[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taki człowiek nie czesze się, kiedy wychodzi z psem naspacer.Znowu spojrzał na zegarek.Dochodziła dziesiąta.VanMeteren nadszedł i stanął na podeście domu numer 5,oparłszy się o barierkę.Nadinspektor przeszedł koło niego.Zarogiem powinien stać stary daf z dwoma wywiadowcami, aulica Haarlemmer Houttuinen była patrolowana przez dwóchpolicjantów w mundurach.Haarlemmerstraat jest z regułypatrolowana przez pieszych funkcjonariuszy, a ponieważbiegnie ona równolegle do Składów, policja mogła byćspokojna, że w razie gdyby de Kater zechciał salwować sięucieczką w kierunku zaplecza domu, zostanie prawdopodobniezłapany na Haarlemmerstraat.Oprócz tego w ogródku domunumer 5 ukrywał się Grijpstra z jednym pomocnikiem,okazałym młodzieńcem, który w razie konieczności mógłwspinać się na ścianę domu niczym alpinista na stromą skałę.Wpuścili ich tam sąsiedzi.Wywiadowca położył rękę na ramieniu de Giera.- Czy to ten?Joachim de Kater nadchodził sprężystym krokiem.Pomachałz daleka Van Meterenowi, a na podeście nawiązała sięrozmowa.Van Meteren wskazał na drzwi, a de Kater zdawałsię o coś pytać.Po kilku minutach widocznie doszli doporozumienia i de Kater otworzył zamek swoim kluczem.Ulicawyglądała jak przedtem.Owczarek siusiał pod latarnią, a jegopan czekał cierpliwie.- I co teraz? - spytał szeptem wywiadowca.- Cicho - syknął de Gier.De Gier próbował sobie wyobrazić, co się dzieje w korytarzu. Heroina była ukryta w stojącej w niszy figurze Buddy, taniejkopii, którą Piet Verboom kupił kiedyś na pchlim targu.Wiedział teraz, ponieważ zdradził im to Van Meteren, żeBudda był w środku pusty.Metalowe rzezby, choć są w środkupuste, z reguły nie otwierają się, a wywiadowcy, którzyprzeczesywali dom, nie wpadli na pomysł, że można Buddzieodkręcić głowę.De Kater był od chwili kupienia nieruchomości na SkładachHaarlemskich również właścicielem całego dobytku, jaki sięznajdował w środku.Podług Constanze w akcie kupna byłaspecjalna klauzula, że cały inwentarz przechodzi na własnośćnabywcy.Również rzezba.Również heroina w rzezbie.De Gierwciąż myślał o rzezbach, kiedy Constanze mówiła oinwentarzu.De Gier westchnął.Myślał o ciele Constanze, o długiej nodze,która leżała na jego nodze, o gorącu jej piersi, o łagodnymgłosie.A teraz przyszło mu siedzieć w kucki, gałąz jakiegośkrzaka drapała go w szyję, wokół niego śmierdziały psieodchody, a obok tkwił w tej samej pozycji wywiadowca w złymhumorze.Powinien był o tym pomyśleć, że Budda może być pusty wśrodku, ale pomyślał tylko o tym, że religie Wschodu stają siępopularne, że rzezbę da się spieniężyć, że de Kater to zręcznygość i że handel to doskonały sposób, aby się wzbogacić.Oryginał rzezby stał kiedyś w pewnej świątyni na Cejlo nie -powiedziała Constanze.Słynna rzezba, pózniej skradziona iprzypuszczalnie odsprzedana jakiemuś kolekcjonerowi wAmeryce.Tymczasem narobiono sporo kopii.Pewniewszystkie puste, myślał de Gier.Tak Się zaoszczędza masębrązu, a brąz jest drogi.Piet odkrył, że rzezba jest pusta,ponieważ głowa była trochę przekrzywiona.To znowużpowiedział mu Van Meteren.A kiedy Piet się przyjrzał, odkryłgwint, zaniósł rzezbę do warsztatu, tam odkręcili głowę, zrobilinowy gwint, a przy tej okazji odkryli schowek.Schowekniedługo potem Piet wykorzystał, żeby ukryć w nim białyproszek, który duszy ludzkiej pozwala zajrzeć do nieba.Urojonego nieba, pomyślał de Gier, a potem do prawdziwego piekła.Ale tam już nie wystarczy zajrzeć, tam trzeba iść.A deKater, który teraz pewnie stoi koło rzezby i nadstawiażarłocznie otwartą walizeczkę, gdy tymczasem Van Meterenwyczarowuje i daje mu jedną po drugiej torebki heroiny deKater szykował się do kolejnego zamachu.Po nim stężoneopium trafiłoby do krwi młodych ludzi z Amsterdamu, krwinie szkodzących nikomu głuptasów, którzy szukają niebiań-skich sfer.Ale nie tym razem - pomyślał de Gier.Ku swemu zdziwieniupoczuł falkę zadowolenia.Uważaj stary, pomyślał znowu.W prawej nodze chwycił gokurcz, jakiś mięsień zaczął nagle twardnieć i musiał ostrożnierozcierać i rozgniatać to miejsce.- Zaczynasz mieć cel w życiu -dokończył po cichu.- Co? - zapytał wywiadowca.- Nic - odparł de Gier - siedz spokojnie.Złapiemy go, jakwyjdzie na dwór.- A tego czarnego nie?- Tego już mamy.- Kapuś?- Coś w tym rodzaju.- Ostro grane - powiedział wywiadowca - jak on tak w białydzień będzie się afiszował, to długo nie pociągnie.Tylkopatrzeć, a będziemy go wyławiać gdzieś z kanału.- Jego w tym głowa - powiedział de Gier.Drzwi otworzyły się i zobaczyli de Katera.Walizeczka huśtałasię w lewej ręce.Nie wyglądała na ciężką.- Heroina jest lekka - szepnął wywiadowca, który powolizaczął się prostować - ale jeżeli ta walizeczka jest pełna, to onma teraz towaru za sto tysięcy.- Już - krzyknął de Gier i zagwizdał na palcach.Poszło bardzo łatwo.De Gier wraz z dwoma asystentamiprzebiegł przez jezdnię.W tej chwili nie było żadnego ruchu.De Kater rzucił walizkę i próbował uciekać.Wywiadowcy,którzy za rogiem czekali w samochodzie, wybieglizaalarmowani gwizdem de Giera i zastawili drogę.De Katerpobiegł w przeciwną stronę, ale spotkał nadinspektora. Pistolet de Katera padł rzucony na ziemię, kiedy wywiadowcyoddali za nim strzał ostrzegawczy.Pies nadinspektorazawarczał i pokazał kły.Nadinspektor nawet nie zadał sobietrudu, żeby dobyć pistoletu.Tam do licha, pomyślał de Gier, kładąc dłoń na ramieniu deKatera.Sześciu panów i pies.Co za przedstawienie.De Kater zaczął płakać.Nikt nie był zdziwiony.Podejrzani,zwłaszcza w momencie zatrzymania, często płaczą.- Spokojnie - powiedział de Gier.- Nic panu nie zrobimy.Czyma pan pozwolenie na broń?- Nie - wyszlochał de Kater.- A co jest w tej walizce, którą pan porzucił?- Heroina - wyszlochał de Kater.- W takim razie pójdzie pan z nami - powiedział de Gier.18De Katera zabrali dwaj wywiadowcy, którzy czekali wsamochodzie, a Vafi Meteren zjawił się na podeście, kiedymalutki samochodzik zniknął w bocznej ulicy.- Piękna robota, Van Meteren - powiedział nadinspektor.- Cała przyjemność po mojej stronie, panie inspektorze- powiedział ze śmiechem Papuas.- Niczego nie podejrzewał.- Właśnie to jest twoja zasługa - powiedział Grijpstra, któryteż wyszedł z domu w towarzystwie swojego asystenta.- Musiałeś zrobić niezłe przedstawienie.- Zapłacił? - spytał nadinspektor.Van Meteren poklepał się po wewnętrznej kieszeni.-Wszyściuteńko.Chciał się targować, ale nic nie wskórał.Byłoczywiście uzbrojony, ale musiał się chyba domyślać, że ja też.Wyciągnął brązową kopertę z kieszeni.- Wszystko setkami, nie miał drobniejszych, dwieściebanknotów, przeliczyłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •