[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałam Lucienne,żemoże się nas spodziewać dokładnie o trzeciej.Esther opuściła gazetę. No cóż westchnęła skoro już koniecznie musimy& W rzeczywistości uwielbiałaReboux et Compagnie i ich przepyszne kapelusze.Tak jak wszystkie kobiety,mogłabyprzesiadywać w Reboux całymi dniami.Szczególnie zachwyciły ją te najnowszeokrągłekapelusiki z czarnego aksamitu, przyozdobione bogato pękami strusich piór.Niemogła już się poprostu doczekać, kiedy wróci do Nowego Jorku i zakasuje Bow Frazier. Jedna przestroga! powiedział Henri, kiedy wychodziła, żeby się przebrać,zabierając zesobą Le Figaro. Nie pozwól Maurice owi za bardzo się zbliżyć ostrzegł.Znajomi niebez powodu nazywają go Upiorem z rue Morgue.Jechały przez lśniące ulice w pięknym beżowo błękitnym lincolnie, limuzynieDelahaye ów.Na Polach Elizejskich roiło się od połyskujących w słońcu nowych,seledynowychtaksówek, licznych, podzwaniających rowerów i dwukołowych wozów konnych.Promieniesłońca przeświecały przez gałęzie kasztanowców, tak że powietrze wydawało sięzłote, choć byłoprzymglone od kurzu z powodu prowadzonych w szaleńczym tempie ostatnich już pracbudowlanych przy Wystawie Paryskiej.Hector, pyzaty szofer Delahaye ów, usiłując objechać Trocadero, narzekałstrasznie nawystawę i na wszelkie utrudnienia w ruchu, jakie powodowała.Szczególną zaśniechęcią darzyłwieżę Eiffla, tę odblaskową ozdobę świecącą jednej nocy na różowo, następnej na zielono.Powiedział, że zmieniła ona święty symbol La Belle France w une femme sansvertue*.Rzucałteż nie kończące się kąśliwe uwagi na temat świateł na clous, nowych przejściachdla pieszych.Za każdym razem kiedy nocą odwoził gdzieś Esther i jej matkę, a jakiś pieszypojawił się przednimi na światłach, warczał: I na co oni czekają? Na oklaski?Natomiast matka Esther, głucha na zrzędzenia Hectora, bezlitośnie znęcała sięnad swoimmaleńkim, obciągniętym , w jedwab kalendarzykiem. Jutro wieczorem, patrz tutaj, czeka nas koktajl w Ritzu, w towarzystwie ladyMendl.Następnie kolacja w Ambassadeurs z diukiem de Gramont i Elizabeth de Gramont.Elizabethmówi, że potrzebuje czyjejś pomocy przy pisaniu pamiętników! Wiesz, ona mastrasznie słabąpamięć do skandali! W odróżnieniu od ciebie, rzecz jasna wtrąciła Esther.Matka zignorowała ją,oblizałagłośno palec i przewróciła stronę. W czwartek jesteśmy umówione na koktajl z hrabiną Jean de Polignac.Co zawspaniałakobieta! Poczekaj, zobaczysz, co zrobiła ze swoim domem! Pilastry ozdobionedraperiami zczerwonego atłasu! Piątek jest wolny.W piątek przyjeżdża pani Furlonger zLondynu, żebyzrobić mi pełny masaż.Następnie w sobotę mamy f?te champ?tre* w domu barona deGunzbourga, w Bois. Mój Boże, mamo! wykrzyknęła Esther. O niczym nie zapomniałaś.Jesteś poprosturozrywana w towarzystwie.Matka postukała ją w ramię. Wiesz, oni wszyscy mnie pamiętają.Do wielu rzeczy byli zdolni, aby tylko mócmnieusłyszeć.Chodzili słuchać Liły Pons, ale nawet kiedy słuchali Lily Pons,myśleli o mnie. Mamo, Lily Pons śpiewa sopranem koloraturowym, a ty kontraltem.Dlaczegomielibywtedy myśleć o tobie? Dlatego, że oni zawsze myślą o mnie, ty głupia dziewczyno! Och, ależ jestem głupia powiedziała Esther. Jak mogłam się nie domyślić!Zatrzymali się pod Fouquetem na Polach Elizejskich, Hector wysiadł, aby otworzyćim drzwi.Na zewnątrz, na chodniku stało mnóstwo stolików, przy których tłoczyli się juższykownimężczyzni w letnich blezerach i wytworne kobiety w okrągłych kapelusikach zewspaniałymipiórami.Jednak wielu młodych ludzi pozdejmowało nakrycia głowy na czas lunchu.MatkaEsther uznała to za niemoralne i niebezpiecznie wywrotowe.Pierre Delahaye siedział w cieniu błękitnej markizy, która głosiła: Kolacje,dania barowe i zgrilla.Wyszedł im na spotkanie.Bardziej niż zwykle przypominał terazCharliego Chaplina.Uchylił kapelusza, następnie ucałował obie panie.Był dzisiaj wyjątkowoelegancki, wjasnopopielatym garniturze i filcowym kapeluszu w tym samym kolorze. Maria Wygryzwalska, Esther! Dwie piękne kobiety, które umilą mój posiłek!Chodzcie,poznajcie Georgesa i Maurice a.Właśnie opowiadałem im o was!Poprowadził je do swojego stolika, przy którym diuk de Melicourt i jego synMaurice sączylipowoli pernoda.Wstali obaj, diuk de Melicourt mały, blady, z gładkimi,czarnymi włosami iwielkim, zakrzywionym nosem, Maurice wysoki i rozlazły, z jaśniejszymi włosamii dużą,ciężką głową, która nie wiadomo dlaczego przypominała Esther wiadro na węgiel, iw okrągłychokularach na nosie.W rzeczywistości przypominał raczej wystrojonego konia niżmężczyznę.Diuk de Melicourt strzelił obcasami i skłonił głowę. Enchante mesdames*.Miałem wrażenie, jakby przez chwilę oślepił mnie blasksłońca! A topo prostu panie zjawiły się niczym boginie, jak dwa blizniacze anioły. Monsieur le duc jest dla nas naprawdę zbyt łaskawy wdzięczyła się matka.Nie dla mnie, pomyślała Esther.Czyja rzeczywiście wyglądam aż tak staro, żebyuchodzić zablizniaczą siostrę matki? Pozwolą panie, że przedstawię: mój starszy syn, Maurice kontynuował GeorgesdeMelicourt. Maurice właśnie wrócił z Ameryki Południowej.Opowiedz paniom, cotamrobiłeś, Maurice.Maurice uniósł brwi ponad oprawki swoich okularów, jakby zamierzał powiedziećcośniezwykle dwuznacznego. A więc, muszę się przyznać, ze pojechałem do Buenos Aires kupować koniewyścigowe.Kupiłem sześć, przypłyną w przyszłym miesiącu.Ach, co za stworzenia!Georges uderzył otwartą dłonią w stół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]