślam. Jestem trochę głodna.Posyła mi wymowny uśmiech. Znając królową Morenę, nie musisz się o nic martwić. Lokaj zniknął, zostaliśmy samiw wielkiej sali.Idę za Oliverem i trzymam go za rękę, żeby się nie potknąć w ciemności.Gdywchodzimy po krętych, kamiennych schodach, blask świecy pełga po ścianach, ukazując naszecienie.Pokonujemy siedem kondygnacji.Wreszcie Oliver prowadzi mnie korytarzem i stajeprzed ciężkimi, drewnianymi drzwiami. Wiem, że to nie dom, ale mam nadzieję, że na razie wystarczy.Naciska klamkę.W komnacie z wysokim, sklepionym sufitem stoi misternie rzezbione łoże z czteremakolumnami i powiewnym baldachimem.Ogień trzaska w kominku, przed którym stoją dwaczerwone, aksamitne fotele.Na ustawionym nieopodal niskim stole czeka istna uczta: pieczonykurczak, misa świeżych owoców, półmisek z tortem, dwa bochenki chleba oraz naczynia pełnewarzyw. Oliverze. Wzdycham. Ona myśli, że ile mogę w siebie wcisnąć? Kucharkę czasami ponosi. Oliver się uśmiecha. Nie chcę, żeby coś się zmarnowało.Wchodz i łap za widelec.Patrzy na mnie ze zgrozą. Nie mogę wejść do twojej komnaty.  A to dlaczego? Ile razy byłeś w moim pokoju?Oliver się rumieni. Ale tutaj jest jakoś inaczej. Wcale nie.Zresztą jesteśmy na szczycie wieży.Nikt się nie dowie.Następne parę godzin spędzamy przy kominku, czyniąc niewielki uszczerbek w obfitejzawartości stołu.Oliver rozśmiesza mnie opowieściami o kawałach, jakie robił Bule, i z grubszakreśli rysopis postaci, które najprawdopodobniej poznam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    ?php include("s/6.php") ?>